Sąd orzeknie karę dla Chauvina dokładnie 13 miesięcy po incydencie, który wstrząsnął Ameryką i wywołał bezprecedensową falę protestów w całym kraju. Już w kwietniu ława przysięgłych uznała policjanta winnego zabójstwa drugiego i trzeciego stopnia, tj. zabójstwa bez premedytacji.
Prokuratorzy wnieśli o 30-letni wyrok, obrona chce warunkowego zwolnienia
Decyzję w sprawie wymiaru kary podejmie sędzia Peter Cahill, który wcześniej dostrzegł cztery "obciążające czynniki" w zachowaniu policjanta, który przez ponad 9 minut przyciskał kolanem do ziemi szyję Floyda. Według ekspertów cytowanych przez lokalny dziennik "Star Tribune", może to zwiastować długi wyrok dla zabójcy Floyda.
Prawo stanu Minnesoty przewiduje maksymalną karę 40 lat więzienia. Prokuratorzy wnieśli o 30-letni wyrok, podczas gdy obrońcy Chauvina ubiegają się o zaliczenie dotychczasowego czasu spędzonego w więzieniu na poczet kary i warunkowe zwolnienie policjanta. Szanse na zwolnienie Chauvina są minimalne; stanowe wytyczne w przypadkach zabójstw drugiego stopnia dla nienotowanych wcześniej przestępców mówią o 10-15 latach więzienia. Jednak większość prawników spodziewa się ostrzejszej kary - 20-25 lat. To dlatego, że sąd wcześniej uznał, że w sprawie są cztery dodatkowo obciążające policjanta okoliczności. Chodzi m.in. o nadużycie władzy oraz "szczególne okrucieństwo" Chauvina wobec Floyda.
Eksperci nie spodziewają się, by 45-letni policjant zabrał głos podczas piątkowej rozprawy, bo może mu to zaszkodzić w perspektywie federalnego procesu w jego sprawie, a także w procedurze odwoławczej i wniosku o ponowny proces. Głos zabiorą natomiast członkowie rodziny Floyda.
"Byłoby dobrze, gdyby Chauvin był zdolny do pokazania swojego człowieczeństwa (...), ale nie sądzę, by jakiekolwiek słowa mu pomogły" - powiedział "Star Tribune" prof. prawa Joseph Daly z Minneapolis.
Telewizja CBS donosi, że przed ogłoszeniem kary miejscowe władze wzmocniły środki bezpieczeństwa, choć zrezygnowano np. z ustawienia barierek przed sądem oraz zamknięcia ulic. Po ogłoszeniu wyroku skazującego Chauvina w kwietniu demonstranci w Minneapolis świętowali decyzję sądu, organizując marsz ulicami miasta. Obyło się wówczas bez incydentów.
Tym razem marsze planują co najmniej dwie organizacje; według CBS spodziewają się one ponad setki uczestników.
"Odetchnę z ulgą, jeśli wyrok nie będzie zbyt łagodny. Choć oczywiście to tylko kropla w morzu potrzeb jeśli chodzi o brutalność policji" - mówi PAP mieszkaniec Minneapolis Mike Schoen. Jak przyznaje, od czasu zabójstwa Floyda i związanych z nim zamieszek, miasto stało się bardziej niespokojne, a liczba przestępstw wzrosła, choć podobne zjawiska notowane są także w innych miastach.
"To absolutna prawda, że w niektórych miejscach niebezpiecznie jest być na ulicy po zmroku. Ale często media nadinterpretują. Nie ma tu żadnych stref no-go, czy czegoś takiego" - dodaje w rozmowie z PAP.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
kgr/