„Instytucje unijne są obecnie rządzone przez pewną konstelację polityczną, która ma swój program i która jak to zwykle bywa w polityce dąży do wyparcia swoich politycznych przeciwników. Tą konstelacją polityczną, która rządzi w UE, jest lewica” – uważa Legutko.
Jego zdaniem problemem UE jest obecnie „brak respektowania traktatów unijnych”. „Jeśli służy to interesowi rządzącej konstelacji politycznej, to traktaty można łamać. (...) Gdy Polska wchodziła do UE, to zakładaliśmy, że wszystkie krajowe prawa związane ze światopoglądem są chronione, a dziś okazuje się, że tak nie jest” – wskazał.
Europoseł podkreśla, że Karta Praw Podstawowych mówi, że sprawy związane z rodziną pozostają wyłącznie w kwestii regulacji narodowych. „Po to zostało to zapisane, żebyśmy się tego trzymali. Co więcej, nie ma nigdzie zapisane w unijnym prawie, że kwestia organizacji sądownictwa to są sprawy unijne. Tymczasem krytykuje się za to Polskę. Gdyby w Polsce rządziła lewica i prowadziła podobną reformę sądownictwa, jak PiS, to nikt by się tym nie zainteresował w UE. Przykładowo, nikt się nie zainteresował w Brukseli, gdy rządziła PO i chciała opanować TK przez nominowanie niezgodnie z prawem pięciu sędziów” – wskazał.
Prymat prawa unijnego nad krajowym. „Ta kwestia nigdy wcześniej nie była podnoszona"
Jak dodał, ostatnią sprawą jest podniesienie kwestii prymatu prawa unijnego nad krajowym. „Ta kwestia nigdy dotychczas nie była podnoszona. Wiadomo było, że relacje między prawem unijnym a prawem krajowym są niejasne i że państwa bronią swoich konstytucji. O wyższości prawa europejskiego można mówić tylko w przypadku tych dziedzin, gdzie UE ma wyłączne kompetencje. To jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem. Dziś mówi się o bezwarunkowej wyższości prawa unijnego w Brukseli. To oznaczałoby, że prawo europejskiej ma wyższość nad prawem krajowym, w dziedzinach, w których UE nie ma kompetencji, nawet nad konstytucjami. To pokazuję, że rządzący kartel polityczny nie zna żadnych organiczeń i to smutny sygnał dla państw narodowych” –powiedział profesor.
Jego zdaniem, ochrona zapewniona przez traktat unijny nie działa, bo każdy artykuł tego traktatu można zinterpretować zupełnie inaczej lub go pominąć. „Można też powołać się na coś, co nie istnieje w traktatach, jak choćby wyższość prawa europejskiego nad krajowym. Jesteśmy w sytuacji rosnącego bezprawia. Decydują ci, którzy mają siłę i władzę, czyli coraz bardziej radykalna unijna lewica” – powiedział.
W opinii profesora, szefowa KE jest na tyle słaba, że nie potrafi się temu przeciwstawić. „Ma słabą osobowość i nie potrafi nad tym zapanować. Widać, że ona nie potrafi okiełznać swoich komisarzy. Kim jest komisarz? Jest urzędnikiem. Nie ma żadnej legitymacji demokratycznej i nie może grozić rządowi państwa członkowskiego, straszyć karami. Wchodząc do UE Polska wyobrażała sobie naiwnie, że to jest klub dżentelmenów, który się będzie nawzajem szanować. Okazało się, że tak nie jest. Czytamy, że ministrowie Francji i Niemiec wypowiadają się krytycznie na temat wyroku polskiego TK. Nie wyobrażam sobie, aby polski minister krytykował wyrok TK jakiegoś innego państwa członkowskiego. W UE obserwujemy zanik norm i zasad” – powiedział.
"Lewicowa maszyna mogłaby natrafić na opór"
Według europosła, nie widać sygnałów, żeby UE przestała zmierzać w kierunku coraz większej federalizacji. „To, co może ich powstrzymać, to wyłonienia się jakieś silnej opozycji politycznej. Można sobie wyobrazić pewne zmiany we Włoszech czy innych krajach. To jednak spekulacje. W ten sposób ta lewicowa maszyna mogłaby jednak natrafić na opór. W polityce unijnej jest tak, że jeśli nie napotyka się na opór, to mechanizm władzy się rozpędza. W państwach narodowych jest inaczej, bo zaworem bezpieczeństwa są wybory. Każdy rząd może w wyborach stracić władzę, w UE trudno sobie wyobrazić, żeby pracę stracił urzędnik unijny” – powiedział.
Jaj dodał, kolejnym etapem zwiększania integracji i centralizacji przygotowanym przez partie polityczne i instytucje jest Konferencja ws. Przyszłości Europy. „Instytucje UE - TSUE, KE i PE - chcą zwiększyć swoje kompetencje. Z drugiej strony, najsilniejsi gracze europejscy, wielkie państwa Francja i Niemcy, i mniejsze, ale wpływowe, jak Holandia, dążą do takiej centralizacji. Skąd to przymierze? Dlatego ze instytucje unijnej mają tyle władzy, ile dostaną od tych wielkich i wpływowych graczy. W rezultacie im bardziej postępują integracja i centralizacja, tym bardziej zwiększa się władza najsilniejszych krajów UE i tym zmniejsza się władza krajów słabszych. Dochodzi w ten sposób do oligarchizacji UE. To może się skończyć nawet rozpadem UE. Wiadomo, że żadne organizacje i struktury nie są wieczne” – podsumował.
Z Brukseli Łukasz Osiński(PAP)
mmi/