Minister odpowiadał na pytanie klubowiczów, którzy obawiają się wysyłać na uniwersytety swoje dzieci, by nie zatraciły tam wartości, które im wpajano - czytamy na portalu niezalezna.pl.
"Nie możemy się bać. Też mam dziecko na uniwersytecie publicznym w dużym mieście i nie widzę po roku przebywania w innym mieście, by moje dziecko zatraciło jakiekolwiek wartości, które wynosi z domu. Jest miłym, grzecznym dzieckiem, pomagającym rodzicom i nie tylko, i bazującym na wartościach, które w swoim życiu ma od 20 lat. Nie bójmy się, to od nas w pierwszej kolejności zależy - nie od uniwersytetu" - podkreślił minister edukacji i nauki.
Wolność nauki powinna iść w parze z wychowaniem
Czarnek zauważył jednocześnie, że na uniwersytetach jest szereg rzeczy, które poszły nie tak jak trzeba.
"Kierunek rozwoju zwłaszcza nauk humanistycznych czy społecznych poszedł nie tam, gdzie byśmy sobie życzyli i to musimy zawracać. Ale to, czy nasze dzieci będą bazowały na wartościach, które wyniosły z domu, w pierwszej kolejności zależy od nas - rodziców. I od tego, czy będziemy pilnować wyznawania wartości, które wpajaliśmy. Nie zwalniamy się z obowiązku wychowawczego, kiedy nasze dziecko ma 20 lat" - dodał minister.
"Podstawowa rzecz, która jest dziś widoczna, to jest wolność nauki - jej nie ma. O ile ktoś z poglądami lewackimi może bez trudu zorganizować konferencję, nawet pseudonaukową na dowolnym uniwersytecie publicznym, a co więcej będzie ona dobrze postrzegana przez władze uniwersytetu, to często słyszymy o tym, że konferencji pro-life, czy o tematyce konserwatywnej, katolickiej nie można zorganizować, bo nie ma czasu, nie ma miejsca, albo po prostu władze się nie zgadzają. Takie sytuacje są coraz częstsze" - zwrócił uwagę Czarnek.
Zmiany legislacyjne pomogą zapewnić wolność nauki
Minister zapewnił, że jeszcze w tym roku wyjdzie z propozycją zmian legislacyjnych, dzięki którym wolność nauki zostanie zapewniona.
"W szkolnictwie wyższym i nauce jest część ustawy poświęcona odpowiedzialności dyscyplinarnej nauczycieli, ale również poświęcona ocenie ich pracy. I w tym zakresie już są zaprojektowane i analizowane przepisy, które będą się składały na pakiet, który będzie pakietem wolnościowym. Pakiet, który będzie zwalniał nauczycieli akademickich o poglądach konserwatywnych, chrześcijańskich, narodowych, z odpowiedzialności dyscyplinarnej, a nawet wyjaśniającej za poglądy" - zapowiedział szef resortu edukacji i nauki.
Biurokracja w szkolnictwie wynika częściowo z przepisów oświatowych
Jednocześnie zaznaczył, że trwają pracę nad "ustaleniem obszarów i twórców biurokracji" w szkołach, która dotyka nauczycieli.
Jak podkreślił, wynika ona "po części z przepisów oświatowych". "Mamy tego świadomość i pełna diagnoza tego właśnie następuje" – zapewnił szef resortu edukacji.
"Nie jest obowiązkiem nauczycielskim sporządzanie kartotek, zaświadczeń z uczestnictwa w jakichś kursach, szkoleniach i dokształcaniu, tak jakby nauczyciel był jednym z najmniej mądrych ludzi w Polsce i wymagał dokształcania co miesiąc. To jest człowiek naprawdę uzdolniony, wykształcony, mądry, z wielkim obyciem i w kontakcie z ludźmi, zwłaszcza młodymi nie potrzebuje dokształcania co miesiąc, czy co dwa miesiące" - zaznaczył.
"To jest absolutnie sztuczny twór, a jednocześnie burzący jego wykształcenie gruntowne. (…) Oni tam chodzą po to, żeby zbierać ten wielki katalog zaświadczeń, żeby następnie okazać je tylko. (…) Dyrektor będzie mógł je okazać kuratorowi i kurator już jest zadowolony i wizytator jest zadowolony, bo jednak sprawdzili, że ten nauczyciel się dokształcił" - przekonywał minister.
"Pomimo braku przepisów do końca oświatowych, które by to napędzały, to są dyrektorzy, którzy na wszelki wypadek zbierają wszystkie te kwity od nauczycieli. Kwity – dlatego, że większości przypadków są to tylko kwity, bezwartościowe świstki papieru, które są zbierane tylko po to, żeby biurokrację nakarmić" - dodał Czarnek.
Poinformował, że trwają obecnie prace nad przepisami, które uwolnią edukację z "bagażu biurokracji", a także związane z kwestiami opisanymi w Karcie Nauczyciela, m.in. pracy i płacy nauczyciela. "I o tym wszystkim chcemy kompleksowo rozmawiać w bardzo krótkim czasie" – zaznaczył Czarnek.
Kwestie wprowadzania zmian muszą być poruszone ze środowiskiem nauczycielskim
"Ja zacznę od biurokracji. Nie mam wątpliwości, że przepisy w tym względzie pojawią się już wiosną przyszłego roku najpóźniej, natomiast kompleksowo o tym jakie jest pensum, jakie jest wynagrodzenie nauczyciela, ile czasu poświęca pracy nauczyciel języka polskiego, matematyki, a ile np. nauczyciel wychowania fizycznego, czy nauczyciel plastyki" - podkreślił minister.
Jak dodał, to są różne wymiary czasu pracy, różne nakłady czasu pracy. "Ja tu nie chcę w żaden sposób segregować nauczycieli na lepszych i gorszych, ale przecież wszyscy mamy świadomość tego, że jest jakaś część nauczycieli, którzy pracują więcej w szkole, bo oczywiście więcej trzeba poświęcić uwagi na nauczenie języka polskiego, matematyki, czy choćby historii, a są nauczyciele, którzy mają mniejszy nakład czasu pracy" - zauważył Czarnek.
Podkreślił jednocześnie, że wszystkie te kwestie wymagają "kompleksowej rozmowy ze środowiskiem nauczycielskim i kompleksowego podejścia do karty nauczyciela".
"Żadna zmiana nie nastąpi bez konsultacji ze środowiskiem nauczycielskim. Pełnym środowiskiem nauczycielskim. Ze wszystkimi związkami zawodowymi, nie tylko z prezydium Związku Nauczycielstwa Polskiego. Z nauczycielami zwykłym w małych szkołach, w dużych szkołach, ale i w tych wielkomiejskich, bo bez wytłumaczenia konieczności zmian - na lepsze dla nauczycieli, a przez to również na lepsze dla uczniów – trudno będzie zaaplikować później te zmiany" - powiedział. (PAP)