"Działania reżimu dyktatora Aleksandra Łukaszenki wobec liderów mniejszości budzą obawy wśród Polaków na Białorusi. W kraju mieszka około 300 tysięcy Polaków lub Białorusinów polskiego pochodzenia, większość z nich na zachodzie, w pobliżu granicy z Polską. O tym, że ich obawy nie są bezpodstawne, świadczą nie tylko aresztowania, ale także innego rodzaju zastraszania: na przykład, białoruska dziennikarka Hanna Liubakova donosi, że dyrektorzy szkół językowych są proszeni o przekazywanie władzom nazwisk uczniów uczących się języka polskiego" - zauważa "Welt".
Reakcja stolicy Polski na działania Białorusi nastąpiła szybko: premier Mateusz Morawiecki zagroził podjęciem „kroków ekonomicznych” w celu uwolnienia "zakładników reżimu", jak powiedział. W rozmowie z dziennikiem "Welt" wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz powiedział: "Eskalacja Łukaszenki nie pozostanie bez odpowiedzi, zapewniam".
Przydacz jest zdania, że UE nie może zamykać oczu. "Jako wspólnota nie możemy tego tolerować" - podkreślił minister.
Polska w każdym razie nie chce już dłużej czekać. Teraz sama nałożyła sankcje na sędziego prowadzącego proces przewodniczącej Związku Polaków, potwierdził Przydacz dziennikowi "Welt".
"Represje reżimu Łukaszenki wobec mniejszości polskiej to kolejny etap eskalacji konfliktu na Białorusi. Dyktator nie tylko atakuje mniejszość etniczną, ale także "bilateralizuje" konflikt, który jest skierowany przeciwko polskiemu rządowi, a tym samym członkowi UE" - pisze dziennik - "To stanowi problem dla UE. Nawet gdy reżim brutalnie stłumił masowe protesty w zeszłym roku, Europejczycy znaleźli odpowiedź późno po zaciętej walce i zgodzili się na stosunkowo łagodne sankcje - 88 osób i siedem organizacji znajduje się obecnie na liście sankcyjnej UE".
"Teraz Polska domaga się solidarności od UE - w czasie, gdy Komisja zajmuje się głównie kryzysem koronawirusowym. (...) Jednak bez szybkiego, skoordynowanego podejścia w UE Polska jest zmuszona działać samodzielnie. Istnieje groźba eskalacji spirali między Warszawą a Mińskiem" - pisze gazeta.
Viola von Cramon-Taubadel, eurodeputowana odpowiedzialna za Białoruś, w odpowiedzi na pytanie "Welt" stwierdziła jednoznacznie, iż fakt, że Łukaszenko przetrzymuje obecnie polską mniejszość w swoim kraju jako zakładników i nakłada całkowicie arbitralne kary, jest międzynarodowym skandalem dyplomatycznym i powinien zostać odpowiednio ukarany przez społeczność międzynarodową. "Aresztowanie Polonii jest absolutnie niedopuszczalne" - powiedziała europosłanka Zielonych.
"Takie deklaracje są mile widziane w Warszawie, ale nie zastąpią działań" - podkreśla jednak autor tekstu w "Welt".
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
liv/