Minister zaznaczył jednak, że w kontekście problemów z dostępnością do tego leku zgłaszanych przez niektóre szpitale trzeba pilnować mechanizmu dystrybucji leku, by zapewniając go jednej placówce, nie sprawić, by zabrakło go gdzieś indziej. Zapewnił, że w skali całego kraju nie powinno go zabraknąć. Dodał, że resort na bieżąco reaguje na sygnały szpitali o deficycie leku i przesuwa go między placówkami.
W dystrybucji leku biorą udział szpitale
Kwestie deficytu tego leku poruszono w wywiadzie Radia Plus odnosząc się do ostatniej wypowiedzi wiceministra zdrowia Macieja Miłkowskiego. Tłumaczył on w rozmowie z TOK FM zasady rozdzielania leku między placówkami leczniczymi. Przyznał, że w tej dystrybucji biorą udział szpitale, które mają co najmniej 30 miejsc dla pacjentów z COVID-19.
Minister Niedzielski odnosząc się do tej wypowiedzi stwierdził, że „te decyzje są wtórne względem poziomu dostaw do Polski”.
"Bo jeżeli te dostawy są stosunkowo mniejsze, to oczywiście ten algorytm podziału musi być bardziej dolegliwy. Przede wszystkim robimy wszystko, by ściągnąć jak najwięcej tego leku do Polski” – wyjaśnił.
Przypomniał, że we wrześniu dostępnych było kilka tysięcy dawek, a w październiku zwiększyło się to do 20 tys. Dodał, że w listopadzie została aneksowana umowa, by przenieść dostawy przewidziane na przyszły rok na najbliższe dwa miesiące tego roku. "Bazowo mieliśmy 15 tys., a zwiększyliśmy to do 36 tys. i 24 tys. odpowiednio w listopadzie i grudniu. Teraz podpisaliśmy kolejną umowę na uzupełnienie tego i mamy teraz to tak ułożone, że to będzie 48 tys. w każdym miesiącu (listopad, grudzień – PAP)" – wytłumaczył minister.
Dodał, że jeden leczony tym lekiem pacjent potrzebuje średnio 6 dawek, co daje przekłada się na terapię dla 8 tys. pacjentów.
"To wydaje się, że to jest dużo. Dużo w tym sensie, że patrząc na bieżące obłożenie (w szpitalach - PAP), to powinno miesięczny bilans pokrywać, przy czym w skali ogólnopolskiej” – podkreślił.
Jak poinformował w piątek resort zdrowia na Twitterze, "dziś z #MZ do szpitali w całej Polsce wyjeżdża blisko 22,5 tys. opakowań remdesiviru. Będą rozdysponowane zgodnie ze wskazaniem konsultantów wojewódzkich ds. chorób zakaźnych". W listopadzie i grudniu do szpitali trafi w sumie 96 tys. opakowań tego preparatu.
Remdesivir to lek przeciwwirusowy wcześniej stosowany w walce m.in. z chorobą ebola. Obecnie wykorzystywany jest w terapii pacjentów w ciężkim stanie, chorych na COVID-19. Jest inhibitorem (trucizną) dla jednego z enzymów różnych koronawirusów, w tym wirusa SARS-CoV-2 i wirusa eboli. Zakłóca produkcję materiału genetycznego i zapobiega replikacji wirusa. Podaje się go dożylnie w kroplówce.
WHO odradza stosowanie remdesiviru u hospitalizowanych pacjentów z koronawirusem
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wydała w piątek nową rekomendację przeciwko stosowaniu leku remdesivir u pacjentów z koronawirusem wobec braku dowodów na jego skuteczność. Remdesivir jest jednym z leków dopuszczonych do użytku przeciw koronawirusowi m.in. w USA i UE.
Jak poinformowała w komunikacie WHO, zalecenie dotyczy wszystkich hospitalizowanych pacjentów, niezależnie od ich stanu, jako że obecnie nie ma dowodów, że remdesivir obniża śmiertelność i polepsza wyniki pacjentów. Jak podkreśliła organizacja, rekomendacja została opracowana przez międzynarodową grupę 33 ekspertów.
Podstawą decyzji była analiza wyników badań WHO na dużą skalę w ramach programu "Solidarity", prowadzonego w 30 krajach, a także trzech innych badań, łącznie obejmujących ponad 7 tys. pacjentów.
"Zebrane dowody nie wykazały żadnego znaczącego wpływu na śmiertelność, potrzebę mechanicznej wentylacji pacjentów, czasu zdrowienia, czy innych ważnych dla pacjentów wskaźników" - napisano w komunikacie. WHO dodała, że potrzebne są dalsze badania nad lekiem i poparła podawanie go pacjentom uczestniczącym w takich badaniach.
WHO nie jest pierwszą organizacją, która odradziła stosowanie remdesiviru w terapii pacjentów z Covid-19 pod wpływem nowych wyników badań. Tydzień wcześniej zmianę zaleceń w tej kwestii zapowiedział prezes Europejskiego Stowarzyszenia Medycyny Intensywnej Terapii (ESICM), Jozef Kesecioglu. ESICM odradza podawanie lekom osobom ciężko chorym na Covid-19 z uwagi na brak potwierdzonej skuteczności oraz możliwe na potencjalne efekty uboczne, mogące szkodzić nerkom pacjentów.
Produkowany przez amerykańską firmę Gilead środek - opracowany pierwotnie jako lek na wirusa ebola - jest jednym z dwóch leków dopuszczonych przez amerykańskie i europejskie urzędy regulacyjne do leczenia infekcji koronawirusem. Choć pierwsze badania wskazywały na skuteczność leku w zmniejszaniu śmiertelności i skracaniu czasu leczenia pacjentów z Covid-19, późniejsze badania tego nie potwierdziły. Mimo to nadal jest on stosowany w szpitalach w wielu krajach, w tym również w Polsce. (PAP)
Autorka: Klaudia Torchała