Była premier Ewa Kopacz powiedziała na konferencji prasowej w Strasburgu, że ma wrażenie, iż polski premier "to człowiek o wielu twarzach i żadna z nich nie jest prawdziwa".
"W liście, który skierował pan premier do swoich kolegów, z którym jutro zasiądzie przy stole w ramach obrad Rady Europejskiej, napisał coś wyjątkowego. Napisał, że zapewnia, iż podejmowane reformy są realizowane wyłącznie w interesie naszych obywateli i że ze wszystkiego zostaniemy rozliczeni w przejrzysty i demokratyczny sposób. Zdradzę państwu tajemnicę: te wszystkie reformy są po to, aby nigdy ten rząd i jego ministrowie nie byli rozliczeni w przejrzysty sposób" - powiedziała.
Zdaniem Arłukowicza wystąpienie premiera w PE było "największą klęską w historii występów polskich premierów w PE". "Lawina krytyki wylała się na polskiego premiera od lewa do prawa. W zasadzie bez znaczenia był szyld partyjny. (...) Było mi wstyd, że premier musiał się tłumaczyć na oczach całej Europy z tego, co dzieje się w Polsce, a tak naprawdę z decyzji, które nie on podejmuje. On realizuje wizję Jarosława Kaczyńskiego, który się Europy boi, który z Europą wojuje, którego ambicją jest prawdopodobnie wyprowadzenie Polski z Europy" - powiedział na konferencji prasowej.
Wystąpienie polskiego premiera skrytykował też Andrzej Halicki. "Miał (on) dziś szansę potwierdzić, że w Polsce może być przeprowadzona - po tej katastrofie, jaka spowodował Covid - bardzo szybko naprawa, modernizacja, pomoc szpitalnictwu dzięki ogromnym środkom europejskim. Dzisiaj bardzo odsunął w czasie takie szybkie wdrożenie tych możliwości. To nie jest jeszcze stracona szansa. Apelujemy, aby zawrócił z drogi konfrontacji, aby po tej debacie, gdy ochłonie, wyciągnął wnioski, bo na to jest jeszcze czas" - powiedział szef delegacji PO-PSL.
Grodzki: ludzie zobaczyli, że PiS to nie Polska, a Polska to nie PiS
Z kolei według marszałka Senatu Tomasz Grodzkiego dziś w Parlamencie Europejskim ludzie przekonali się, że "PiS to nie Polska, a Polska to nie PiS". "To było bardzo ważne. Wszyscy liczyli, że pan premier wykaże się pewną koncyliacją. A jemu dopiero pod koniec wystąpienia przez usta, przez zęby przeszła uwaga, że trzeba będzie Izbę Dyscyplinarną (Sądu Najwyższego) zlikwidować" - podkreślił Grodzki na konferencji prasowej w Toruniu.
"Z drugiej strony premier Morawiecki i my wszyscy zobaczyliśmy, że Bruksela nie jest naszym wrogiem, że PE nie jest naszym wrogiem. Zobaczyliśmy, że jesteśmy członkami wspólnoty, która docenia nasze wysiłki w budowaniu wolności bloku wschodniego, która docenia rolę Polski i po prostu się martwi, że zaczynamy zbaczać ze ścieżki, która najpierw nas zaprowadziła na pozycję niemal jednego z liderów UE, a teraz (Polska) wyprowadzana jest na Wschód" - zauważył marszałek Senatu.
Jak dodał, dla niego bardzo przykre i znamienne było to, że premier polskiego rządu, dumnego narodu musiał występować w takiej roli. "Powinien występować w innej roli. Jeszcze bardziej przykre było dla mnie to, że jedynymi, którzy mu klaskali byli przedstawicielami partii faszyzujących i proputinowskich. To było dla mnie okropne" - podkreślił Grodzki.
Według niego, źle się dzieje, gdy to bardziej opozycja zabiega o pieniądze, których Polska potrzebuje ogromnie, niż rządzący. Polskie władze, dodał, otrzymanie tych funduszy wystawiają na "zupełnie niepotrzebne ryzyko".
Lewica: premier Morawiecki postanowił w PE pokłócić się ze wszystkimi
Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski na konferencji prasowej w Sejmie mówił, że premier pojechał do Strasburga szukać kompromisu. "Wraca jednak przywożąc większe kłopoty. Większe kłopoty dla Polek i Polaków, dla polskiej gospodarki, dla polskich finansów, dla polskiej racji stanu" - ocenił poseł. "Premier Morawiecki postanowił w Brukseli pokłócić się ze wszystkimi" - stwierdził.
Według szefa klubu Lewicy, premier pojechał do PE, aby "przemawiać do swojego elektoratu". "Postanowił rozmawiać z tymi, którzy są przekonani do polityki Prawa i Sprawiedliwości, ale w Parlamencie Europejskim są inni politycy. W Parlamencie Europejskim nikt nie wyłącza mikrofonu jak wicemarszałek Ryszard Terlecki. W Parlamencie Europejskim nikt nie dokonuje reasumpcji jak marszałek Elżbieta Witek. W Parlamencie Europejskim mówi się i słucha prawdy, a nie wygłasza się nieprawdziwe tezy i próbuje wmawiać fałsz" - podkreślił poseł.
"Mateusz Morawiecki w Brukseli pokazał prawdziwą twarz, którą my Polacy znamy, a która w Brukseli zostanie zapamiętana jako twarz osoby nieuczciwej, nie szukającej porozumienia, a budującej mury" - ocenił Gawkowski. "Lewica złoży wniosek o to, aby na najbliższym posiedzeniu Sejmu odbyła się debata o wizycie premiera Morawieckiego w Brukseli, o jej efektach dla Polski i o tym, jak i co premierowi udało się załatwić" - zapowiedział. "Można odnieść wrażenie, że Mateusz Morawiecki popsuł jeszcze bardziej stosunki z UE i zresetował relacje Warszawa-Bruksela do takiego miejsca, że przyszłość Polski w UE jest jeszcze bardziej zagrożona, a polexit staje się realny" - dodał.
Wiceszef klubu Krzysztof Śmiszek ocenił, że premier wraca z Parlamentu Europejskiego na tarczy. "Nie załatwił niczego. Nie doprowadził do tego, że instytucyjne unijne będą przyspieszały proces przyznawania Polsce pieniędzy np. z Krajowego Planu Odbudowy" - stwierdził poseł.
"Podczas dzisiejszego wystąpienia pana premiera Morawieckiego mieliśmy do czynienia z festiwalem obłudy, z festiwalem oskarżeń i z wojenką, wymyśloną wojenką pana premiera Morawieckiego z instytucjami europejskimi" - ocenił Śmiszek.
Według niego, "debata pokazała, że z każdym słowem pana premiera Morawieckiego Polska coraz bardziej marginalizowała się w strukturach Unii Europejskiej". "Z każdym słowem pana premiera Morawieckiego widzieliśmy, że coraz bardziej sceptycznie patrzą na Polskę wszyscy - od lewa do prawa" - mówił poseł Lewicy.
"Pan premier Morawiecki próbował czarować instytucje europejskie, że zagrożenie dla praworządności w Polsce będzie niwelowane m.in. przez to, że zostanie zlikwidowana Izba Dyscyplinarna" - zaznaczył Śmiszek.
"Nikt się na te kłamstewka i obietnice pana premiera Morawieckiego już więcej nie nabierze, bo można zlikwidować Izbę Dyscyplinarną, ale przy okazji spłaszczyć strukturę sądów po to, żeby wziąć pod but wszystkich tych sędziów, którzy jeszcze trzymają się konstytucji i którzy nie chcą orzekać pod dyktando Nowogrodzkiej, Kaczyńskiego i Morawieckiego" - podkreślił. (PAP)
Autorzy: Łukasz Osiński (ze Strasburga), Grzegorz Bruszewski, Tomasz Więcławski
mmi/