30 tys. zł zadośćuczynienia za znieważenie ciała Ewy Tylman

2020-12-03 10:42 aktualizacja: 2020-12-03, 10:56
Poszukiwania ciała Ewy Tylman Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Poszukiwania ciała Ewy Tylman Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
30 tys. zł zadośćuczynienia za znieważenie ciała Ewy Tylman musi zapłacić rodzinie kobiety Bartosz S. podwykonawca firmy pogrzebowej, który na jej zlecenie przewoził zwłoki kobiety. Wyrok w tej sprawie wydał w czwartek poznański sąd apelacyjny. Orzeczenie jest prawomocne.

Ewa Tylman zaginęła w Poznaniu w listopadzie 2015 roku. Jej ciało odnaleziono po kilku miesiącach; w lipcu 2016 roku zwłoki kobiety wyłowiono z Warty. Do Zakładu Medycyny Sądowej (ZMS) w Poznaniu przewozili je dwaj pracownicy firmy transportującej zwłoki. W zakładzie jeden z mężczyzn otworzył worek z ciałem, a następnie obaj zaczęli je fotografować - jeden z nich miał też zrobić sobie z ciałem tzw. selfie. Zachowanie obu pracowników zarejestrował monitoring w ZMS.

Przeciwko 26-letniemu Robertowi K. i 51-letniemu Mariuszowi P. toczył się proces karny. Mężczyźni przyznali się w sądzie do znieważenia zwłok kobiety i wnieśli o dobrowolne poddanie się karze. Pod koniec września 2017 roku sąd skazał pracowników firmy pogrzebowej na kary po 10 tys. grzywny.

Ojciec Ewy Tylman wytoczył także cywilny proces firmie pogrzebowej i jej dwóm podwykonawcom, którzy byli formalnymi pracodawcami skazanych mężczyzn. W pozwie Andrzej Tylman domagał się 100 tys. zł zadośćuczynienia za znieważenie ciała jego córki i naruszenie prawa do spokojnego przeżycia żałoby. Wcześniejsza próba uzgodnienia kompromisu z firmą pogrzebową zakończyła się fiaskiem.

W marcu ub. roku Sąd Okręgowy w Poznaniu orzekł na rzecz Andrzeja Tylmana 30 tys. zł zadośćuczynienia wraz z odsetkami. Zadośćuczynienie miała zapłacić zarówno firma pogrzebowa, jak i jeden z podwykonawców - Bartosz S. Wydając wyrok, sąd umorzył równocześnie postępowanie wobec drugiego z pozwanych podwykonawców.

Apelację od tego wyroku złożyli oskarżeni i ojciec kobiety. W czwartek Sąd Apelacyjny wydał prawomocny wyrok w tej sprawie utrzymując zasądzoną kwotę 30 tys. zł zadośćuczynienia. Sąd wskazał jednocześnie, że zadośćuczynienie wypłacić musi jedynie Bartosz S. - właściciel firmy podwykonawczej, przewożącej zwłoki – a nie firma pogrzebowa, na której zlecenie działał podwykonawca, czyli spółdzielnia Universum.

Sędzia Jacek Nowicki podkreślił w uzasadnieniu, że "nie budzi wątpliwości, że zostało naruszone dobro osobiste Andrzeja Tylmana poprzez bezprawne zakłócenie czci i kultu zmarłej tragicznie córki. Istota rzeczy w niniejszej sprawie polega jednak na tym, że pozwanymi w sprawie nie są sprawcy naruszenia dobra osobistego, którzy zostali skazani prawomocnym wyrokiem przez sąd karny, ale przedsiębiorcy, czyli spółdzielnia Universum, oraz Bartosz S., który prowadził wówczas działalność gospodarczą na własny rachunek m.in. w zakresie przewozu zwłok".

"Sąd Okręgowy zasądził od nich solidarnie kwotę 30 tys. zł tytułem zadośćuczynienia w oparciu o art. 430 kc - przepis ten, w pewnym uproszczeniu, reguluje odpowiedzialność zwierzchnika, pracodawcy za szkodę wyrządzoną z winy podwładnego. Zasadniczy spór polegał na tym, czy spółdzielnia Universum była zwierzchnikiem sprawców szkody, krzywdy, jakiej doznał powód. Nie budzi bowiem wątpliwości, że byli oni podwładnymi Bartosza S. (…) i jego odpowiedzialność na podstawie art. 430 nie budzi wątpliwości" – dodał.

Wskazał jednak, że Sąd Okręgowy przyjął konstrukcję tzw. podwójnego zwierzchnictwa uznając, że sprawcy znieważenia zwłok podlegali zarówno spółdzielni Universum, jak i firmie Bartosza S. "W ocenie sądu apelacyjnego przepis art. 430 nie upoważnia do takiego stwierdzenia. (…) W danym momencie sprawca działania, podwładny, może mieć tylko jednego zwierzchnika, który odpowiada za szkodliwe skutki jego działania" – zaznaczył.

Odnosząc się do zasądzonej kwoty zadośćuczynienia sędzia wskazał, że jest ona kwotą odpowiednią. Jak przypomniał, sąd drugiej instancji może ją zmienić jedynie, gdy zasądzona kwota jest rażąco zaniżona lub zawyżona.

"Szacując wysokość zadośćuczynienia należy wyraźnie oddzielić krzywdę związaną z zaginięciem, śmiercią córki, od krzywdy polegającej na znieważeniu jej zwłok – zresztą te wątki nieustannie się przeplatają w tej sprawie. Zdjęcia, które zrobili sprawcy nigdy nie ujrzały światła dziennego, nie były opublikowane w mediach. W ocenie sądu apelacyjnego nie ma realnej obawy, że dojdzie do ich opublikowania; po pierwsze dlatego, że zostały one zabezpieczone przez policję, po drugie jest mało prawdopodobne, że obecnie lub w przyszłości ktokolwiek by się odważył rozpowszechniać takie zdjęcia" – zaznaczył sędzia.

Wydane w czwartek orzeczenie jest prawomocne.

Ewa Tylman zaginęła w listopadzie 2015 roku; po kilku miesiącach z Warty wyłowiono jej ciało. Ze względu na znaczny rozkład zwłok biegli nie byli w stanie jednoznacznie określić przyczyny śmierci. O doprowadzenie do śmierci kobiety prokuratura oskarżyła Adama Z. Według prokuratury, 23 listopada 2015 r. Adam Z. zepchnął Ewę Tylman ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Zarzucane mu przez prokuraturę zabójstwo z zamiarem ewentualnym jest zagrożone karą do 25 lat więzienia lub dożywociem.

Proces Adama Z. toczył się przed poznańskim sądem okręgowym od stycznia 2017 roku. W kwietniu 2019 roku Sąd Okręgowy uznał, że Adam Z. nie zabił Ewy Tylman - uniewinnił go od zarzutu zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Apelację od wyroku wniosła prokuratura, a także oskarżyciele posiłkowi - rodzina Ewy Tylman.

W styczniu tego roku Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał prawomocny wyrok w tej sprawie. Uchylił orzeczenie sądu pierwszej instancji i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. Ponowny proces Adama Z. rozpocznie się w przyszłym tygodniu. (PAP)

autorka: Anna Jowsa