Z powodu pandemii koronawirusa w tym roku ponownie nie przeprowadzono egzaminów GCSE, którymi kończy się nauka w szkołach średnich niższego stopnia, czyli gimnazjach. Zamiast tego oceny wystawiają nauczyciele, biorąc pod uwagę pracę uczniów z całego roku szkolnego, testy i próbne egzaminy.
Jak podano w czwartek, 28,9 proc. wszystkich wystawionych ocen w Anglii, Walii i Irlandii Północnej to 7 lub wyżej (w skali 1-9) i jest to najwyższy odsetek, odkąd wprowadzona została taka skala ocen (w Szkocji jest inny system ocen, stąd nie jest ona uwzględniona w tych danych). W zeszłym roku wynosił on 26,2 proc., co już było rekordem, a w 2019 r., gdy po raz ostatni dotychczas odbyły się normalne egzaminy - 20,8 proc. Na podobnym poziomie co w 2019 r. ten odsetek utrzymywał się w poprzednich latach. Innym przykładem jest liczba uczniów, którzy zdawali egzaminy z co najmniej siedmiu przedmiotów i ze wszystkich otrzymali oceny 9 - w 2019 r. takich przypadków w Anglii było 837, w tym roku już 3606.
"Nie byłoby sprawiedliwe, aby dzieci i młodzi ludzie zdawali egzaminy, kiedy mają tak różne doświadczenia z Covid-19 - różne poziomy samoizolacji i tak dalej - więc system ocen przez nauczycieli był najlepszą alternatywą, aby zapewnić, że mogą przejść do następnego etapu edukacji lub kariery" - powiedział wiceminister edukacji Nick Gibb.
Media i eksperci od edukacji zwracają jednak uwagę, że zawyżanie ocen jako rekompensata za utracone lekcje z powodu pandemii prowadzi do dewaluacji systemu ocen i w ostatecznym rozrachunku wyrządza więcej szkód niż zapewnia korzyści. Problem ten w jeszcze większym stopniu był widoczny w przypadku ogłoszonych we wtorek wyników A-level, czyli odpowiednika polskich matur, które również nie odbyły się w formie egzaminów. Najwyższe oceny otrzymało prawie 45 proc. uczniów - o niemal 20 punktów proc. więcej niż w 2019 r.
Bartłomiej Niedziński (PAP)
kgr