Prof. Banach: skrócenie terminów pomiędzy dawkami szczepionek jest bezpieczne i zasadne

2021-05-15 07:37 aktualizacja: 2021-05-15, 10:38
Punkt szczepień na Stadionie Legii w Warszawie. Fot. PAP/Leszek Szymański
Punkt szczepień na Stadionie Legii w Warszawie. Fot. PAP/Leszek Szymański
Czas między jedną a drugą dawką szczepionek antycovidowych można skrócić. To bezpieczne i zasadne – powiedział PAP kardiolog, lipidolog, epidemiolog chorób serca i naczyń prof. Maciej Banach z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.

Profesor zwrócił uwagę, że na początku akcji szczepień na całym świecie, ze względów logistycznych, ale z zachowaniem wszystkich norm bezpieczeństwa, założono dłuższy niż realnie wymagany czas podania drugiej dawki.

"Kiedy szczepionki pojawiały się na rynku pod koniec ubiegłego roku, firmy farmaceutyczne, a następnie rządy, dopuściły konkretne przerwy pomiędzy dawkami preparatu antycovidowego, nie z powodu wyników badań, ale z uwagi na dostępność szczepionek" – podkreślił Banach. Teraz - jego zdaniem - czas między jedną a drugą dawką można zdecydowanie skrócić.

Szczepionki mRNA zwalczają wszelkie mutacje koronawirusa

"Dystrybucja jest już lepsza, a jeśli mamy możliwość szybszego zaszczepienia się drugą dawką, jest to dobra sytuacja dla pacjenta. Będziemy mieli coraz większą populację z niemal stuprocentową odpornością" – przekazał profesor.

"Najnowsze badania szczepionek mRNA, czyli m.in. Pfizera i Moderny, są niezwykle ważne i zachęcające. Najnowsze badanie japońskie dowiodło, że szczepionki mRNA zwalczają wszelkie mutacje koronawirusa, m.in. odmianę brytyjską, południowoafrykańską, brazylijską i indyjską" – potwierdził Banach.

Naukowiec przypomniał, że już po jednej dawce szczepionki przeciwko COVID-19 pacjent uzyskuje znaczną odporność. "Dla różnych szczepionek mówi się o odporności od 60 do 70 procent po 14 dniach od przyjęcia, a po drugiej dawce uzyskujemy odporność powyżej 90 procent, dla szczepionek mRNA nawet 100 procent" – poinformował.

"Skrócenie terminów pomiędzy dawkami szczepionek jest bezpieczne i zasadne z naukowego, merytorycznego i organizacyjnego punktu widzenia. Będziemy mieli po prostu coraz więcej osób zaszczepionych dwiema dawkami" – zapewnił.

Profesor Banach podkreślił, że nadal opowiada się za obowiązkowymi szczepieniami przeciwko COVID-19. "Pomimo niewybrednej nieraz krytyki zdania nie zmieniłem" – akcentował. "Czegokolwiek nie zrobilibyśmy, zawsze znajdą się osoby, które będą przeciwnikami. Zamiast jednak obrażać - co jest ich podstawowym orężem, ja chcę merytorycznie rozmawiać, bo tak jak wszyscy - to nas akurat łączy - chcę powrotu do normalności" – zaznaczył.

"Większość dziennikarzy także rozumie ten problem i podejmuje się dyskusji o zasadności obowiązkowych szczepień przeciwko COVID-19" – wskazywał. Teraz właśnie jest ten czas, kiedy powinniśmy o tym spokojnie podyskutować" – zachęcał profesor.

"Obecnie w przypadku szczepień antycowidowych mamy wyjątkową sytuację. Zwracam uwagę, że rozpoczęliśmy szczepienia na etapie wychodzenia ze skutków drugiej fali i wchodzenia w trzecią falę pandemii. Przy ogromnej liczbie zakażeń, zachorowań i zgonów, nie było problemu by zmotywować ludzi do tego wyboru. Oni w dużej części wybrali szczepienia" – podkreślił.

Jak zastrzegł, "w różnych grupach wiekowych – jak mówił Banach – mamy niezły współczynnik szczepień. "Jest on jednak jeszcze zbyt niski w porównaniu ze współczynnikiem, który powinniśmy osiągnąć wraz z odpornością populacyjną".

"Załóżmy, na co bardzo liczę, że we wrześniu będziemy mieli zaszczepionych od 50 do 70 proc. Polaków, ale co będzie, kiedy za rok, półtora roku trzeba będzie podać kolejną dawkę, a nie będzie już restrykcji sanitarnych?" – zapytał. "Wówczas, kiedy zachorowań będzie nie kilka tysięcy a kilkaset, na szczepienia może zgłosić się zaledwie 20 do 30 procent Polaków. Jak sobie wtedy poradzić bez obowiązkowych szczepień? Co wtedy będzie? Znowu kolejne lockdowny? Która fala? Czwarta, piąta, może ósma?" – pyta naukowiec.

"Nie przez przypadek przez całe lata Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i inne organizacje międzynarodowe budowały odpowiednie wskaźniki, które pokazują, jakie grupy są najbardziej narażone na zgon w przebiegu potwierdzonej infekcji" – wskazywał.

"Ten wskaźnik dla starszych pacjentów, powyżej 60-65 roku życia, dla osób, którzy mają chorobę sercowo-naczyniową czy cukrzycę, może wynosić nawet powyżej 10 procent" – podał. "Oznacza to, że co dziesiąta osoba w grupach tych schorzeń może umrzeć z powodu Covid-19 czy w wyniku powikłań pocovidowych" - zaznaczył prof. Banach.

"Jeżeli założymy, że dla tej grupy pacjentów mamy obowiązkowe szczepienia, a to niemały procent społeczeństwa, byłoby też mniejsze obłożenie szpitali, łóżek respiratorowych, ponieważ najczęściej hospitalizowane są właśnie osoby starsze i te z chorobami współistniejącymi. Przy obowiązku szczepienia 60-latkowie, 70-latkowie, 80-latkowie i jeszcze starsi w ogóle nie chorowaliby na COVID-19. Być może niektórzy z nich przechodziliby tę chorobę w domu, jak zwykłe przeziębienie" – tłumaczył naukowiec.

Obowiązkowe szczepienia dla gryp ryzyka?

"Jeżeli kiedyś byłyby u nas obowiązkowe szczepienia populacyjne przeciwko COVID-19 dla jakiejś grupy wiekowej, należałoby rozważyć, aby były to szczepienia darmowe bądź z dużą refundacją" – powiedział prof. Banach.

Naukowiec podkreślił, że sytuacja epidemiologiczna w Polsce sukcesywnie się poprawia i cieszy go stopniowe znoszenie obostrzeń. "To jest naturalny efekt wygaszania infekcji. Mamy jednak nadal wysoką liczbę zgonów, co jest niepokojące" – zauważył Banach.

"Jest ładna pogoda i po tylu miesiącach izolacji chcemy z niej korzystać" – przyznał. "Uważniej jednak czytajmy komunikaty, gdzie często dużymi literami jest napisane o możliwości zniesienia nakazu o noszeniu maseczek na powietrzu, a nie czytamy +drobnym drukiem+, że nadal powinniśmy zakrywać usta i nos w zamkniętej przestrzeni, utrzymywać dystans oraz dezynfekować ręce czy powierzchnie, wietrzyć pomieszczenia" – przypomniał.

"Jeśli chcemy wrócić do normalności i - co ważniejsze - ją utrzymać, najpierw myśl o zasadach bezpieczeństwa chroniących przed COVID-19, a dopiero potem o korzyściach wynikających ze zniesienia niektórych restrykcji" - przypomniał. "Jeśli chcemy, aby otwierały się sklepy, kina, teatry musimy być odpowiedzialni" – podkreślił naukowiec. "Korzystajmy z tego, że są znoszone obostrzenia, ale nie zachowujmy się jak wariaci, bo ciągle jeszcze mamy do czynienia z pandemią" – zaapelował.

Ten koronawirus – jak mówił profesor – pozostanie z nami do końca naszego życia. "Tylko od nas zależy czy to będzie patogen taki jak grypa, czy, co jakiś czas będą pojawiać się kolejne fale pandemii" – przestrzegł prof. Banach. "Jeśli nie będziemy uważać, jest ogromne ryzyko nawrotu dużej liczby zakażeń i zachorowań, czego wszyscy chcielibyśmy uniknąć" – dodał.

Spore prawdopodobieństwo następnych fal pandemii

Obecnie – jak przypomniał naukowiec – całkowicie zaszczepionych jest ponad 12 proc. Polaków. "Proszę pamiętać, że według najnowszych danych mamy nadal ponad 40-procentowe obłożenie miejsc covidowych w szpitalach i prawie 50 procent zajętych respiratorów oraz 60-procentowy roczny przyrost zgonów związanych z COVID-19" – powiedział.

Według dostępnych danych w niektórych częściach kraju, takich jak Wielkopolska czy Śląsk, zgony covidowe stanowią ponad 30 proc. wszystkich zgonów – przypomniał.

"Trudno mi to mówić, bo wszyscy już mamy dosyć straszenia, bo chciałbym już powrotu do normalności, ale jeśli będziemy zbyt +otwarci+ i mało odpowiedzialni, to przy tym poziomie szczepień, jest spore ryzyko następnych fal pandemii. Wyciągnijmy odpowiednie wnioski z pierwszej i drugiej fali - czego nie zrobiliśmy, gdzie popełniono błędy i dlaczego mieliśmy trzecią; nie popełniajmy tych samych błędów i zróbmy wszystko, by uniknąć czwartej" – podsumował prof. Banach. (PAP)

Autor: Hubert Bekrycht

mmi/