Z przygotowanej przez resort finansów Strategii zarządzania długiem na 2021-2024 wynika, że w tym i przyszłym roku będziemy mieli do czynienia ze wzrostem długu zarówno do PKB, jak i nominalnym. Od przyszłego roku na obsługę długu będzie wydawać coraz mniej. MF zakłada też, że relacja państwowego długu publicznego do PKB wyniesie na koniec 2020 r. 50,4 proc., wzrośnie do 52,7 proc. na koniec 2021 r., po czym zacznie spadać i na koniec 2024 r. osiągnie poziom 48,1 proc. W 2021 r. limit kosztów obsługi długu SP będzie w ujęciu nominalnym niższy od limitu na 2020 r. i spadnie z 29,8 mld zł w 2020 r. do 28 mld zł w 2021 r. W 2022 r. wydatki na obsługę długu wyniosą 24,1-24,5 mld zł, w 2023 r. 22-22,3 mld zł, a w 2024 r. 20,9-21,1 mld zł.
W relacji do PKB koszty obsługi długu także ulegną obniżeniu z 1,33 proc. w 2020 r. do 1,19 proc. w 2021 r. Założono, że relacja kosztów obsługi długu do PKB w horyzoncie Strategii obniży się do poziomu 0,75-0,76 proc.
PAP: Czy obliczenia MF są prawidłowe? Mamy do czynienia z niezwykłą sytuacją - dług rośnie, a koszty jego obsługi spadają?
Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP: To, co MF przedstawiło w strategii zarządzania długiem, to prognoza, scenariusz rozwoju sytuacji w zakresie długu publicznego oraz kosztów obsługi długu. Łączna suma kosztów obsługi długu jest wypadkową trzech czynników: planowanego deficytu finansów publicznych, oprocentowania nowego długu, tego wynikającego z deficytu, jak i rolowanego długu (wymiany zapadających obligacji na nowe) oraz kursu walutowego, bo część długu jest w walutach obcych.
Niestety nie znamy założeń w zakresie deficytu sektora finansów publicznych, jednak przyrosty nominalnego długu wskazują, że MF zakłada relatywnie silną konsolidację deficytu w relacji do PKB. Do 2024 r. ta zakładana konsolidacja może wynieść 4,5 pp. PKB. To oznacza, że MF planuje w strategii respektować unijne i krajowe reguły fiskalne.
Zaprezentowane w strategii koszty obsługi długu dotyczą tylko długu Skarbu Państwa, a nie całego długu sektora finansów publicznych. A przecież teraz poza krajową definicją długu mamy prawie 1/5 długu. Te odsetki też trzeba uwzględnić. MF najprawdopodobniej zakłada silne obniżenie oprocentowania nowego długu, choć wprost tych założeń nie przedstawiono. Ostatecznie spadek kosztów obsługi długu Skarbu Państwa - bo nie wiemy, jak to się ma dla całego sektora FP - o 0,6 pp. PKB jest wypadkową redukcji deficytu oraz oprocentowania. Stopy procentowe są jednak wymieniane w czynnikach ryzyka, podobnie jak wzrost długu poza Skarbem Państwa.
PAP: Można sobie wyobrazić sytuację, że koszt obsługi długu gwałtowanie wzrośnie? Co mogłoby to spowodować?
S.D.: Niskie oprocentowanie obligacji to nie jest pewnik. Zresztą Międzynarodowy Fundusz Walutowy, na który teraz często powołuje się wielu komentatorów, w swojej jesiennej prognozie bazowej zakłada dla Polski w horyzoncie do 2025 r. wzrost średniego oprocentowania obligacji o 1/6. Według MFW na koniec 2025 r. średnie oprocentowanie w Polsce będzie sześć razy wyższe niż w Niemczech. MFW ponadto zakłada, że nie uda nam się ograniczyć deficytu strukturalnego. W rezultacie koszty obsług długu w ich prognozie rosną o 0,6 pp. PKB.
Natomiast według jesiennej prognozy KE koszty obsługi długu w horyzoncie do 2022 r. zmaleją, ale tylko o 0,1 pp. PKB, wobec zakładanego spadku w strategii MF o 0,35 pp. PKB w tym okresie. Zdaniem KE, mimo umiarkowanego długu, średnie implikowane koszty jego obsługi będą w Polsce jednymi z najwyższych w UE, będą nawet ponad dwukrotnie wyższe niż średnie koszty dla Grecji.
Ryzyko wzrostu oprocentowania długu istnieje, a kryzys covidowy je z pewnością zwiększył. Nie można budować długookresowych strategii fiskalnych na założeniu, że stopy procentowe będą zawsze niskie. To byłby ogromny błąd i ryzyko dla finansów publicznych.
PAP: Czy można przyjąć, że koszty obsługi długu są ważniejszym wskaźnikiem niż sam poziom zadłużenia?
S.D.: Wszystkie parametry stanu finansów publicznych są ważne i są wzajemnie powiązane. Przy wysokim poziomie długu ryzyko gwałtownego wzrostu kosztów obsługi długu jest matematycznie większe, bo odsetki liczymy od większej kwoty. Samo oprocentowanie jest wypadkową wielu czynników, nie tylko poziomu długu. Polska mogłaby mieć jeszcze mniejsze oprocentowanie, gdybyśmy byli w strefie euro. Naszym obecnym problemem jest wysoki deficyt strukturalny, tutaj niestety idziemy ścieżką Rumunii, która ma najwyższe średnie oprocentowanie obligacji w UE.
Poziom długu jest też elementem krajowych i unijnych ram fiskalnych. Europejska Rada Fiskalna w swoim ostatnim raporcie zdefiniowała trzy filary nowych ram fiskalnych w UE, i wśród nich jest nadal kotwica długu, ale z klauzulami wyjścia na wypadek nadzwyczajnych zdarzeń. (PAP)
Autor: Marcin Musiał