Na zdjęciu sprzed sześciu lat, które obiegło świat, żołnierz Dipak Rai trzyma wysoko w górze czteromiesięcznego Sonisha, przyglądając się pokrytej pyłem twarzy i ubraniu dziecka.
Po 22 godzinach spędzonych pod gruzami czteropiętrowego budynku, Sonish miał ledwie małe zadrapanie na lewym udzie. „Cudem uratowane dziecko” - krzyczały tytuły światowych gazet i zagranicznych portali. Dzień wcześniej, kilka minut przed południem 25 kwietnia 2015 r. ziemia zatrzęsła się w Nepalu, zabijając ok. 9 tys. ludzi.
„Wszyscy sąsiedzi zebrali się by ratować ludzi, ale gdy za każdym razem wyciągano kolejne zwłoki, straciliśmy nadzieję, że Sonish przeżył tak długo po trzęsieniu” - wspomina w rozmowie z tygodnikiem „Nepali Times” Shyam Awal, ojciec Sonisha.
„Jest dociekliwym rozrabiaką” - opisuje Rashmila Awal, mama sześciolatka. „Wciąż pyta mnie, kiedy odbudujemy dom” - dodaje przyznając, że nie wie, co odpowiedzieć. Rashmila dorabia na życie szyjąc ubrania. Shyam, kierowca ciężarówki, w czasie pandemii koronawirusa przez kilka miesięcy nie miał pracy. Lockdown zamknął wszystkich Nepalczyków w domach i zabrał pracę w fabrykach, sklepach i transporcie.
Awalowie nie mają za co odbudować domu. Sława „cudownego dziecka” trwała tylko chwilę. Sonisha odwiedził premier i nepalscy dygnitarze, ale o rodzinie, oprócz armii fundującej stypendium dzieciom, szybko zapomniano. Władze obiecujące odszkodowania długo ociągały się z wypłatami, które trafiały do ofiar trzęsienia po kilku latach lub wcale.
„Ludzie musieli sobie sami radzić” - mówi PAP Jawahar Manandhar, który mieszka w starej części Katmandu. „Szybko stało się jasne, że nie można czekać na pomoc władz, bo mają inne priorytety” - dodaje.
Priorytetem miała być odbudowa infrastruktury, w tym szkół i szpitali. Według danych Narodowego Urzędu Odbudowy (NRA) w trzęsieniu ucierpiało ponad 9 tys. szkół w 31 dystryktach, ale w ciągu 6 lat odbudowano lub naprawiono ok. 6,2 tys. placówek.
„Dlatego boli, gdy priorytetem państwa jest wieża widokowa za niemal 3,5 mld rupii (ok. 110 mln zł), a nie szkoły” - mówi PAP Gyanendra Karki, dyrektor szkoły w północnym Katmandu. Budżet NRA na odbudowę szkół w bieżącym rok miał wynieść ok. 9 mld rupii (ok. 282 mln zł).
Szósta rocznica tragicznego trzęsienia ziemi w Nepalu
Karki mówi o 61-metrowej wieży Dharahara z 1832 r., którą władze inaugurują w sobotę, dzień przed 6. rocznicą trzęsienia. „Nawet jeśli Dharahara ma historyczne znaczenie, to te szkoły powinny mieć pierwszeństwo, bo dzieci na wsiach wciąż nie mają gdzie się uczyć” - dodaje Karki.
„Trzęsienie ziemi najbardziej dotknęło biedniejsze wioski w dystryktach Sindhupalchowk, Dolakha i Ramechhap, a nie w samym Katmandu” - tłumaczy PAP Akka Lama, przedsiębiorca i artysta z Katmandu, który jeszcze przed trzęsieniem ziemi przez wiele lat pomagał budować szkoły na wsiach.
„Katmandu jest bogate, bo przyciąga ludzi z całego kraju i kapitał, więc ludzie mogli się odbudować bez pomocy państwa” - przyznaje. „Ale ludzie na wsiach, poza szlakami turystycznymi żyją albo z roli, albo z wyjazdów za pracą do Zatoki Perskiej” - dodaje.
„Przez pierwsze lata po trzęsieniu ziemi ludzie mieszkali pod brezentami i tak też wyglądały prowizoryczne szkoły” - mówi PAP Guna Lama Bahadur, który pracuje ze społecznościami dotkniętymi trzęsieniem ziemi na wschód od Katmandu.
„Do trudno położonych wiosek nie dotarła pomoc rządu i organizacji pozarządowych. Z tych wiosek zaczęli wyjeżdżać młodzi ludzi za pracą i zostali tam sami dziadkowie. Młodym zajęło kilka lat pracy w Katarze, Arabii Saudyjskiej i Malezji, żeby przysłać pieniądze na odbudowę” - tłumaczy.
Historie ludzi, którzy przeżyli trzęsienie ziemi w Nepalu
„Najpierw wyjechałem do Katmandu, żeby pracować w kuchni” - mówi PAP 24-letni Prasad Tamang z dystryktu Okhaldunga na wschodzie kraju. „Po dwóch latach pracowałem już w Delhi, ale wciąż zarabiałem za mało, żeby pomóc ojcu odbudować dom. Dlatego sprzedaliśmy część ziemi i mogłem opłacić agenta, który znalazł mi pracę w Katarze” - opowiada dodając, że w Katarze znalazł się tuż przed wybuchem pandemii.
„Czasami człowiek ma po prostu pecha” - mówi wzruszając ramionami. Tamang po kilku miesiącach bez grosza przy duszy wylądował w Katmandu. „Znalazłem się w punkcie wyjścia. Jak sześć lat temu” - zauważa.
Tamang nie chce wracać do rodzinnej Okhaldungi. Liczył na pracę w kuchni w Katmandu lub w schroniskach w dolinie Langtangu, na granicy z Tybetem. „Pracę miał mi dać znajomy z Langtangu. Pandemia miała się skończyć w tym roku i turyści zaczęli powoli przyjeżdżać” - opowiada.
Tuż przed wyjazdem do Langtangu zadzwonił jednak właściciel schroniska i powiedział, że w dolinie za mało jest turystów i pracy dla niego nie ma. „Po trzęsieniu ziemi, kto przeżył, zapożyczył się od rodziny, nabrał kredytów i odbudował z myślą o turystach” - opowiada PAP Tashi Tsering, właściciel schroniska w Kandżin Gompie, w dolinie Langtangu.
Dla Tseringa rocznica trzęsienia ziemi jest za każdym razem bolesnym przeżyciem. Dzień wcześniej ludzie z sąsiednich wiosek przybyli do wioski Langtang na biesiadę ku czci zmarłego. Lawina lodu i kamieni zmiotła nie tylko największą wioskę w dolinie, ale również zabiła gości, którzy nie wrócili na noc do domów. Ocaleni nie mieli wyboru - odbudowali się powyżej starej wioski.
„Sześć lat po trzęsieniu ziemi wciąż odbudowujemy Nepal” - mówi PAP Sailesh Rajbandhari z Katmandu. „Nepali Times” podaje, że trzęsienie ziemi zniszczyło 858 tys. domów w Nepalu, z czego 69 proc. odbudowano. Z 544 szpitali i przychodni, odbudowano ok. 380 placówek. Połowa z 920 świątyń została odtworzona.
Rajbandhari należy do grupy obywatelskiej budującej świątynię Kasthamandap, najstarszą budowlę Katmandu, od której miasto wzięło nazwę. Odmówili pomocy zagranicznej i samodzielnie, ale przy udziale ekspertów odbudowali świątynię.
„Katmandu wstawało z kolan, odbudowywało się po innych trzęsieniach wiele razy. Tak samo jak sami Nepalczycy” - kończy.
Z Katmandu Paweł Skawiński (PAP)
kgr/