"Widząc obecne wahania cen energii, zamiast postrzegać je jako powód do odejścia od naszych celów dotyczących czystej energetyki, musimy potraktować je jako wezwanie do działania" - powiedział Biden. "Wysokie ceny energii tylko wzmacniają pilną potrzebę dywersyfikacji źródeł, podwojenia rozwoju zielonej energetyki i przyjęcia nowych obiecujących technologii" - dodał.
Prezydent USA stwierdził, że takie inwestycje są w "interesie każdego państwa na Ziemi" i zapowiedział "najambitniejszy na świecie" plan wydatków na ten cel w USA. Biden stwierdził, że Ameryka "nie tylko jest z powrotem przy stole, ale zamierza dać przykład". Odniósł się w ten sposób do planu inwestycji w infrastrukturę i w zieloną transformację wartą łącznie kilkaset miliardów dolarów, której losy ważą się w tym tygodniu w Kongresie.
Prezydent USA stwierdził, że obecna dekada zdecyduje o losie świata i zmianach klimatycznych, choć zaznaczył, że zmiany są już rzeczywistością i "niszczą planetę każdego dnia". Wspomniał o częstszych i bardziej dotkliwych pożarach lasów czy "burzach, które wcześniej zdarzały się raz na stulecie, a teraz zdarzają się co kilka lat".
"Żadne państwo nie jest w stanie się odgrodzić. Nikt nie będzie w stanie uciec od najgorszych skutków, które mogą nadejść" - powiedział Biden. Zaznaczył jednak, że działania, by zapobiec najgorszemu są nie tylko koniecznością moralną, ale też ekonomiczną, bo inwestycje będą oznaczać dodatkowe miejsca pracy dla milionów pracowników.
Prezydent USA przyznał, że kraje rozwinięte mają znacznie większą odpowiedzialność, by przeciwdziałać zmianom klimatu. Zapowiedział, że do 2030 r. USA zamierzają obciąć emisję dwutlenku węgla o 50-52 proc. wobec poziomu z 2005 r., zaś do 2050 r. osiągnąć neutralność klimatyczną.
"Ci z nas, którzy są odpowiedzialni za dużą część deforestacji i innych problemów, które mamy, mają przytłaczające zobowiązanie wobec krajów, które tego nie robiły. Musimy pomóc znacznie bardziej, niż robiliśmy to do tej pory" - oznajmił amerykański prezydent. (PAP)
kgr/