W środę przed południem na Twitterze minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau napisał, że "w odniesieniu do sprawy obywatela polskiego, przebywającego w szpitalu w Plymouth w Wielkiej Brytanii informuję, że podejmuję wszelkie możliwe działania, aby został mu nadany status dyplomatyczny".
"Przeanalizowałem tę sprawę i wystąpiłem do ministra spraw zagranicznych z prośbą o rozważenie możliwości nadania naszemu rodakowi statusu przedstawiciela dyplomatycznego" - powiedział zaś w środę wieczorem Warchoł i zaznaczył, że w sprawie tej wysłał pismo do MSZ. Jak podkreślił, jest "bardzo wdzięczny za błyskawiczną reakcję szefa MSZ" na ten wniosek.
Warchoł przypomniał "status dyplomatyczny wyłącza daną osobę, której został on przyznany, z jurysdykcji karnej, cywilnej i administracyjnej tzw. państwa przyjmującego". "O tyle jest to istotne, że państwo przyjmujące, w tym przypadku Wielka Brytania, nie może podejmować wobec niej działań o charakterze karnym, cywilnym, administracyjnym, czy egzekucyjnym" - wskazał.
Polak w szpitalu w Plymouth. Sytuacja jest skomplikowana
Jak kontynuował, osoba taka zostaje wówczas wyłączona z jurysdykcji państwa przyjmującego. "A skoro jest wyłączona, to w tym momencie te decyzje sądów brytyjskich, które już zostały wobec niej wydane, nie będą mogły być kontynuowane" - powiedział wiceminister i przypomniał, że to sąd brytyjskie zgodził się na odłączenie mężczyzny od aparatury podtrzymującej życie i nie zgodził się na jego przewiezienie do Polski.
W piśmie do MSZ Warchoł powołał się na jeden z artykułów Konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych z 1961 r., który "wprost wskazuje, że przedstawiciel dyplomatyczny korzysta z immunitetu od jurysdykcji państwa przyjmującego". "Immunitet jurysdykcyjny przedstawiciela dyplomatycznego nie jest przy tym ograniczony do podejmowania czynności urzędowych" - zaznaczył w tym piśmie.
"To Polska, czyli państwo wysyłające, decyduje komu przyznać taki paszport dyplomatyczny" - zaznaczył wiceminister.
Według Warchoła szczegóły nadania takiego statusu polskiemu obywatelowi "jest już kwestią ustalenia przez MSZ", ale na przykład może to być - zgodnie z przepisami o służbie zagranicznej - nadanie najniższego stopnia dyplomatycznego, czyli attaché. "Taki stopień dyplomatyczny będzie uprawniał do nabycia statusu przedstawiciela dyplomatycznego, który będzie wyjęty spod jurysdykcji brytyjskiej i podlegał będzie pod jurysdykcję polską" - zaznaczył Warchoł.
"Ja nie widzę innej szansy (...) mam nadzieję, że w tej sprawie te działania prawne odniosą skutek" - powiedział wiceminister. Dodał, że "musimy stanąć po stronie życia i musimy stanąć w obronie cywilizacji życia, wykorzystać wszystkie możliwości prawne".
Sprawa dotyczy R.S. - mężczyzny w średnim wieku (jego personalia nie mogą być publikowane ze względu na dobro rodziny), który od kilkunastu lat mieszka w Anglii i który 6 listopada 2020 r. doznał zatrzymania pracy serca na co najmniej 45 minut, w wyniku czego, według szpitala, doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. W związku z tym szpital w Plymouth wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie, na co zgodziły się mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne są temu jednak mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra mężczyzny i jego siostrzenica.
Żona R.S. uważa, że nie chciałby on być podtrzymywany przy życiu przy obecnym stanie, a druga część rodziny argumentuje, że jako praktykujący katolik opowiadał się za prawem do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zatem nie chciałby, aby jego życie zakończyło się w ten sposób.
Polak w szpitalu w Plymouth. Opinie biegłych i wola rodziny
15 grudnia Sąd Opiekuńczy - specjalny sąd zajmujący się wyłącznie sprawami dotyczącymi osób ubezwłasnowolnionych lub niemogących samodzielnie podejmować decyzji - uznał, że żona mężczyzny wie lepiej niż jego matka i siostry, jaka byłaby jego wola. Orzekł też, że w obecnej sytuacji podtrzymywanie życia mężczyzny nie jest w jego najlepszym interesie i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną, by do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał.
Aparatura podtrzymująca życie została w zeszłym tygodniu odłączona po raz czwarty. W pierwszych trzech przypadkach z powrotem ją przyłączono - po dwóch, pięciu i trzech dniach - w związku ze złożonym wnioskiem o apelację, którego nie przyjęto, w związku z nowymi dowodami przedstawianymi przez tę część rodziny, która walczy o podtrzymywanie życia oraz z powodu skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, której ten jednak nie przyjął.
Część rodziny, która walczy o podtrzymywanie życia, uważa, że stan R.S. poprawił się zauważalnie od czasu pierwszego orzeczenia sądu. Wskazała, że po odłączeniu go od aparatury wspomagającej oddychanie oddycha on samodzielnie i nie było potrzeby jej ponownego przyłączenia; później w sporze chodziło tylko o odłączenie lub nieodłączanie rurek podających mu pożywienie i wodę. Przedstawiała też jako dowód nagranie wideo, na którym mężczyzna mruga oczami w trakcie obecności rodziny w szpitalu, a także opinię neurologa wyrażającego odmienne zdanie na temat jego szans na powrót do w miarę samodzielnego życia. Ponadto zaproponowała przetransportowanie mężczyzny do Polski, gdzie mógłby być dalej utrzymywany przy życiu. Na to jednak nie zgadza się żona mężczyzny.
Sąd nie zgodził się też na przetransportowanie R.S. do Polski, argumentując, że wiązałoby się to z dużym ryzykiem śmierci w trakcie transportu, co byłoby bardziej uwłaczające godności niż odłączenie aparatury.
Jeszcze w niedzielę minister Rau zapewniał, że MSZ zrobił wszystko, co możliwe, by pomóc Polakowi. Wskazał, że wysłał notę dyplomatyczną do swojego brytyjskiego odpowiednika, MSZ trzykrotnie występowało z wnioskiem wspierającym skargę polskiej części rodziny chorego do ETPC, a marszałek Sejmu Elżbieta Witek w bardzo osobistym liście zwróciła się do spikera Izby Gmin.
W poniedziałek w tej sprawie z ambasador Wlk. Brytanii Anną Clunes spotkał się minister w Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski, który poinformował, że rozmowa była długa i trudna. Dodał, że rozmawiał też m.in. z ambasadorem RP w Londynie. Również marszałek Sejmu rozmawiała z ambasador Wielkiej Brytanii o sytuacji Polaka w śpiączce. (PAP)
Autor: Marcin Jabłoński
kgr/