Pogorszył się stan Polaka w śpiączce. Warchoł zwracał się do szpitala o podłączenie go do aparatury

2021-01-25 17:48 aktualizacja: 2021-01-26, 07:13
 Wiceminister sprawiedliwości, pełnomocnik rządu ds. praw człowieka Marcin Warchoł. Fot. PAP/Paweł Supernak
Wiceminister sprawiedliwości, pełnomocnik rządu ds. praw człowieka Marcin Warchoł. Fot. PAP/Paweł Supernak
W poniedziałek wieczorem bliscy Polaka pozostającego w stanie wegetatywnym w szpitalu w Plymouth w południowo-zachodniej Anglii, poinformowali PAP o pogarszającym się stanie mężczyzny. Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł zwrócił się do brytyjskiego szpitala z prośbą o podłączenie go do aparatury podtrzymującej życie.

"R.S. został dziś poddany ocenie przez zespół opieki paliatywnej. Jego stan pogorszył się od wczorajszego przeglądu. Ma coraz częstsze przerwy w oddychaniu. Wydaje się, że czuje się dobrze i nie wykazuje nasilenia drgawek mioklonicznych. Nadal otrzymuje podskórne wlewy płynów (sól fizjologiczna) i midazolam, jak poprzednio. Zaczęto podawać mu leki pomagające kontrolować łagodną wydzielinę z dróg oddechowych" - napisano w informacji przekazanej przez szpital rodzinie mężczyzny.

R.S. - mieszkający od kilkunastu lat w Wielkiej Brytanii obywatel Polski - trafił do szpitala w Plymouth po ataku serca w dniu 6 listopada 2020 r., w wyniku którego doszło do zatrzymania akcji serca, a jego mózg był pozbawiony tlenu przez co najmniej 45 minut. Początkowo znajdował się w śpiączce, później jego kondycja poprawiła do stanu wegetatywnego, ale według szpitala on ma niewielką szansę na przejście w stan minimalnej świadomości na niskim poziomie.

W związku z tym szpital wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie, na co zgodziły się mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne są temu jednak mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra mężczyzny i jego siostrzenica.

Żona R.S. uważa, że nie chciałby on być podtrzymywany przy życiu w obecnym stanie, a druga część rodziny argumentuje, że jako praktykujący katolik opowiadał się za prawem do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, zatem nie chciałby, aby jego życie zakończyło się w ten sposób.

15 grudnia Sąd Opiekuńczy - specjalny sąd zajmujący się wyłącznie sprawami dotyczącymi osób ubezwłasnowolnionych lub niemogących samodzielnie podejmować decyzji - uznał, że żona mężczyzny wie lepiej niż jego matka i siostry, jaka byłaby jego wola. Orzekł też, że w obecnej sytuacji podtrzymywanie życia mężczyzny nie jest w jego najlepszym interesie i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną, by do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał.

Sąd nie zgodził się też na przetransportowanie R.S. do Polski, co zaproponowała ta część jego rodziny, która chce podtrzymywania mężczyzny przy życiu, ale na co nie zgadza się jednak jego żona. Jak wyjaśnił sąd, wiązałoby się to z dużym ryzykiem śmierci w trakcie transportu, co byłoby bardziej uwłaczające godności niż odłączenie aparatury.

Mimo że część rodziny R.S. przedstawiła dowody mające, jej zdaniem, pokazywać, że stan mężczyzny się poprawił, obie decyzje - o zgodzie na odłączenie aparatury i braku zgody na jego przetransportowanie do Polski - zostały później podtrzymane przez sąd.

Od kilku dni trwają intensywne zabiegi polskich władz o zgodę na przetransportowanie R.S. do Polski. W poniedziałek wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł powiedział, że zwrócił się do szpitala z prośbą o podłączenie do aparatury podtrzymującej życie Polaka. Ma to związek z zeszłotygodniowym wnioskiem Prokuratury Okręgowej w Warszawie o jego całkowite ubezwłasnowolnienie i decyzją Sądu Okręgowego w Warszawie, który orzekł o zabezpieczeniu postępowania poprzez wyrażenie zgody na przetransportowanie mężczyzny na terytorium Polski. Ponadto w zeszłym tygodniu do konsulatu w Londynie został wysłany paszport dyplomatyczny dla R.S., ale na przyznanie mężczyźnie statusu członka personelu dyplomatycznego - co oznaczałoby jego wyłączenie spod jurysdykcji brytyjskiej - musi się zgodzić strona brytyjska.

Warchoł: zwróciłem się do brytyjskiego szpitala o podłączenie do aparatury Polaka w śpiączce

Zwróciłem się do brytyjskiego szpitala z prośbą o podłączenie do aparatury podtrzymującej życie Polaka w śpiączce - powiedział w poniedziałek wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł. Jak dodał, przekazał też szpitalowi informacje, na temat toczącej się wobec Polaka procedury prawnej.

Jak zaznaczył, "pacjent znajduje się pod bezpośrednią opieką szpitala i bez pacjenta cała zainicjowana procedura nie ma sensu". "Mam nadzieję, że szpital traktuje poważnie polskiego pacjenta i nie dopuści do jego śmierci w wyniku wygłodzenia. Stąd też moje dzisiejsze pismo bezpośrednio do szpitala" - powiedział Warchoł w rozmowie z PAP.

"W poniedziałek do strony brytyjskiej skierowane zostało również ponaglenie wraz z dokumentacją, którą ambasador ma złożyć w sądzie w Wielkiej Brytanii" - przekazał wiceminister. To bowiem brytyjski sąd będzie zajmował się wykonaniem piątkowego orzeczenia polskiego sądu o zgodzie na transport pacjenta do kraju.

Chodzi o mężczyznę w średnim wieku, od kilkunastu lat mieszkającego w Anglii, który doznał zatrzymania pracy serca na co najmniej 45 minut, w wyniku czego, według szpitala, doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. W związku z tym szpital w Plymouth wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie, na co zgodziły się mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne są temu jednak mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra mężczyzny i jego siostrzenica.

Strona brytyjska i szpital w Plymouth wiedzą o toczącej się procedurze prawnej 

W sobotę Marcin Warchoł informował, że w sprawie polskiego obywatela wystąpił do ministra sprawiedliwości Wielkiej Brytanii z wnioskiem o przekazanie naszego rodaka do Polski oraz także do ministra zdrowia tego kraju z wnioskiem o ponowne przyłączenie go do aparatury podtrzymującej życie.

"Nie mamy na razie odpowiedzi, ale wiem, że Brytyjczycy otrzymali moje pisma z soboty i zapoznali się z nimi oraz przygotowują odpowiedź" - powiedział wiceminister. Jak dodał, "jest to o tyle dobra wiadomość, że strona brytyjska wie, że musi pacjenta utrzymywać przy życiu po to, aby móc zrealizować prawomocne i wykonalne postanowienie warszawskiego sądu okręgowego".

W poniedziałek kopie tych wystąpień Warchoł skierował do brytyjskiego szpitala, żeby - jak wyjaśnił - szpital wiedział o toczącej się procedurze prawnej. "Ufam, że lekarze z tego szpitala mają świadomość, że jeśli pacjent umrze w wyniku zagłodzenia go, to wtedy rozpoczęte procedury będą nadaremne" - zaznaczył.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie złożyła niedawno wniosek o całkowite ubezwłasnowolnienie Polaka w śpiączce. W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie na wniosek prokuratora orzekł o zabezpieczeniu postępowania poprzez wyrażenie zgody na przetransportowanie mężczyzny na terytorium Polski.

Pytany, czy fakt wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej może wpłynąć na kwestię wykonalności piątkowego orzeczenia, wiceminister sprawiedliwości odpowiedział, że "utrudnia to procedurę w tej sprawie, ale nie uniemożliwia wykonania polskiego orzeczenia". "W zakresie wykonania tego orzeczenia wchodzi w grę prawo krajowe Wielkiej Brytanii" - dodał.

Aparatura podtrzymująca życie została odłączona po raz czwarty

15 grudnia brytyjski Sąd Opiekuńczy - specjalny sąd zajmujący się wyłącznie sprawami dotyczącymi osób ubezwłasnowolnionych lub niemogących samodzielnie podejmować decyzji - uznał, że żona mężczyzny wie lepiej niż jego matka i siostry, jaka byłaby jego wola. Orzekł też, że w obecnej sytuacji podtrzymywanie życia mężczyzny nie jest w jego najlepszym interesie i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną, by do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał. Sąd nie zgodził się też na przetransportowanie pacjenta do Polski, argumentując, że wiązałoby się to z dużym ryzykiem śmierci w trakcie transportu, co byłoby bardziej uwłaczające godności niż odłączenie aparatury.

Aparatura podtrzymująca życie została odłączona po raz czwarty. W pierwszych trzech przypadkach z powrotem ją przyłączono - po dwóch, pięciu i trzech dniach - w związku ze złożonym wnioskiem o apelację, którego nie przyjęto, w związku z nowymi dowodami przedstawianymi przez tę część rodziny, która walczy o podtrzymywanie życia oraz z powodu skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, której ten jednak nie przyjął.

Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska mówił w sobotę, że z logistycznego punktu widzenia jesteśmy gotowi na transport Polaka w śpiączce z Wielkiej Brytanii. Neurochirurg prof. Wojciech Maksymowicz mówił zaś kilka dni temu, że klinika Budzik dla dorosłych w Olsztynie opiekuje się chorymi po udarach i może przyjąć Polaka z Wlk. Brytanii.(PAP)

Autor: Marcin Jabłoński, Bartłomiej Niedziński 

mmi/, lp/