Laboratorium Genetyczne Gyncentrum w Sosnowcu, prowadzące projekt badawczy polegający na sekwencjonowaniu próbek pochodzących od losowo wybranych pacjentów woj. śląskiego, poinformowało w czwartek o zidentyfikowaniu w trzech badanych próbkach brazylijskiego wariantu koronawirusa SARS-CoV-2, zaliczanego do tzw. wariantów alarmowych.
Wiadomo, że próbki pochodzą z punktu przyszpitalnego i z jednego ze szpitali w woj. śląskim. Służby sanitarne nie miały wcześniej tej informacji.
"W takiej sytuacji nie jest istotne, kto i w jakim celu prowadzi takie badania. W momencie zidentyfikowania niebezpiecznej mutacji koronawirusa każdemu laborantowi powinno się natychmiast zapalić czerwone światło i powinien natychmiast powiadomić służby sanitarne" – powiedział PAP dyrektor Grzegorz Hudzik.
Wskazał, że po otrzymaniu danych pracownicy inspekcji sanitarnej będą mogli wówczas niezwłocznie dotrzeć do osób, które – w świetle obowiązujących przepisów – powinny być objęte izolacją w związku z potwierdzeniem zakażenia koronawirusem. "Mam nadzieję, że zmieścimy się w oknie czasowym, aby przerwać łańcuch zakażeń, bo to nasze zadanie" – podkreślił Hudzik.
"Braki proceduralne są dużą bolączką"
Jak poinformowała PAP zastępczyni kierownika Laboratorium Genetycznego Gyncentrum w Sosnowcu Emilia Morawiec, próbki, w których zidentyfikowano brazylijski wariant koronawirusa, pobrano od chorych 9 i 10 kwietnia. Wyniki otrzymano w środę 5 maja. Dodała, że próbki, w których wykryto brazylijski wariant P.1, pochodzą z punktu przyszpitalnego w Sosnowcu i z jednego ze szpitali w województwie śląskim. Dwie pobrano 9 kwietnia, jedną – dzień później.
Morawiec poinformowała także, że laboratorium już przekazało te dane. "Służymy wszelkimi informacjami niezbędnymi w dochodzeniu epidemiologicznym" – zapewniła.
Zaznaczyła, że nie ma obecnie procedur nakładających na laboratoria obowiązek przekazywania wyników badań nad koronawirusem inspekcji sanitarnej. Przygotowanie w najbliższym czasie takich przepisów zapowiedział w czwartek minister zdrowia Adam Niedzielski.
"Takie braki proceduralne są dużą bolączką. Oczywiście wszyscy wiemy, jak trudna i dynamiczna jest sytuacja, ale z drugiej strony – coraz więcej ośrodków w Polsce prowadzi analizy sekwencyjne, które nie są rejestrowane. Dobrze byłoby zrzeszyć te ośrodki, scentralizować wyniki badań i monitorować je na bieżąco, z korzyścią dla wszystkich służb walczących z pandemią. To narzędzie z sukcesem jest stosowane np. w Wielkiej Brytanii, gdzie tygodniowo przeprowadza się kilka tysięcy analiz sekwencyjnych" – powiedziała ekspertka Gyncentrum.
"To dłuższe i bardziej skomplikowane badanie"
Emilia Morawiec przypomniała, że standardowo stosowane testy RT-PCR dają jedynie odpowiedź na pytanie, czy badana osoba jest nosicielem koronawirusa, czy nie. Analiza sekwencyjna to znacznie dłuższe i bardziej skomplikowane badanie, wymagające najpierw drobiazgowej oceny parametrów jakościowych próbki i jej odpowiedniego przygotowania do trwającego 20 godzin badania w sekwenatorze, a także odpowiednich umiejętności praktycznych i merytorycznych na etapie analizy wyników.
W tym tygodniu Ministerstwo Zdrowia podało, że w Katowicach obecny jest wariant indyjski koronawirusa. Zakaziły się nim zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości Matki Teresy z Kalkuty. 17 zakonnic i 10 bezdomnych, którymi się opiekowały, objęto ścisłą izolacją. Dwie siostry trafiły do szpitala, jedna z nich zmarła w zeszłym tygodniu, druga dobrze reaguje na leczenie. Stan osób przebywających w domu zakonnym w Katowicach nie budzi niepokoju lekarzy – przekazał PAP inspektor Grzegorz Hudzik. (PAP)
Autorka: Anna Gumułka
mmi/