Wśród ok. 12 osób, które miały przygotowywać amerykańskiego prezydenta do spotkania, byli m.in. byli ambasadorowie w Moskwie Michael McFaul i John Tefft, była zastępczyni sekretarza generalnego NATO Rose Gottemoeller, a także Fiona Hill, która służyła w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego za prezydentury Donalda Trumpa, choć była bardzo krytyczna wobec jego polityki.
Chodziło o to, by zgromadzić w Białym Domu osoby, które mają "doświadczenie z pierwszej ręki na temat sztuczek i taktyk stosowanych przez Putina".
"Mimo że grupa reprezentowała szeroki zakres poglądów na temat tego, jak postępować z Putinem, nie było jednoznacznych sporów co do podejścia" - donosi Axios. Główna rada większości uczestników była prosta: dosadnie i jasno wyrażać swoje stanowisko "od cyberataków po prawa człowieka".
Część doradców miała jednak opowiadać się za tym, by Biden szukał mimo to okazji do współpracy z Rosją, np. jeśli chodzi o wymianę studencką czy zwiększenie liczebności pracowników ambasad. Inni natomiast chcieli, by Biden okazywał twarde stanowisko przy każdej okazji.
Eksperci mieli również doradzić Bidenowi, by nie organizował wspólnej konferencji prasowej z rosyjskim prezydentem ani nie dawał mu żadnych okazji do czerpania wizerunkowych korzyści kosztem USA. To m.in. lekcje z konferencji prasowej po szczycie Trump-Putin w Helsinkach. Doradzająca wówczas Trumpowi Fiona Hill mówiła później, że rozważała symulowanie nagłej przypadłości medycznej, by powstrzymać upokarzający jej zdaniem dla Ameryki spektakl.
Temat spotkania Biden-Putin zdominował poniedziałkową konferencję prasową amerykańskiego prezydenta po szczycie NATO. Biden zapowiedział, że nie szuka konfliktu z Rosją, ale USA będą odpowiadały na wrogie działania Moskwy. Podkreślił, że mówił szczerze, kiedy podczas wcześniejszego wywiadu nazwał Putina zabójcą. Ostrzegł też, że ewentualna śmierć więzionego lidera rosyjskiej opozycji Aleksieja Nawalnego będzie miała konsekwencje dla stosunków Rosji z USA.
Z kolei Putin w wywiadzie dla amerykańskiej stacji NBC powiedział, że los Nawalnego nie jest jego odpowiedzialnością. Oskarżył przy tym USA o polityczne prześladowanie uczestników zamieszek na Kapitolu.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)