Raków Częstochowa - Arka Gdynia 2:1 (0:0).
Bramki: dla Rakowa - Ivi Lopez (81), David Tijanic (89); dla Arki - Mateusz Żebrowski (57).
Żółte kartki: Arka - Arkadiusz Kasperkiewicz, Marcus Vinicius.
Sędzia: Paweł Gil (Lublin). Mecz bez udziału publiczności.
Raków: Dominik Holec – Kamil Piątkowski, Andrzej Niewulis, Zoran Arsenic (80. Petr Schwarz) – Fran Tudor, Igor Sapała (46. Marko Poletanovic), Ben Lederman (85. Daniel Szelągowski), Ivan Lopez, Marcin Cebula (80. David Tijanic), Patryk Kun – Vladislavs Gutkovskis (68. Jakub Arak).
Arka: Kacper Krzepisz – Fabian Hiszpański (58. Artur Siemaszko), Arkadiusz Kasperkiewicz, Michał Marcjanik, Haris Memic, Luis Valcarce (58. Kacper Skóra) – Adam Deja, Juliusz Letniowski (46. Marcus Vinicius), Adam Danch, Mateusz Żebrowski (80. Paweł Sasin) – Maciej Rosołek.
Z powodu ograniczeń związanych z pandemią koronawirusa finał po raz drugi z rzędu odbył się poza Warszawą i ponownie areną był Lublin. W przeciwieństwie jednak do ubiegłego roku, gdy trybuny zostały zapełnione w 25 procentach (ok. 3700 widzów), tym razem kibiców nie było. Powrót części widzów na stadiony ma nastąpić od 15 maja.
Natomiast sama ceremonia i oprawa finału nie uległy zmianie. Przed meczem tradycyjnie odegrano hymn państwowy. Na trybunach umieszczono wielkie flagi obu klubów, a także oczywiście narodową. Trofeum wręczał prezes PZPN Zbigniew Boniek.
Raków to sensacją ostatnich sezonów
Raków, prowadzony od pięciu lat przez trenera Marka Papszuna, to rewelacja ostatnich sezonów. Nie tylko przebił się do ekstraklasy, ale obecnie walczy o wicemistrzostwo kraju.
Pierwszoligowa Arka, doświadczona w rozgrywkach PP i dysponująca niezłym składem, nie stała jednak na straconej pozycji. Jej trener Dariusz Marzec zapewniał przed meczem, że nie będzie obawy przed faworyzowanym rywalem.
I rzeczywiście, to gdynianie pierwsi stworzyli znakomitą sytuację. Już w trzeciej minucie w dogodnej okazji znalazł się pędzący lewą stroną Mateusz Żebrowski, ale nie zdołał umieścić piłki w siatce. Ten sam zawodnik był również bliski szczęścia tuż przed przerwą.
Wprawdzie do końca pierwszej połowy Arka nie oddała celnego strzału, ale potrafiła umiejętnie przeciwstawić się rywalowi z wyższej klasy rozgrywek.
Druga połowa znacznie ciekawsza
Najciekawsze wydarzenia miały miejsce w drugiej części. W 57. minucie znów pokazał się Żebrowski. 25-letni napastnik próbował prawdopodobnie dośrodkowywać na pole karne, jednak zrobił to w taki sposób, że piłka... wpadła do siatki. Gdynianie objęli więc niespodziewane prowadzenie.
Raków przystąpił do ataków, lecz nie stanowiły one szczególnego zagrożenia. Arka też próbowała zdobyć bramkę, strzelali m.in. Żebrowski i Maciej Rosołek.
W końcówce spotkania konsekwentnie grający faworyt dopiął jednak swego, po raz kolejny potwierdzając, że jest drużyną, która nie zraża się chwilowymi niepowodzeniami.
W 81. minucie wyrównał Hiszpan Ivi Lopez, po mocnym strzale z kilkunastu metrów.
Ten sam zawodnik miał udział przy następnym golu. W 89. min podał znakomicie do wprowadzonego krótko wcześniej Daniela Szelągowskiego, który dośrodkował płasko na pole karne, a kolejny z rezerwowych Słoweniec David Tijanic zdobył bramkę na wagę historycznego triumfu.
To drugi finał Rakowa w Pucharze Polski
Raków drugi raz dotarł do finału Pucharu Polski, poprzednio w 1967 roku, gdy jako zespół z trzeciego poziomu przegrał po dogrywce w Kielcach z Wisłą Kraków 0:2. Arka wystąpiła w finale łącznie już czterokrotnie, a zwyciężyła dotychczas dwa razy.
Po raz pierwszy gdynianie triumfowali w 1979 roku (w finale w Lublinie 2:1 z Wisłą Kraków). Z kolei w latach 2017-18 wystąpili w decydującym spotkaniu na PGE Narodowym. Najpierw wygrali po dogrywce z Lechem Poznań 2:1, a rok później ulegli stołecznej Legii 1:2.
Na liście triumfatorów PP znajdują się już 23 kluby. Przed rokiem dołączyła Cracovia. Najbardziej utytułowaną drużyną rozgrywek pozostaje Legia - 19 triumfów.
Pula nagród w obecnej edycji Fortuna Pucharu Polski wynosiła 10 milionów złotych, z czego zwycięzca otrzymał pięć milionów.
Raków jest pewny również miejsca w czołowej trójce ekstraklasy (zajmie drugie lub trzecie, mistrzostwo obroniła Legia). Niedzielny wynik w Lublinie oznacza więc, że czwarty zespół w tabeli wystąpi w europejskich pucharach - w nowych rozgrywkach, pod nazwą Conference League - Liga Konferencji Europy (niższy poziom od Ligi Europy). (PAP)
io/