Wiącek w wywiadzie dla "Rz" ocenił, że rzecznik praw obywatelskich powinien być niezależnym adwokatem społeczeństwa, rzecznikiem praw, a nie poglądów.
"I ja byłbym takim rzecznikiem. Moim credo jest art. 30 konstytucji, który wyraża zasadę ochrony godności człowieka. Każdy ma prawo do szczęścia, do godnego życia, do posiadania pozycji prawnej równej ze wszystkimi innymi. Bardzo dużo ludzi w naszym kraju czuje się gorzej traktowanych z różnych powodów" - powiedział.
Dodał, że dostrzega wielu ludzi, którzy się czują wykluczeni. "Ludzie z niepełnosprawnościami, ludzie dotknięci kryzysem bezdomności, ludzie, których nie stać na godne życie, ludzie, którzy czują się pokrzywdzeni, czują pogardę, czują nienawiść z różnych powodów. Jest też cała sfera problemów związanych z osobami najuboższymi, sytuacja dzieci, rodzin niepełnych, rodzin wielodzietnych, osób chorych czy ofiar przemocy. Często to osoby, które nie czują się pełnoprawnymi członkami społeczeństwa. Tylko w zeszłym roku z prośbą o pomoc do RPO zgłosiło się 70 tys. takich osób. Dla mnie niezwykle ważne jest zagwarantowanie tego, że mają gdzie szukać pomocy" - powiedział.
Pytany, czy "kobiety, które uważają, że ich prawa zostały podeptane w wyniku październikowej decyzji Trybunału", również znajdują się w grupie osób wykluczonych, Wiącek wskazał, że "w tej grupie mieści się każdy, kto czuje się pokrzywdzony, niezależnie od światopoglądu, niezależnie od poglądów politycznych".
"Celowo przez całą swoją dotychczasową działalność naukową czy zawodową nie manifestowałem swoich przekonań. Uważam, że właśnie z tego powodu dostąpiłem tego zaszczytu, że jestem popierany przez tak szerokie grono posłów i dlatego nie ujawniam ani swojego światopoglądu, ani moich preferencji politycznych, bo chciałbym, aby każdy czuł się tak samo komfortowo, przychodząc do biura RPO. Chcę, aby każdy Polak bez względu na swoje przekonania czuł, że będzie we mnie miał adwokata swoich spraw" - powiedział. (PAP)
lozo/