John Bolton - wieloletni polityk Republikanów - w latach 2018-2019 był głównym doradcą Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego. Po zakończeniu pracy w Białym Domu pozostaje w konflikcie z odchodzącym prezydentem USA; w ubiegłym roku opublikował głośną i krytyczną wobec amerykańskiego przywódcy książkę o kulisach współpracy z nim.
Pytany o politykę zagraniczną nowej administracji Bolton wyraża sceptycyzm czy obierze ona dostatecznie ostry kurs wobec Rosji, Iranu i Korei Północnej. "Biden powiedział, że przyjmie mocne stanowisko wobec Rosji. Zobaczymy, gdyż przez lata zimnej wojny administracje Demokratow nie przyjmowały mocnego stanowisko wobec ZSRR" - ocenia. Zauważa przy tym, że prezydent Rosji Władimir Putin "grał dobrze słabymi kartami".
Jego zdaniem "Demokraci są twardzi wobec Rosji ostatnie cztery lata, gdyż wierzą w rosyjską zmowę Trumpa". "Nie jestem przekonany czy jest to w ich DNA" - dodaje, podkreślając że z zainteresowaniem będzie śledził przyszłe relacje Moskwa-Waszyngton. "Wczesnym testem" w tej sprawie ma być podejście do Nord Stream 2.
Konserwatywny polityk zauważa, że w ubiegłorocznej kampanii prezydenckiej nie było "wielu dyskusji o sprawach politycznych, a szczególnie o polityce zagranicznej". Biden - jak stwierdza - chciał, by "kampania była referendum nad Trumpem", co pozwoliło Demokracie "uciekać i nie być szczegółowym w wielu sprawach".
Bolton wyraża obawy przed wpływami Chin w Europie Środkowo-Wschodniej i nie ukrywa niepokoju, że Biden "nie rozumie całkowicie egzystencjonalnego zagrożenia ze strony Chin". A to - jak uznaje - jest "największym zagrożeniem dla Zachodu w XXI wieku".
Były prezydencki doradca ma nadzieję, że w agendzie Demokratów wysoko znajdzie się Ukraina i presja na wycofanie rosyjskich sił z Donbasu. W kontekście Białorusi ostrzega przed "byciem nieuważnym". "W takim przypadku zobaczymy więcej rosyjskich sił, to może przestać być niepodległe państwo" - mówi.
Ukrainę i Białoruś dyplomata uznaje za wyjątkowo istostne dla Polski. "Gdy rzuci się okiem na mapę, to widać, że to co dzieje się w tych państwach jest kluczowe dla polskiej stabilności strategicznej" - wskazuje.
Bolton apeluje też, by Polska zaangażowała się w rozwijanie relacji z otoczeniem Bidena. "Każda chwila spędzona na pogłębianie realcji z nową administracją jest dobrze spędzoną chwilą" - konkluduje.
Na zakończenie prezydentury Trumpa Bolon w rozmowie z PAP zauważa, że w jej trakcie "podjęto decyzje, które były korzystne dla Polski i dla USA".
Wspominając swoją pracę w Białym Domu konserwatywny polityk ocenia, że w postępowaniu prezydenta "nie było żadnej strategicznej spójności w decyzjach". Bolton ukuł nawet na to określenie "archipelag kropek".
Dyplomata uważa, że Trump "nie wiedział dużo o Polsce, ale miał bardzo aktywną ambasador Georgette Mosbacher" i doceniał role Amerykanów polskiego pochodzenia w historii USA.
Pytany o kulisy negocjacji wzmocnienia amerykańskiej obecności w Polsce, stwierdza, że rozmawiał o tym pomyśle z prezydentem USA. "Oczywiście, że wiedział (o Fort Trump), to mu schlebiało. A my myśleliśmy, że to dobry sposób na to, by się zgodził"- tłumaczy.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
liv/