W krótkim postanowieniu Sąd Najwyższy odrzucił w piątek wniosek prokuratury generalnej Teksasu i zadecydował nie podejmować sprawy. "Teksas nie wykazał uzasadnionego prawnie interesu w tym w jaki sposób inne stany przeprowadzają swoje wybory" - przekazano w nim.
Nie podano, czy w dziewięcioosobowym gremium z większością konserwatystów były zdania odrębne. Dwóch sędziów konserwatywnych Samuel Alito i Clarence Thomas przekazało w oświadczeniach, że Sąd Najwyższy powinien podjąć sprawę, ale nie wyraziło swojej opinii co do istoty pozwu.
Pozew złożył we wtorek do SN prokurator generalny Teksasu Ken Paxton. Jego zdaniem reprezentanci Wisconsin, Michigan, Pensylwanii oraz Georgii nie powinni uczestniczyć w Kolegium Elektorów, gdyż stany te - jak utrzymywał - niezgodnie z konstytucją zmieniły swoje procedury wyborcze, by ułatwić głosowanie korespondencyjne w trakcie epidemii.
Wniosek ten wsparło co najmniej 18 innych stanowych prokuratorów generalnych. Wszyscy z nich reprezentują stany, gdzie zwyciężył Republikanin Donald Trump. Wsparcie wyraziło także 126 republikańskich kongresmenów.
Piątkowa decyzja Sądu Najwyższego oceniana jest jako porażka Donalda Trumpa, która w praktyce pozbawia go szans na odwrócenie na drodze prawnej wyborczego rezultatu. Portal The Hill pisze o "niszczycielskim ciosie", a dziennik "Wall Street Journal" o tym, że prezydent stracił swoją "ostatnią szansę".
Po ponad 50 odrzuconych wyborczych skargach w sądach federalnych Trump deklarował, że w końcu kwestia wyborów trafi do Sądu Najwyższego. Pozew złożony przez prokuratora generalnego Teksasu nazywał "wielką sprawą", a sędziów - z których troje zostało nominowanych przez niego - wzywał do "odważnej decyzji".
Donald Trump nie uznaje wygranej rywala i uważa, że w głosowaniu dochodziło do masowych fałszerstw. W wyborczych skargach nie udało mu się jednak przed sądami zmienić na swoją korzyść sytuacji w żadnym ze stanów, w których wygrał Biden.
Wyborcze rezultaty zostały certyfikowane przez wszystkie stany. Amerykańska administracja formalnie rozpoczęła proces przekazywania władzy; ekipa prezydenta elekta ma dostęp m.in. do informacji wywiadowczych.
Kolegium Elektorów będzie wybierać prezydenta USA w poniedziałek. Większość stanów prawnie zobowiązuje swoich elektorów do opowiedzenia się za wygranym kandydatem w głosowaniu powszechnym w danym stanie. W historii USA zdarzały się przypadki "wiarołomstwa elektorów", ale nigdy nie miały wpływu na ostateczny rezultat. Z uwagi na wyraźną przewagę Bidena (306 do 232) oczekuje się jego pewnego zwycięstwa.
Zgodnie z procedurą decyzja Kolegium Elektorów zostanie przyjęta przez Kongres 6 stycznia. Dwa tygodnie później Joe Biden zostanie zaprzysiężony na 46. prezydenta USA.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)