Wniosek w tej sprawie został skierowany do SN w połowie marca. Prokuratura Krajowa informowała wtedy, że w związku z tym, iż sędzia Tuleya po raz trzeci - mimo prawnego obowiązku - nie stawił się na przesłuchanie w prokuraturze, Wydział Spraw Wewnętrznych PK wystąpił do Izby Dyscyplinarnej o zgodę na jego przymusowe doprowadzenie.
Rozstrzygający sprawę w Izbie Dyscyplinarnej sędzia Adam Roch przyznał wprawdzie w uzasadnieniu swojej decyzji, że przesłanki formalne do złożenia takiego wniosku przez PK zostały spełnione - sędzia Tuleya nie stawiał się na wezwania prokuratury. "Taka postawa sędziego wskazuje, że nie zamierza on dobrowolnie stawić się na wezwanie" - przyznał sędzia Roch mówiąc o Tuleyi.
"Nie znaczy to jednak, że sąd dyscyplinarny rozpoznając wniosek o wyrażenie zgody na zatrzymanie sędziego może się ograniczyć tylko do zbadania istnienia warunków formalnych" - podkreślił Roch.
Dodał, że SN ma obowiązek zbadania, czy takie zatrzymanie byłoby adekwatne "do zaistniałej sytuacji procesowej", co wymaga analizy zebranego w sprawie materiału dowodowego. Jak zaznaczył, wcześniejsze uchylenie immunitetu Tuleyi - choć prawomocne - nie jest rozstrzygające przy decydowaniu o zgodzie na zatrzymanie.
W listopadzie ub.r. na wniosek prokuratury Izba Dyscyplinarna SN prawomocnie uchyliła immunitet sędziemu. Powodem wniosku prokuratury ws. uchylenia immunitetu sędziego było podejrzenie ujawnienia informacji ze śledztwa oraz danych i zeznań świadka, które miały narazić bieg postępowania. Chodziło o śledztwo ws. obrad Sejmu w Sali Kolumnowej z 16 grudnia 2016 r., które zostało dwukrotnie umorzone przez prokuraturę. W grudniu 2017 r. Sąd Okręgowy w Warszawie pod przewodnictwem sędziego Tuleyi uchylił decyzję prokuratury o pierwszym umorzeniu śledztwa. Sędzia zezwolił wówczas mediom na rejestrację ustnego uzasadnienia postanowienia sądu.
Sędzia Roch odnosząc się do sprawy planowanych zarzutów wobec Tuleyi wskazał, że "istnieją poważne argumenty wskazujące na dopuszczalność publicznego przeprowadzenia posiedzenia w przedmiocie rozpoznania zażalenia na postanowienie prokuratora o zaniechaniu ścigania z będącą konsekwencją jawności możliwością rozpowszechniania wiadomości" ze śledztwa.
"Należy zwrócić uwagę, że prowadząca śledztwo prokurator przesłuchana w charakterze świadka zeznała, że publiczne ogłoszenie ustnych motywów postanowienia przez sędziego Tuleyę nie utrudniło jej w żaden sposób postępowania" - podkreślił sędzia Roch.
Ponadto - jak mówił - w śledztwie prowadzonym wobec Tuleyi "nie ustalono, które konkretnie informacje ujawnione w czasie posiedzenia przez sędziego Tuleyę" miały charakter informacji nieznanych wcześniej opinii publicznej. "Brak precyzyjnego, weryfikowalnego określenia przedmiotu zarzucanego sędziemu czynu w istocie uniemożliwia choćby uprawdopodobnienie tego, czy rzeczywiście doszło do rozpowszechnienia konkretnych wiadomości" - wskazał Roch.
Jak zaznaczył sędzia SN, nie można więc mówić o jakimkolwiek zagrożeniu dla śledztwa ws. obrad w Sali Kolumnowej Sejmu, co skutkuje tym, że podejrzenie popełnienia przestępstwa przez sędziego Tuleyę nie jest dostatecznie uprawdopodobnione.
Posiedzenie ws. Tuleyi trwało ponad 20 godzin
Niejawne posiedzenie Izby Dyscyplinarnej w tej sprawie rozpoczęło się w środę w południe i trwało niemal do północy - blisko 12 godzin. W czwartek od południa sąd kontynuował procedowanie i zakończył je po godz. 22. Łącznie więc SN rozpoznawał ten wniosek ponad 22 godziny - co, jak przyznał rzecznik prasowy Izby Dyscyplinarnej Piotr Falkowski jest rekordem w tego typu sprawach.
Sędzia Tuleya w czasie rozpatrywania wniosku PK przez SN był przed gmachem sądu wraz z osobami wyrażającymi dla niego wsparcie. "Mała bitwa, którą dziś wygraliśmy, ale wojna w obronie praworządności jeszcze trwa. Nie skończyła się, walczymy do końca" - powiedział ogłoszeniu decyzji SN.
"Pamiętajmy, że kiedy był uchylany immunitet, to też w pierwszej instancji Izba Dyscyplinarna nie uchyliła go i na skutek zażalenia prokuratury w drugiej instancji już ten immunitet uchyliła" - przypomniał Tuleya.
Po ogłoszeniu orzeczenia prokurator Czesław Stanisławczyk powiedział PAP, że decyzja co do ewentualnego zaskarżenia decyzji SN zostanie podjęta po otrzymaniu jej pisemnego uzasadnienia. "Sądy są po to, żeby wydawać orzeczenia, a te czasem są zgodne z wnioskami, a czasem nie" - powiedział. Jak zaznaczył, tym razem nie było ono zgodne, w przeciwieństwie do poprzedniego orzeczenia. Podkreślił, że dostrzega różnice między czwartkowym stanowiskiem Izby Dyscyplinarnej, a stanowiskiem wyrażonym przez tę Izbę w uchwale o uchyleniu immunitetu Tuleyi.
Z kolei obrońca sędziego mec. Jacek Dubois komentując orzeczenie wyraził zadowolenie i powiedział, że "prawo wróciło nad Wisłę". "Przyzwoitość prawa i rozsądku została przywrócona. Dowiedzieliśmy się, dlaczego Igor Tuleya jest wzorowym sędzią i nie było żadnych podstaw, żeby przechodził tę gehennę, którą mu zgotowano przez kilkanaście miesięcy" – dodał adwokat.
Dubois wyraził nadzieję, że po czwartkowym orzeczeniu "rozsądek wróci do prokuratury". "Jeżeli nie ma podstaw do postawienia zarzutu, a taki zarzut formalnie jest w aktach i taki stan będzie się utrzymywał, to jest przekroczenie uprawnień i wchodzimy w sferę karalności, ale po drugiej stronie" – ocenił mec. Dubois.
Tuleya z kolei na koniec podziękował za wsparcie w imieniu swoim i "wszystkich sędziów". "To wszystko tak naprawdę dzięki państwu. Prawnicy, sędziowie bez wsparcia obywateli nic by nie zrobili" - oznajmił zwracając się do zgromadzonych przed SN. Zebrani zaś skandowali: "Murem za Tuleyą!". (PAP)
autorzy: Marcin Jabłoński, Mateusz Mikowski
liv/