Liturgia w ramach siódmego Tygodnia Modlitwy za Uchodźców odbyła się we wtorek wieczorem w stołecznej parafii św. Barbary. W czasie nabożeństwa wymieniano imiona i krótkie historie uchodźców, którzy stracili życie w drodze do Europy.
"Nie spodziewaliśmy się, że obok nazwisk osób, które zginęły w drodze do Europy będziemy musieli wymieniać także osoby, które zginęły na naszej polsko-białoruskiej granicy" - powiedziała Magdalena Wolnik odpowiedzialna za Wspólnotę Sant'Egidio w Warszawie.
Powiedziała, że "modlitwa jest nie tylko lekarstwem na uczucie wstydu, bólu i bezsilności, które nam towarzyszą, ale pozwala usłyszeć krzyk ubogich, odrzuconych prześladowanych, pomaga nam podnieść wzrok skupiony czasem na nas samych, żeby zobaczyć świata z właściwej perspektywy". "Wierzymy, że modlitwa ma moc przemiany serc i zmiany historii, przeciwstawia się temu, co jest największą pułapką, czyli obojętności i jest także wyrazem solidarności, z tymi, którzy wciąż jeszcze żyją nadzieją" - wskazał Wolnik.
Metropolita warszawski podkreślił, że jeszcze długo będziemy borykali się z problemem migrantów i uchodźców. "Z powodu różnych uwarunkowań społecznych, politycznych, demograficznych jest to problem, który będzie stał przed nami przez najbliższe kilkadziesiąt lat" - stwierdził.
Nie wystarczy modlitwa za uchodźców
Zaznaczył, że nie wystarczy modlić się za uchodźców, tych, którzy cierpią, bo to jest minimum. "Trzeba modlić się o to, by serca ludzkie się rozgrzały, by świat współczesny, zwłaszcza świat ludzi bogatszych, do których ludzie emigrują, chcą uchodzić, miał serca wrażliwe na ludzkie potrzeby i na ludzkie okoliczności" - wskazał kard. Nycz.
Nawiązując do papieskiego orędzia na 107 Światowy Dzień Uchodźcy i Migranta hierarcha przestrzegł przed dzieleniem ludzi na "my", "wy" i "oni".
Zwrócił uwagę, że "Bóg będzie nas osądził z miłości i to nie miłości deklarowanej, ale konkretnej, bo +byłem głodny, a nakarmiliście mnie+, +byłem spragniony+, +byłem przybyszem+, byłem obcym a przejęliście mnie".
"Nasze chrześcijaństwo nie było tylko pietystyczne, ograniczone do modlitwy i pobożności, ale żeby się przekładało na nasze życie i konkretną pomoc, którą świadczymy drugiemu człowiekowi" - wskazał metropolita warszawski.
Hierarcha odniósł się do tego, co dzieje się obecnie na granicy
Powiedział, że to, iż "znajdujemy zmarłych uchodźców u granic Polski jest ważną przestrogą". "Wcześniej mogliśmy się tłumaczyć, że to jest daleko do Polski, co było pokrętnym tłumaczeniem, natomiast dziś wiemy, że to dotyczy nas. Nie pomogą żadne konstrukcje, które sobie robimy na usprawiedliwienie" - powiedział kard. Nycz odnosząc się do tzw. hierarchii pomagania św. Tomasza z Akwinu.
"Ona obowiązuje w sytuacji, kiedy ten, który ma i powinien pomagać - sam jest biedny i potrzebujący" - wyjaśnił.
Zwrócił jednocześni uwagę, że zgodnie z nauką społeczną Kościoła "w skrajnym przypadku wszystko mamy wspólne i każdy ma do wszystkiego prawo". "My dziś takiej sytuacji raczej nie mamy, a więc wymyślamy sobie pewne konstrukcje po to, żeby usprawiedliwić - takie, czy inne nasze działania i oczyścić, uspokoić nasze ludzkie i nasze chrześcijańskie sumienia" - ocenił metropolita warszawski.
Wskazał, że "trzeba dokonywać rozróżnienia między migrantem a uchodźcą, czyli między tym, który migruje, bo szuka lepszego, łatwiejszego, bogatszego życia, a tym, który jest uchodźcą, który ucieka przed śmiercią, męczeństwem, przed cierpieniem, głodem".
"Dzisiejsze społeczeństwa - te bogate mają w ręku narzędzia, żeby w sposób ludzki, humanitarny, już nie mówię chrześcijański dokonać rozróżnienia i oceny, kto jest migrantem, a kto jest uchodźcą, a nie patrzeć na wszystkich w jeden sposób" - powiedział kard. Nycz.
Jak dodał - jest to tym ważniejsze dziś, kiedy stajemy przed potężnym problemem demograficznym i potrzebujemy ludzi, którzy przyjdą nam pomagać, a nie tylko polepszyć swoje życie".
"Mamy święty, ludzki i chrześcijański obowiązek pomocy ludziom będącym w potrzebie" - oświadczył kard. Nycz. Wśród dostępnych narzędzi wskazał "korytarze humanitarne", które - jak ocenił - są skuteczne "pod warunkiem, że się spotkają ze współpracą tych, którzy rządzą światem". "Musimy wszyscy stanąć razem wobec problemu i wyzwania" - wskazał metropolita warszawski.
Przyznał, że każdy kraj ma prawo bronić własnych granic. "Mamy prawo i obowiązek bronić granic Europy, ale między obroną granic, których nikt nie podważa a pomocą humanitarną i pomocą ludzką, chrześcijańską, do której jesteśmy zobowiązani słowami Ewangelii - nie musi być sprzeczności" - powiedział kard. Nycz.
"Potrzeba maksimum dobrej woli oraz nie ugrywania na problemie jakiś ubocznych, innych, partykularnych, społecznych, czy politycznych interesów, bo wtedy niczego dobrze nie rozwiążemy, tylko stale będziemy w punkcie wyjścia" - podsumował hierarcha.
Nabożeństwo ekumeniczne
Nabożeństwo ekumeniczne odbyło się przy krzyżu przywiezionym z Lesbos na Morzu Egejskim, wykonanym z drewna łodzi migrantów, które rozbiły się u wybrzeży tej greckiej wyspy. W tym roku były także dwie dziecięce kamizelki, które wolontariusze znaleźli na wyspie Lesbos.
W czasie modlitwy wspominano tych, którzy zginęli w drodze do Europy, wszystkich odbywających właśnie swoją podróż oraz tych, którzy już znaleźli schronienie.
Nabożeństwo "Umrzeć z nadziei" odbędzie się również w Poznaniu. Modlitwę za uchodźców w niedzielę 3 października o godz. 15.30 w bazylice św. Józefa na Wzgórzu św. Wojciecha poprowadzi bp Szymon Stułkowski.
Tegoroczny Tydzień Modlitwy za Uchodźców "Umrzeć z nadziei" rozpoczął się 26 września, w 107. Światowym Dniu Migranta i Uchodźcy, a potrwa do 3 października. Inicjatywa objęta została patronatem Rady Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek.
Wspólnota Sant’Egidio nabożeństwo w intencji uchodźców "Umrzeć z nadziei" przygotowuje od 2015 r., gdy w Europie wybuchł największy - jak dotąd - kryzys migracyjny, a wody Morza Śródziemnego pochłonęły 3771 istnień ludzkich. Od 1990 r. w "podróżach nadziei" do Europy zginęło blisko 41 tys. uchodźców.
Wspólnota Sant’Egidio powstała w 1968 roku w Rzymie z inicjatywy Andrei Riccardiego i małej grupki licealistów. Dziś obecna jest w 73 krajach na wszystkich kontynentach. Należy do niej ponad 60 tysięcy osób. Wspólnota – gdziekolwiek jest – żyje tym samym duchem, opartym na modlitwie i czytaniu Słowa Bożego, przyjaźni z ubogimi i pracy na rzecz pokoju. Na całym świecie zaangażowana jest na rzecz osób w różny sposób ubogich: bezdomnych, samotnych osób starszych, dzieci ulicy w Afryce i Ameryce Łacińskiej, młodych wzrastających w Szkołach Pokoju, więźniów, migrantów i uchodźców. Prowadzi m.in. projekt korytarzy humanitarnych, pozwalający na bezpieczne przybycie do Włoch i sprawną integrację uchodźców. Wspólnota w Polsce działa w Warszawie, Poznaniu i Chojnie, a zaprzyjaźnione grupy inspirujące się jej duchowością także w innych miastach. (PAP)
Autor: Magdalena Gronek