Szef klubu PiS pytany w Programie Trzecim Polskiego Radia o trzecią falę epidemii COVID-19 i czy polska służba zdrowia ją wytrzyma odparł: "Tego nikt nie wie".
"Miejmy nadzieję, że prognozy, które mówią, że mniej więcej za tydzień będzie szczyt i potem jakieś spłaszczenie tej fali, są prawdziwe. Jeżeli tak nie jest, to rzeczywiście grozi nam bardzo poważna sytuacja" - mówił.
Dopytywany czy grozi nam "zamknięcie" Polski, tak jak to mówił w poniedziałek główny doradca premiera ds. COVID-19 prof. Andrzej Horban, Terlecki zwrócił uwagę, że obecnie w wielu krajach Europy są bardziej restrykcyjne ograniczenia niż w Polsce.
"W Polsce próbuje się uniknąć najgorszego, tego pełnego lockdownu, ale nie wiadomo, czy on nie będzie konieczny w sytuacji, gdyby przybywało zarażeń, gdyby przybywałoby też śmierci w wyniku koronawirusa" - przyznał.
Pytany czy on sam jest za wprowadzeniem bardziej restrykcyjnych obostrzeń, szef klubu PiS odparł, że w tej chwili jeszcze nie. Zaznaczył jednocześnie, że nie wiadomo, co się stanie za kilka dni czy za 2-3 tygodnie.
"Jeśli przekroczymy pewien pułap bezpieczeństwa, to jest prawdopodobnie 30-40 tys. (zakażeń) dziennie, to niezbędne będą bardzo radykalne działania" - oświadczył.
Dopytywany czy włącznie z zamknięciem kościołów, Terlecki powiedział: "No pewnie, łącznie z zamknięciem kościołów, wszystkich miejsc publicznych oczywiście".
Na uwagę, że zbliżają się święta wielkanocne, Terlecki odparł: "No, to jest dramat. Co możemy na to poradzić". (PAP)
autor: Rafał Białkowski
liv/