Spotkanie dwóch noblistek - Swietłany Aleksijewicz i Olgi Tokarczuk

2021-07-15 20:21 aktualizacja: 2021-07-16, 07:38
Laureatki Literackiej Nagrody Nobla Swietłana Aleksijewicz (P) i Olga Tokarczuk (L) podczas spotkania w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu Fot. PAP/Maciej Kulczyński
Laureatki Literackiej Nagrody Nobla Swietłana Aleksijewicz (P) i Olga Tokarczuk (L) podczas spotkania w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu Fot. PAP/Maciej Kulczyński
O epidemii, roli kobiet i wyzwaniach, z którymi muszą się mierzyć, ale też o protestach, demokracji i wolności rozmawiały w czwartek we Wrocławiu laureatki Literackiej Nagrody Nobla, Swietłana Aleksijewicz i Olga Tokarczuk.

Spotkanie pod hasłem „Protest/Pratest” odbyło się w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu. Dyskusję prowadziły dziennikarka Monika Olejnik oraz prof. Magdalena Środa.

Na wstępie rozmowy Swietłana Aleksijewicz opowiedziała o incydencie z jej udziałem na berlińskim lotnisku. Pisarka w jednym ze swoich bagaży miała ładowarki i kabelki. Sprawdzający bagaż oświadczył, że Aleksijewicz musi zaczekać na policjantkę. „Policjanta przyszła dopiero po 30 minutach i dlatego spóźniałam się na swój lot. Urządzeniem sprawdzano moje rzeczy; zapytałam, czego państwo tam szukają, powiedziano mi, że bomby. Ale ja chyba nie jestem podobna do terrorystki, aczkolwiek w mojej ojczyźnie może uznają mnie za terrorystkę, ponieważ wszyscy, którzy nie zgadzają się z obecną władzą, mogą być uznani za takich ludzi” - opowiadała pisarka.

Olga Tokarczuk pytana o zmiany jakie zaszły w świecie w związku z pandemią, wskazała m.in. na kondycję młodych ludzi. „Wzrósł procent depresji wśród młodych ludzi; to pokolenie zostało pozbawione normalnych warunków do socjalizacji” - mówiła. Dodała, że reżimy covidowe zatrzymały ludzi w domu i - jak wskazała - spowodowały zatrzymanie naturalnych dla społeczeństw ruchów. „Na przykład zatrzymanie protestów; władza autorytarna w wielu krajach wykorzystała reżim covidowy do tego, aby położyć łapę na wszystkim na czym może. Wydaje mi się, że jesteśmy coraz bardziej zmęczeni i zniechęceni” - mówiła pisarka. Dodała, że społeczeństwa są w kryzysie, który – jak wskazał - „być może jest najważniejszym kryzysem po II wojnie światowej”.

Pandemia powodowała powstanie „nowego świata”

Z kolei Aleksijewicz podkreśliła, że pandemia spowodowała powstanie „nowego świata”. „Trzeba jak najszybciej zdefiniować filozofię nowego czasu (…) musimy od nowa stworzyć swoje odczucie, siebie w świecie. Nagle okazało się, że to nie my jesteśmy wielcy, ale jakiś mikrob, który jest mocniejszy niż jakiekolwiek wojsko” - mówiła. Dodała, że człowiek nagle stał się kimś małym. „Żyliśmy w takiej kulturowej arogancji przed pandemią; ten obraz świata sprzed pandemii jest już rozbity, zniszczony. Po raz pierwszy miałam takie odczucie w Czarnobylu, kiedy nie możesz już wejść do rzeki, nie możesz zerwać kwiatka, nie możesz zerwać jabłka – niby ten świat jest ciągle taki sam, ale jednak jest zupełnie inny” - mówiła.

Tokarczyk podkreśliła, że kryzys często jest niezbędny do rozwoju. „Potrzebny jest do tego, by zniszczyć skostniałe formy; kryzys pozwala te formy przekształcić w coś innego, jest impulsem do tego, by podjąć inne działania w duchu nowego paradygmatu” - mówiła polska noblistka.

Pisarka uważa, że protesty kobiet w Polsce i na Białorusi są „kolejny etapem kryzysu patriarchatu”. „Dziś traktuję męskość i kobiecość jako pewne wzory, idee zachowań (…) feminizmu nie traktuję jako coś wymyślonego przeciwko mężczyznom, wręcz przeciwnie, myślę, że mężczyźni są naturalną częścią tego ruchu. Feminizm traktuję jako filozofię sprawiedliwościową, równościową, która jest w stanie zmienić świat i przede wszystkim ustawić nasze relacje ze światem w sposób nie konfrontacyjny, ale w sposób relacyjny, który będzie oparty na współpracy ” - mówiła.

Aleksijewicz o sytuacji na Białorusi

Aleksijewicz podkreśliła, że w „rewolucji” na Białorusi było dużo idealizmu. „Ale my nie chcieliśmy krwi i to właśnie było kobiece spojrzenie; i to kobiece spojrzenie weszło do polityki” - mówiła. Dodała, że w XXI w. potrzebne są inne formy oporu. „Dlatego nasze kobiety zakładały białe ubrania, wynosiły na ulicę białe kwiaty (…) ja wciąż pamiętam wojsko na ulicach i gdyby nie kobiety z kwiatami, to mogłoby się to potoczyć inaczej” - mówiła białoruska pisarka.

Tokarczuk zgodziła się z Aleksijewicz, że potrzebne są dziś inne formy protestu. „Nie ma demokracji bez prawa do protestu; tymczasem mam wrażenie, że wiele form protestu przedawniło się (…) należy odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie nowe formy protestu można wymyślić w XXI w., co możemy zrobić, by nie było przelewu krwi, a było skuteczne, co by nie narażało ludzi na pójście do więzienia, by nie musieli ryzykować całym swoim życiem” - mówiła Tokarczuk.

Białoruska pisarka powiedziała, że pisze książkę o „naszej rewolucji na Białorusi”. „Nie chcę by była to tylko kolekcja koszmarów; więc próbuję opisać całe to doświadczenie duchowe. Dodała, że walka, nie wymaga „sakralnych ofiar”. „Śmierć nie powinna być dowodem naszego ruchu, naszych działań – tylko nie krew, tylko nie śmierć” - mówiła.

Organizatorami spotkania, byli miasto Wrocław, Wrocławski Dom Literatury, Wrocław Miasto Literatury UNESCO, Bruno Schulz. Festiwal i Fundacja Olgi Tokarczuk.(PAP)

Autor: Piotr Doczekalski