Według Schrodena, który w Afganistanie był 13 razy badając m.in. stan afgańskiej armii, implozji afgańskich sił zbrojnych można było się spodziewać. Przyznał jednocześnie, że tempo zapaści i poddania przez nich największych miast, było zaskakujące dla niemal wszystkich.
"Wszystko, o czym mówiła administracja Bidena: że afgańskie siły miały przewagę liczebną, technologiczną, czy wsparcia z powietrza, było prawdą. Ale niewystarczająco zwracano uwagę na to, że przez cały ten czas afgańskie wojsko nie wykształciło wystarczającej liczby zdolnych dowódców, którzy byliby w stanie +wstać i walczyć+ i skorzystać z tej przewagi. Nie zbudowaliśmy instytucji, które wyprodukowałyby takich liderów" - powiedział Schroden.
Morale armii całkowicie się zapadło
Jak dodał, drugim czynnikiem było niedocenienie czynnika niekompetencji i korupcji afgańskich władz i dowództwa, co na polu walki przejawiało się np. w brakach zaopatrzenia amunicji, brakiem wsparcia z powietrza, czy brakiem posiłków.
"Kiedy to stało się jasne, morale armii całkowicie się zapadło. Afgańscy żołnierze zostali w efekcie postawieni przed wyborem, ginięcia za skorumpowane, dzielące i niekompetentne władze, czy ratować życie" - mówi Schroden. Jak dodał, w Waszyngtonie panowało błędne przekonanie, że zmuszeni do wyboru między powrotem talibów, a rządem Aszrafa Ghaniego, Afgańczycy wybiorą to drugie.
"Ten stan rzeczy był dobrze znany przez wiele lat, o czym świadczyły kolejne raporty m.in. inspektora generalnego ds. odbudowy Afganistanu (SIGAR), raporty, które ja sporządzałem dla Pentagonu, jak i własne dokumenty Pentagonu. Problem w tym, że nie poświęcono temu wystarczająco uwagi" - mówi analityk CNA.
Decyzje Trumpa postawiły Bidena w trudnej sytuacji
Zdaniem Schrodena prezydent Biden miał rację mówiąc, że obejmując władzę miał do wyboru tylko dwie opcje: zwiększenie zaangażowania USA w Afganistanie, albo kontynuację rozpoczętego za jego poprzednika procesu wycofywania sił. W jego ocenie porozumienie zawarte przez poprzedniego prezydenta Donalda Trumpa z talibami w Dausze - z pominięciem władz w Kabulu i wyznaczające datę wyjścia żołnierzy na 1 maja 2021 r. - postawiło Bidena w trudnej sytuacji.
"Utrzymanie statusu quo przy zachowaniu 2,5 tys. żołnierzy w kraju było niemożliwe. Wojska USA nie były atakowane przez Talibów tylko dlatego, że tak dyktowało porozumienie zawarte z talibami przez administrację Trumpa. Gdyby Biden z tego się wycofał, musiałby wysłać większą liczbę żołnierzy, by mogli się bronić przed talibami" - ocenia ekspert.
Jak dodał, Biden podjął dobrą decyzję, ale jej wykonanie - mimo trudnej sytuacji - było fatalne.
Zbyt wolne tempo ewakuacji współpracowników
Jak dodał, jednym z głównych błędów było powolne tempo ewakuacji afgańskich współpracowników sił USA, którzy w rezultacie mogą zostać pozostawieni na pastwę talibów. Zaznaczył jednak, że był to również efekt prośby rządu Ghaniego, który obawiał się wywołania paniki zbyt szybką ewakuacją.
Według Schrodena dramatyczne sceny z Kabulu bez wątpienia wpłyną - przynajmniej w krótkim okresie - na wizerunek i wiarygodność USA jako sojusznika i obrońcę praw człowieka.
"Trudniej jest przewidzieć, jak dalekosiężne będzie to miało skutki. Wycofanie się z Wietnamu też mocno naruszyło naszą reputację, ale dziś Wietnam jest po naszej stronie, a 15 lat później to Sowieci przegrali zimną wojnę" - zauważa ekspert.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)