13-letni Nasir z Afganistanu jest jednym z dzieci, które Niemcy przyjęły w zeszłym roku z obozu dla uchodźców w Morii. "Można by pomyśleć, że miał szczęście. Jednak jego historia jest w rzeczywistości przykładem tego, jak (...) nieprzyjazna wobec dzieci i rodziny może być niemiecka polityka azylowa" - pisze Elger.
Spiegel podkreśla, że "dla Nasira nowe życie w Niemczech ma pewien haczyk: nastolatek musi tu żyć bez rodziny". Nie wolno mu ściągnąć matki, która została w Iranie z jego jedenastoletnim bratem. Podobnie jak swojej siostry i jej rodziny, z którymi kiedyś trafił na Lesbos. Młoda kobieta i jego szwagier nie spełnili warunków programu przyjęć ze względów humanitarnych, w ramach którego Nasir przyjechał do Niemiec w kwietniu 2020 r. Aby się zakwalifikować, trzeba było być niepełnoletnim i bez rodziców".
Wniosek Nasira o azyl w Niemczech został niedawno rozstrzygnięty w Hanowerze: chociaż może on pozostać w kraju na podstawie tzw. zakazu deportacji, nie ma jednak prawa do łączenia rodzin. "Ale państwo niemieckie płaci za jego aparat ortodontyczny" - cierpko zauważa publicystka.
Spiegel zapytał federalnego ministra spraw wewnętrznych Horsta Seehofera, jak wygląda jego dotychczasowy bilans dotyczący przyjmowania dzieci uchodźców z Morii. Minister Odpowiedział, że "uporządkowaliśmy politykę migracyjną. Jest to ważne, ponieważ bez porządku zmniejsza się akceptacja wśród ludności. Przyjmujemy tych, którzy potrzebują ochrony, a ci, którzy nie mają prawa zostać, muszą wyjechać".
"W odniesieniu do sprawy Nasira jest to cyniczne" - uważa Elger - "Jaki powinien być "porządek w polityce migracyjnej"? Ortodoncja zamiast łączenia rodzin?"
Katrin Elger: nikt nie może oczekiwać, że Niemcy przyjmą wszystkich
"Nikt nie może oczekiwać, że Niemcy przyjmą wszystkich. Ale prawa regulujące migrację muszą być również dobrze przemyślane", pisze Katrin Elger. Jej zdaniem "ci, którzy nie zdołają położyć kresu katastrofalnym warunkom panującym w obozach dla uchodźców, muszą przynajmniej wyprowadzić z nich dzieci. A kto zabiera dzieci, musi także umożliwić im przebywanie z rodziną. Wszystko inne jest nieprzyjazne dzieciom".
"Cały system jest chory", uważa autorka. "Każdej parze z dziećmi, która wyrusza w drogę, jest trudniej od pierwszej chwili niż samotnemu mężczyźnie. Przekraczanie Morza Śródziemnego z małymi dziećmi lub nawet niemowlętami jest trudniejsze (...) - podobnie jak próba nielegalnego przedostania się przez oficjalne greckie ośrodki recepcyjne do Niemiec, aby bezpośrednio ubiegać się o azyl".
"Ci, którzy są słabi, pozostają w tyle", konkluduje Katrin Elger. "Kobiety, dzieci, osoby starsze, chorzy. Na przykład matka Nasira z cukrzycą. Albo jego jedenastoletni brat, który obecnie pracuje na budowie w Iranie, aby mogli utrzymać się na powierzchni. Nasir mówi, że oboje często nie mają do jedzenia nic więcej, niż kawałek chleba".
Obóz dla uchodźców Moria był największym obozem dla uchodźców w Europie. We wrześniu 2020 spłonął, a obecnie na jego miejscu funkcjonuje obóz tymczasowy otoczony drutem kolczastym. Przebywa w nim ok. 3 tys. uchodźców, głównie z Syrii.
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
mst/