Herpeswirus u koni nie ma nic wspólnego z COVID-19

2021-03-06 09:11 aktualizacja: 2021-03-06, 13:23
Florianka. Fot. PAP/Wojtek Jargiło
Florianka. Fot. PAP/Wojtek Jargiło
Z powodu przypadków postaci neurologicznej zakażenia herpeswirusem u koni w trakcie zawodów w Hiszpanii, Międzynarodowa Federacja Jeździecka (FEI) odwołała imprezy w 10 krajach Europy, w tym w Polsce. Zajmujący się chorobami zakaźnymi koni Lucjan Witkowski z SGGW uspokaja jednak, że ten rodzaj wirusów nie ma nic wspólnego z COVID-19.

Doktor habilitowany Lucjan Witkowski, pracownik Samodzielnego Zakładu Epidemiologii i Ekonomiki Weterynaryjnej Instytutu Medycyny Weterynaryjnej SGGW w Warszawie, zaznaczył, że herpeswirusy koni (Equine Herpes Virus – EHV) są znane nauce od lat, a mimo słusznych skojarzeń z wirusem opryszczki, też wywoływanej przez herpeswirusy, nie przenoszą się na ludzi i nie mają nic wspólnego z pandemią koronawirusa.

"Rozróżniamy 9 typów końskich herpeswirusów, ale najbardziej problematyczne to EHV-1 i EHV-4. Herpeswirusy ewoluowały wraz z końmi i świetnie się do nich dostosowały. Kontakt z wirusem oznacza dożywotnie zakażenie, dlatego większość koni jest nimi trwale zakażona i zwykle nie ma objawów choroby. Najczęściej konie zarażają się jako źrebięta i chorują łagodnie z objawami grypopodobnymi, jak gorączka, katar czy kaszel. Po przechorowaniu zwierzę funkcjonuje normalnie, ale ma w sobie wirusa" - powiedział PAP Witkowski.

Członek zarządu Polskiego Towarzystwa Hipiatrycznego tłumaczył, że trwałe zakażenie oznacza, że przez większość czasu wirus pozostaje w "uśpieniu" i nie jest niebezpieczny, a dopiero w sytuacji osłabienia odporności się aktywuje. Objawy oddechowe wywoływane przez EHV-1 i EHV-4 są niemal normą, zwłaszcza u źrebiąt oraz młodych koni wyścigowych i sportowych, a co roku występują też spowodowane tym wirusem poronienia u klaczy. Obawa organizatorów zawodów jeździeckich dotyczy postaci neurologicznej wirusa.

"EHV-1 uszkadza naczynia krwionośne, co prowadzi do uszkodzenia okolicznych tkanek. Jeśli ma to miejsce w górnych drogach oddechowych to pojawiają się objawy grypopodobne, jeśli w łożysku czy tkankach płodu, to kończy się to poronieniem. Natomiast jak jest to naczynie w rdzeniu kręgowym czy mózgu, to objawia się zaburzeniami neurologicznymi. To stosunkowo rzadka sytuacja, ale najgorsza z możliwych" -  zaznaczył.

Objawy kliniczne są zróżnicowane - od niewielkich zaburzeń neurologicznych, np. chybotliwego chodu, do bardzo ciężkiego przebiegu, z atakami padaczkopodobnymi.

Lucjan Witkowski: Odwołanie imprez jeździeckich wywołało lawinę, nie zawsze prawdziwych wiadomości i panikę

"Odwołanie imprez jeździeckich wywołało lawinę nie zawsze prawdziwych wiadomości i panikę u właścicieli koni w całej Europie, mimo że wielokrotnie notowaliśmy przypadki postaci neurologicznej i aktualnie mamy w Polsce konie z takimi objawami w kilku stajniach. Dlatego zaskakujące jest, że panikę wywołała sytuacja z Hiszpanii, a nie przypadki, z jakimi ciągle mamy do czynienia w kraju" - powiedział.

Na pytanie, czy pandemia COVID-19 wśród ludzi mogła spotęgować strach, powiedział, że to zagadnienie raczej dla socjologów czy psychologów, ale zauważalny jest wzrost zainteresowania szczepieniami.

"Odbieram teraz masę telefonów, w tym od lekarzy weterynarii, którym jestem wdzięczny za informacje i dostęp do materiału do badań. Do nich z kolei dzwonią dziesiątki osób, które w każdym innym niż zwykle ruchu konia widzą chorobę. Nagle wszyscy pytają o szczepienia" - nadmienił.

Jak zaznaczył, dotychczasowe zainteresowanie szczepieniami przeciwko herpeswirusom było znikome. W Polsce zazwyczaj szczepione jest około 1-2 proc. zwierząt, głównie klaczy w stadninach hodowlanych, a w ciągu ostatnich dwóch dni zabrakło w kraju szczepionek.

Podkreślił też, że zaszczepienie konia chroni go przed postacią oddechową, a odpowiedni program szczepień i bioasekuracja zmniejsza ryzyko poronień w stadninach. Nie ma jednak szczepionki, która by zabezpieczała przed postacią neurologiczną.

To nie pierwszy przypadek odwoływania jeździeckich imprez sportowych przez zagrożenie chorobami

To nie pierwszy przypadek odwoływania jeździeckich imprez sportowych przez zagrożenie chorobami. W 2020 roku szerzyło się wśród polskich koni sportowych wirusowe zapalenie tętnic, co spowodowało anulowanie licznych zawodów. We Francji i Anglii przyczyną zamykania torów wyścigowych był czasem EHV-1, ale najczęściej powodem takich decyzji jest grypa koni. Jej ostatnia epidemia miała miejsce w Europie Zachodniej, USA i Afryce w ostatnich dwóch, trzech latach. Zdarzają także się masowe zachorowania koni na inne choroby, jak zołzy.

Medycynie znane są inne groźne choroby, które mogą dotyczyć zarówno koni, jak i ludzi.

"To zakażenie wirusem Zachodniego Nilu przenoszone przez komary. Przypadki tej wydającej się być egzotyczną choroby u koni i ludzi, w tym śmiertelne, występowały dotychczas w Europie na południe od nas, głównie we Włoszech, Grecji, Rumunii i na Węgrzech. Ale od 2018 roku to choroba endemicznie występująca w Niemczech, czyli w naszych warunkach geograficznych. Dotychczas nie potwierdziliśmy u konia z Polski przypadku Zachodniego Nilu, ale jest to tylko kwestią czasu. Na szczęście, dla koni są dostępne szczepionki skutecznie chroniące przed tą chorobą" - przekazał Witkowski.

Zachęcił właścicieli koni do współpracy z lekarzami weterynarii i do stosowania szczepień profilaktycznych. Wskazał, że kwarantanna, czyli czasowa izolacja dla koni wracających z zawodów i innych koni wprowadzanych do stajni, oraz podstawowe zasady bioasekuracji są kluczowe w zapobieganiu szerzeniu się chorób zakaźnych, w tym postaci neurologicznej zakażenia EHV-1.(PAP)

Autor: Anna Kalinowska

mst/