Kanclerz Niemiec Angela Merkel złożyła w sobotę pożegnalną wizytę w Warszawie, gdzie spotkała się z premierem Mateuszem Morawieckim. Po wyborach w Niemczech Merkel kończy urzędowanie po 16 latach sprawowania funkcji kanclerz Niemiec.
Prezydent RP miał umówione spotkanie telefoniczne z prezydentem Niemiec
Prezydencki minister Andrzej Dera, pytany w niedzielę w Polsat News, dlaczego Andrzej Duda nie spotkał się w sobotę z Angelą Merkel, odparł: "Zawsze chcemy się spotykać z każdą ze stron, z sąsiadami, bo to jest ważne, bo jest o czym rozmawiać ze stroną niemiecką - o Nord Stream 2, o solidarności europejskiej, o tym, co się dzieje na wschodniej granicy".
Jednocześnie dodał, że Andrzej Duda miał umówione spotkanie telefoniczne z prezydentem Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem. Zwrócił też uwagę na kwestię braku przyjętego w dyplomacji umówienia na spotkanie z kanclerz Niemiec. "Pan prezydent Andrzej Duda miał umówione spotkanie telefoniczne z prezydentem Niemiec i rozmawiał z nim w piątek 50 minut. Jest komunikat z tego, jest informacja o czym rozmawiali panowie" - oświadczył Dera.
Odnosząc się do sobotniej wizyty kanclerz Niemiec w Polsce, zauważył, że "jest jedna zasada w dyplomacji, której się nie zmienia: jeżeli ktoś chce przyjechać do kogoś, to się umawia w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu".
Dopytywany, czy Angel Merkel za późno zadzwoniła, Dera odpowiedział, że "tego nie robi pani kanclerz". "Robi to kancelaria, czy ambasada (Niemiec w Polsce) w tym przypadku" - dodał. "To, co zrobiono w przypadku prezydenta, nie robi się w dyplomacji" - dodał minister.
Europoseł Bartosz Arłukowicz (KO) zauważył: "Mamy kłopoty z uchodźcami wzdłuż naszej granicy, mamy sytuację drastycznie niebezpieczną w relacjach wewnątrzunijnych, z tym co się dzieje z Polską i Węgrami. Czyli mamy rozdygotaną Unię Europejską. I prezydent naszego państwa specjalnie nie odnajduje czasu (na spotkanie z kanclerz Niemiec)?" - pytał.
"Jest to potworna małostkowość, sięgająca już granic akceptowalności politycznej" - dodał europoseł KO. "Prezydent naszego państwa obraża się na kanclerz Merkel, że przyjechała w tym, a nie innym dniu? To, że prezydent odmawia spotkania kanclerza Niemiec świadczy o tym, że traktuje swoje własne małostkowe kompleksy bardziej (poważnie), niż role państwowe" - podkreślił Arłukowicz.
Poseł Krzysztof Bosak (Konfederacja) pytany, czy zatęskni za Angelą Merkel, odparł, że chyba "niespecjalnie". "Wydaje mi się, że była jednak promotorem w polityce europejskiej rzeczy, z którymi zasadniczo się nie zgadzałem" - mówił. Zaznaczył, że wolałby nie koncentrować się na dyskusji o tym, kto się z kim spotkał, tylko na tym, "z czym pani Merkel do nas przyjechała".
"Przyjęcie pani Merkel przez premiera polskiego państwa jest przyjęciem na odpowiednim poziomie. A to, o czym my powinniśmy dyskutować, to z czym pani Merkel do nas przyjechała. Bo oczywiście przyjechała się pożegnać, to tak fajnie brzmi. Ale nie oszukujmy się - polityka na poziomie europejskim, to nie jest jakiś sentymentalizm, i to nie są koleżeństwa i spotkania klasowe. Tutaj się rozmawia o poważnych sprawach" - zaznaczył poseł.
Według niego, "na finiszu" rządów odchodzącej kanclerz Merkel, widzimy, że "skończony został, wymierzony Polskę i państwa regionu Nord Stream 2", a także to, że "Komisja Europejska i instytucje unijne nieugięcie działają przeciwko naszemu państwu, wychodząc poza traktaty unijne". "I w tym momencie my mamy nadskakiwać?" - mówił Bosak. Na uwagę, że Merkel zapowiedziała, iż pomoże Polsce w rozwiązaniu sporu z KE poprzez dialog, Bosak odparł, że "tak się mówi". "Natomiast ja mówię o tym, co jest za zamkniętymi drzwiami. Naprawdę nie bądźmy infantylni" - dodał.
Europoseł Bogusław Liberadzki (Nowa Lewica) zaznaczył, że nie zgadza z narracją deprecjonującą znaczenie wizyty kanclerz Merkel. "To nie była jakakolwiek przypadkowa i co kwartał składana wizyta. To była wizyta zamykająca erę 16-tu lat rządów Angeli Merkel, która odchodzi z własnej woli. Odchodzi nie dlatego, że przegrała wybory, tylko powiedziała: +mój czas dobiegł końca+" - zaznaczył Liberadzki. Według niego, "te 16 lat per saldo były bardzo dobre dla Polski". Przyznał, że gazociąg NS2, "to jest skaza na tym".
Zwrócił uwagę, że na spotkanie z Angelą Merkel mieli czas m.in. prezydenci USA, Francji i Ukrainy. "Ale prezydent Polski jest tak zapracowany, rozwiązuje wielkie sprawy globalne, że nie znalazł czasu" - podkreślił. "Pamiętajmy, że pani Merkel nie odchodzi zupełnie, pani Merkel będzie dalej bardzo wpływową osobą i należało jej się powiedzieć +droga pani kanclerz, droga Angelo, dziękujemy za to razem+". - oświadczył Liberadzki
Wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski (PSL) zauważył, że "współpraca polsko-niemiecka przez te 16 lat rządzenia Niemcami silną ręką przez panią Angelę Merkel, w konsekwencji będzie uznana, jako pozytywna". Jak dodał, "zawsze w dojrzałych demokracjach, tam gdzie politykę uprawia się na poważnie, a nie dyletancko, za polityką idą relacje gospodarcze". "I tutaj, jeśli chodzi o wymianę handlową między Polską i Niemcami za 2020 rok, to jest 120 miliardów euro" - podkreślił.
Dopytywany o NS2, polityk PSL przyznał: "Ależ oczywiście, że Nord Stream, to była inicjatywa niemiecka, bo przecież ona jest kanclerzem niemieckim, nie polskim, i realizowała interesy niemieckie i nie ma co płakać, że w ten sposób postępuje kanclerz niemiecki" - mówił Zgorzelski.
Liberadzki przypomniał, że strona polska nie chciała współuczestniczyć w budowie gazociągu z Rosji do Niemiec. "Odrzuciliśmy propozycję przeprowadzenia (gazociągu) przez Polskę w latach 2005-2007" - zauważył. Również Zgorzelski wskazał na podobne propozycje, jeszcze z lat 90-tych.
Wicerzecznik PiS Radosław Fogiel uznał wypowiedź Liberadzkiego za zdumiewającą, a NS2 za "wielki cień", który "kładzie się" na rządach kanclerz Merkel. "Zdumiewa mnie głos pana europosła Liberadzkiego, który sugeruje, że powinniśmy dołączyć się do jakiejś pierwotnej wersji Nord Stream 2, który miał omijać Ukrainę. A nasze relacje z Ukrainą są oczywiste" - oświadczył Fogiel.
Na uwagę Bosaka, że relacje z Ukrainą "nie są ważniejsze, niż interesy państwa polskiego", Fogiel odparł: "Tak. Ale wolna, bezpieczna i suwerenna Ukraina jest w interesie państwa polskiego. Co do tego chyba nie ma sensu prowadzić dalszych dywagacji".
"Polityka kanclerz Merkel była polityką proniemiecką, nie jest to nic nadzwyczajnego. Ale w związku z tym, my musimy ją oceniać z perspektywy polskiej. I Nord Stream 2 kładzie się wielkim cieniem na tych rządach" - powiedział Radosław Fogiel. (PAP)
Autor: Mieczysław Rudy
kgr/