Mieszkańcy Podlasia i Lubelszczyzny za budową muru i uszczelnieniem granic. "Innego wyjścia nie ma"

2021-11-03 07:02 aktualizacja: 2021-11-03, 11:55
Fot. PAP/Marcin Onufryjuk
Fot. PAP/Marcin Onufryjuk
Liczni mieszkańcy terenów sąsiadujących z granicą polsko-białoruską są za powstaniem zapory. Tłumaczą, że będą się czuć bezpieczniej. Wielu zwraca przy tym uwagę, że migranci, którzy usiłują przedrzeć się na nasze terytorium, są traktowani instrumentalnie przez dyktatora Białorusi, który celowo wywołał kryzys.

Reporterzy PAP odwiedzili miejscowości na Podlasiu i Lubelszczyźnie położone w sąsiedztwie tych, które są objęte stanem wyjątkowym. Rozmawiali z wieloma mieszkańcami, którzy żywo interesują się, co dzieje się w ich sąsiedztwie.

Alicja Łukaszewicz z Sidry (woj. podlaskie) jest za murem. "Słyszałam o murze w telewizji. Ja jestem za murem, mnie się wydaje, że jest potrzebny do obrony. My tu urodzeni i tu mieszkamy. Tu było spokojnie, te lata były wspaniałe do życia, a teraz pod strachem żyjemy" - mówi.

"Ten mur powinni postawić"

Włodzimierz Nos pochodzi z Łuplanki Nowej koło Michałowa (woj. podlaskie), a od lat pracuje w Niemczech. Wraz z żoną mieszkają koło Kassel, choć jego żona Urszula namawia go, by zamieszkali w Łuplance, na Podlasiu. Widywał tu migrantów. "Teraz ostatnio ich nie widać, ale zazwyczaj tędy chodzą, pod naszym lasem. I idą albo do Miechowa, albo do Juszkowego Grodu. Ja się ich nie boję, bo co mi oni zrobią, ale uważam, że ten mur to powinni postawić, oczywiście. Ja się dziwię, że kiedyś nasi nie utrzymywali tej granicy, tylko tak późno się za to biorą. To nienormalne, by tak ludzie szli" - mówi pan Włodzimierz.

63-letni rolnik z sąsiedniej Starej Łuplanki mówi, że "innego wyjścia jak budowa muru to nie ma. To jest faktycznie dużo pieniędzy, ale z drugiej strony, jak ci przyjdzie i podstawi szpikulec pod brodę, to co pan zrobi? Lepiej takich omijać. Jeden będzie w porządku, a drugi nie będzie" - mówi mężczyzna.

Adam Mikłaszewicz z Kudrawki koło Dąbrowy Białostockiej (woj. podlaskie) mówi o budowie muru na granicy, że "jedni sąsiedzi są za, inni podzieleni". "Ja za. Niech będzie i będzie spokój, bo to z dnia na dzień słychać, że coraz więcej będzie tu przechodzić" - mówi pan Adam.

Krystyna Siemanowicz z Lipska Kolonii (woj. podlaskie), która gospodaruje na 12 hektarach, obawia się tego, że nie wie, z kim ma do czynienia. "To są różni ludzie, i tego tak się obawiamy się. Słyszałam, że tu niektórzy karmili, dawali jeść, ale i zgłaszali Straży Granicznej (emigrantów - PAP), bo każdy się boi. Nie wiadomo kto to idzie" - mówi pani Krystyna, dodając, że syn podczas pracy w polu znajdował porozrzucane ubrania migrantów. "Mi się zdaje, że lepiej żeby mur był, bo jakby ich tu puścili, to by tabunami szli. Może faktycznie ci ludzie uciekają, może jest ciężko w ich krajach. Szkoda ich, bo to jeść im nie dasz?" - mówi, dodając, że białoruski dyktator wykorzystuje migrantów i ich dzieci. "Trochę Polacy niepotrzebnie mieszali się pomagać tym, i to się zaczęło. Łukaszenka to wie teraz" - mówi kobieta.

Pani Krystyna, która w Juszkowym Grodzie (woj. podlaskie) koło Michałowa mieszka od pokoleń, mówi, że parę lat temu był spokój, a teraz "całymi nocami, całymi dniami Straż Graniczna i policja jeżdżą za nimi (migrantami - PAP)". "Dlatego żeby to pobudowali, to byłby spokój. Co pan myśli, inne kraje Niemcy, Francja, ich nie przyjmują" - mówi kobieta.

18-letni Kuba z miejscowości Komarno-Kolonia (woj. lubelskie) mówi, że nie jest przeciwnikiem stawiania zapory. "Jak ma stać, to niech stoi. Czemu mają nie stawiać? Zapora będzie na pewno bardziej skuteczna, z drugiej strony nie będzie też tylu przemytów papierosów i alkoholu przez Bug" – mówi. W jego opinii, Polska nie powinna wpuszczać imigrantów, tak jak inne europejskie państwa. "Na filmach w telewizji czy internecie widzi się, że wśród nich nie ma praktycznie kobiet, ani dzieci, tylko sami mężczyźni 20-25 lat. Nie jestem za tym, żeby ich wpuszczać, bo oni u nas na pewno długo nie zostaną, raczej wolą iść do Niemiec czy innych krajów" – dodaje Kuba.

"Po łydkach biją do sinego"

Mieszkanka wsi Budy (woj. podlaskie) koło Białowieży zwraca uwagę, że kryzys na granicy to plan dyktatora Białorusi. "Ja tylko tyle powiem, jechać tam, na tą Białoruś, tego Łukaszenkę wziąć, żeby nie ściągał ludzi, bo ludzi szkoda. On potrafi trzymać ludzi trzy dni w hotelu, a potem na granicę wyganiają i po łydkach biją do sinego, by nie mieli siły iść" - mówi. I dodaje: "Jestem za budową muru, bo innego wyjścia nie ma. Bo on (Łukaszenka - PAP) nas zniszczy i wojnę wywoła. Tych ludzi, co ich oszukuje, szkoda, ale trzeba jak najszybciej zrobić ten mur, bo innego wyjścia nie ma" - kwituje.

77-letnia Eugenia, mieszkanka Klonownicy Małej (woj. lubelskie) jest także za powstaniem zapory. "Mnie się wydaje, że potrzebny jest ten mur, żeby imigranci nie wchodzili. Bezpieczniej bym się czuła z takim murem. W kwietniu minęło 54 lata odkąd tu mieszkam, żadnego uchodźcy tu nie widziałam. Jednak trochę strach, nie wiadomo co mogą zrobić" – odpowiada.

"Tu jest jednomyślność, jeśli chodzi o mur. Łukaszenka szuka okazji do prowokacji i może dojść do konfliktu" - mówi mieszkaniec Nowego Rogożyna (woj. podlaskie).

65-letni pan Leopold z Wólki Polinowskiej (woj. lubelskie) jest za powstaniem zapory. "Bardzo dobrze. Chyba już niedługo mają zaczynać. Przydałby się taki mur, żeby chronić granicę. Będzie mniej nielegalnych prób przekroczenia granicy, bo kilkumetrowego muru już się tak łatwo nie przejdzie" – uważa mężczyzna.

Nieliczni mieszkańcy zwracają uwagę, że mury nie są potrzebne. "Bo to dzielenie ludzi" – zaznacza sołtys Klonownicy Małej (woj. lubelskie) Tadeusz Caruk. Razem z żoną Agnieszką odpowiadają, że nikt u nich we wsi migrantów jeszcze nie widział. "U nas granica polsko-białoruska przebiega na Bugu, więc nie jest tak łatwo ją pokonać. Choć ostatnio tu niedaleko utonął 19-letni Syryjczyk. To duże ryzyko nawet dla uchodźców przeprawić się przez rzekę" – zwraca uwagę pani Agnieszka. Małżeństwo podkreśla, że chcieliby, aby stosunki ze Wschodem były normalne. "Może Unia Europejska bardziej by się w to zaangażowała i pomogła, bo to jest w końcu granica unijna" - mówią.

"Jestem za tym, by im pomagać, ale nie puszczać"

Pan Jan z Łomży, który ma dom po rodzinie żony w Butrymowcach (wol. podlaskie), zwraca uwagę, że jest za tym, by pomagać migrantom. "Ale tam skąd są wysyłać pomoc, zbiórki robić. Jestem za tym, by im pomagać, ale nie puszczać przez granicę. Z tym murem to jest ciężko powiedziane, ja po prostu jestem za tym, żeby nie przechodzili, a jak to rozwiążą, to nie wiadomo" - dodaje pan Jan.

Przygotowana przez MSWiA ustawa ma umożliwić pilną budowę zabezpieczenia na polskiej granicy państwowej - będącej też granicą zewnętrzną UE - w związku z presją migracyjną na granicy z Białorusią. Szacowany koszt budowy zapory to 1 mld 615 mln zł. W skład tej kwoty wchodzi 1 mld 500 mln zł na budowę fizycznej bariery oraz 115 mln zł na urządzenia techniczne. Ustawę Sejm uchwalił 14 października. Senat przyjął tę ustawę 13 dni później, wprowadziwszy kilkanaście poprawek, z których większość Sejm odrzucił. Ustawa została podpisana przez prezydenta we wtorek.

Ustawa zakłada, że do inwestycji nie będą stosowane przepisy odrębne, w tym m.in. prawa budowlanego, prawa wodnego, prawa ochrony środowiska oraz przepisów o udostępnianiu informacji o środowisku, przepisów o ochronie gruntów rolnych i leśnych oraz środowiskowych. Nie będzie wymagane uzyskanie decyzji, zezwoleń, opinii i uzgodnień. Na wniosek KG SG właściwe organy niezwłocznie przedstawią natomiast stanowisko bądź udzielą wsparcia w związku z inwestycją, w tym przez możliwą minimalizację zagrożeń dla środowiska. Ustawa przewiduje też możliwość wywłaszczenia obywateli z nieruchomości niezbędnej do budowy zapory. Wydatki na wypłatę odszkodowań za wywłaszczenia pokryją wojewodowie. Przepisy mają wejść w życie dzień po jej ogłoszeniu. (PAP)

Autorzy: Gabriela Bogaczyk, Robert Szulc

mmi/