Białoruś. Wyroki dla dziennikarki i lekarza za ujawnienie trzeźwości zabitego opozycjonisty

2021-03-02 16:53 aktualizacja: 2021-03-02, 18:25
Kaciaryna Barysewicz i Arciom Sarokin w sądzie w Mińsku. Fot. PAP/EPA/SERGEI SHELEG
Kaciaryna Barysewicz i Arciom Sarokin w sądzie w Mińsku. Fot. PAP/EPA/SERGEI SHELEG
Na sześć miesięcy kolonii karnej skazano we wtorek białoruską dziennikarkę Kaciarynę Barysewicz, która opublikowała informację, że wbrew twierdzeniom władz pobity na śmierć działacz Raman Bandarenka nie był pijany. Lekarz Arciom Sarokin dostał dwa lata w zawieszeniu.

Sąd w Mińsku uznał Barysewicz i Sarokina za winnych „ujawnienia tajemnicy lekarskiej”. Obojgu nakazano też zapłacenie grzywny: pracującej w niezależnym portalu tut.by dziennikarce – 2900 rubli białoruskich (4200 zł), zaś lekarzowi – 1450 rubli (2100 zł).

Sprawa dotyczy ujawnienia informacji o stanie zdrowia Bandarenki, który zmarł w listopadzie ubiegłego roku najpewniej w efekcie pobicia przez białoruskich funkcjonariuszy.

Bandarenka 11 listopada wieczorem wyszedł na podwórko przed swoim domem – nazywane, ze względu na dużą aktywność w czasie protestów przeciwko Alaksandrowi Łukaszence, Placem Przemian. Nieznajomi mężczyźni, prawdopodobnie funkcjonariusze w cywilu, likwidowali biało-czerwono-białe wstążki, którym ozdobione było podwórko. Doszło do wymiany zdań, potem do przepychanki, w trakcie której Bandarenka miał upaść i uderzyć się w głowę. Następnie został siłą zaniesiony przez mężczyzn do nieoznakowanego busa. Wydarzenia te odtworzono później na podstawie relacji świadków i nagrań wideo.

Kilka godzin później Bandarenka trafił do szpitala z ciężkimi obrażeniami, w tym pękniętą czaszką. Niedługo potem zmarł.

Oficjalnie władze komentowały to zajście jako "sąsiedzką kłótnię" i twierdziły, że milicja znalazła nieprzytomnego Bandarenkę na ulicy. Później Komitet Śledczy podał, że Bandarenka był pijany. Zgodnie z ujawnioną kartą wypisową zmarłego, miał on "0 proc. alkoholu we krwi".  (PAP)

autor: Małgorzata Wyrzykowska

mst/