Chiny. Klub korespondentów: władze ChRL drastycznie ograniczyły wolność mediów

2021-03-01 08:59 aktualizacja: 2021-03-01, 12:34
Hongkong, Chiny, Fot. PAP/EPA / JEROME FAVRE
Hongkong, Chiny, Fot. PAP/EPA / JEROME FAVRE
Wolność mediów w Chinach gwałtownie się zmniejszyła, a władze drastycznie nasiliły działania przeciwko zagranicznym dziennikarzom, m.in. pod pretekstem pandemii Covid-19 – ocenił w poniedziałek Klub Korespondentów Zagranicznych w Chinach (FCCC) na podstawie ankiety.

Po raz trzeci z rzędu ani jeden z korespondentów nie uznał w dorocznym badaniu, że warunki pracy w Chinach uległy poprawie. Raport opracowano na podstawie ankiety z udziałem 150 korespondentów oraz rozmów z szefami placówek zagranicznych mediów w Chinach – wyjaśnił FCCC.

„Chińskie władze dramatycznie nasiliły w 2020 roku działania w celu utrudnienia pracy zagranicznym korespondentom. Wszystkie gałęzie władzy państwowej, w tym systemy nadzoru wprowadzone, by opanować koronawirusa, zostały wykorzystane do nękania i zastraszania dziennikarzy, ich chińskich kolegów po fachu, a także osób, z którymi zagraniczna prasa chciała robić wywiady” – napisano w raporcie.

Klub wyraził „skrajne rozczarowanie” z powodu „szybkiego zmniejszania się” wolności słowa i wolności prasy w Chinach, szczególnie w kontekście zaplanowanych na 2022 rok Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.

„Byłem zaskoczony poziomem zastraszania i nękania w tym roku, szczególnie w przypadku jakichkolwiek doniesień związanych z koronawirusem (…) W skrócie, w tym roku to wyszło poza skalę” – powiedział cytowany w sprawozdaniu z ankiety korespondent jednego z brytyjskich mediów.

„Podczas licznych wyjazdów reporterskich byliśmy bez przerwy śledzeni przez nawet tuzin nieoznakowanych samochodów. Nękano nas, grożono nam i powstrzymywano nas przed zdobywaniem materiału, odmawiano wstępu do hoteli, a później, po powrocie do Pekinu, wezwano nas do chińskiego MSZ i zarzucono nam, że to my jesteśmy odpowiedzialni” – wyjaśnił ten dziennikarz, którego nazwiska nie podano.

Chińska propaganda promowała teorię że koronawirus przybył do Chin z zagranicy

FCCC zwraca również uwagę, że chińska propaganda promowała teorię, zgodnie z którą koronawirus przybył do Chin z zagranicy. Spowodowało to wzrost nastrojów ksenofobicznych i dodatkowo utrudniło życie i pracę zagranicznych dziennikarzy w Chinach – oceniono w raporcie.

Na ograniczanie możliwości pracy poskarżyło się w ankiecie wszystkich 18 zagranicznych dziennikarzy, którzy starali się opisywać sytuację w regionie Sinciang na zachodzie ChRL. Chińskie władze odrzucają tymczasem oskarżenia o ludobójstwo, łamanie praw człowieka i wykorzystywanie pracy przymusowej mieszkających w tym regionie Ujgurów i innych muzułmanów.

O restrykcjach mówi również większość spośród korespondentów, którzy próbowali pracować w regionach zamieszkanych przez Tybetańczyków, w Mongolii Wewnętrznej, w zagłębiach przemysłowych, a także w pobliżu granic z państwami Azji Południowo-Wschodniej - wynika z raportu.

FCCC przypomina, że dwaj korespondenci mediów australijskich zostali w 2020 roku uwikłani w śledztwo dotyczące bezpieczeństwa państwowego, byli w nocy nachodzeni i przesłuchiwani przez funkcjonariuszy. Chińskie władze zakazały im wyjazdu, ale ostatecznie – po negocjacjach dyplomatycznych na wysokim szczeblu – pozwolono im wrócić do Australii.

Według jednego z tych dziennikarzy, Michaela Smitha z dziennika „Australian Financial Review”, zakaz wyjazdu wobec korespondentów pokazuje, że stare reguły już nie obowiązują. „Zanim to się stało, zakładaliśmy, że jako korespondenci zagraniczni w najgorszym wypadku będziemy deportowani albo odbiorą nam wizy” – powiedział Smith.

Klub zaznacza, że w pierwszej połowie 2020 roku z Chin wydalono co najmniej 18 dziennikarzy amerykańskich gazet - „New York Times”, „Wall Street Journal” i „Washington Post”. Wizy dziennikarskie stały się kartą przetargową w narastającym sporze amerykańsko-chińskim, a Waszyngton również wydalił wielu dziennikarzy chińskich.

W 2020 roku chińskie władze zatrzymały również posiadającą obywatelstwo Australii dziennikarkę państwowej chińskiej telewizji Cheng Lei, a także Chinkę Haze Fan, która pracowała w chińskim biurze agencji Bloomberg. Obie kobiety wciąż są w areszcie, podejrzewane o zagrożenie bezpieczeństwu państwa. (PAP)

io/