Zapewnił, że jego firma chce nie tylko sprzedać samoloty, ale nawiązać partnerskie relacje z polskim przemysłem. Zastrzegł, że nie jest przesądzone, o które zakłady chodzi.
W środę w Warszawie wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak zatwierdził umowy na zakup południowokoreańskiego uzbrojenia, w tym lekkich myśliwców FA-50. Polska zamówiła 48 maszyn, 12 z nich ma zostać dostarczonych w przyszłym roku.
"Cieszymy się, że MON wybrało FA-50 jako kolejny samolot bojowy dla polskich Sił Powietrznych. Tych 48 samolotów to największe pojedyncze zamówienie eksportowe KAI. Polska będzie pierwszym europejskim krajem, który wprowadzi do służby FA-50. Mogę obiecać, że zostaną dostarczone w wyznaczonym czasie i będą najwyższej jakości" – powiedział Hyunho Ahn, prezes Korea Aerospace Industries (KAI).
"Początek strategicznego partnerstwa"
"Ta umowa nie jest jednorazowym, krótkoterminowym kontraktem, chodzi nie tylko o relacje dostawca-nabywca. Postrzegam ją jako początek strategicznego partnerstwa między KAI oraz rządami Republiki Korei i Polski" – zapewnił. "Myślę, że KAI może się przyczynić nie tylko do zwiększenia zdolności Sił Powietrznych RP, ale także do rozwoju polskiego przemysłu lotniczego" – dodał.
Według prezesa KAI Polska mogłaby się stać "hubem MRO" - obsługi, napraw i remontów, które mogłoby służyć wszystkim przyszłym europejskim użytkownikom FA-50. "Ulokowanie tu centrum wsparcia serwisowego przyczyniłoby się do wydajniejszej eksploatacji oferowanego przez nas systemu" – dodał.
Podkreślił, że sprawność samolotów w Koreańskich Siłach Powietrznych (ROKAF) przekracza 90 procent, zapewnił, że KAI przygotowuje się, by wprowadzić w Polsce system wsparcia technicznego stosowany w koreańskim lotnictwie.
Zdaniem Ahna możliwe jest też ulokowanie w Polsce międzynarodowego ośrodka szkolenia lotniczego. "Nie tylko Polska, także inne państwa regionu mają wysokie zapotrzebowanie na szkolenie pilotów; a koszty szkolenia są wysokie" – zauważył.
Zadeklarował gotowość do uruchomienia w Polsce produkcji elementów samolotu. "To ułatwiłoby nie tylko obsługę floty FA-50 w Polsce, ale dałoby też impuls do rozwoju przemysłu lotniczego w Polsce. Mamy nadzieję, że uda nam się wyeksportować 1000 egzemplarzy samolotu w ciągu najbliższych 10 lat" – powiedział, wskazując na potencjalną dostawę 500 samolotów dla US Air Force i US Navy. "Wierzymy, że kontrakt z Polską ma ogromne znaczenie dla tych planów" - powiedział.
"Rozmawiamy także z sąsiednimi europejskimi krajami o sprzedaży 100-200 FA-50. Jeśli to się zmaterializuje, otworzy to ogromne szanse biznesowe dla MRO zlokalizowanego w Polsce. Inni klienci będę potrzebowali wsparcia technicznego, które mógłby zapewnić hub MRO w Polsce, także dzięki korzystnemu położeniu geograficznemu" – ocenił. Poinformował, że firma planuje otwarcie w Warszawie biura, które będzie "bazą do działań na przyszłych europejskich rynkach".
Zwrócił uwagę, że KAI, której większościowym udziałowcem jest koreański rząd, ma doświadczenie w konstruowaniu, produkcji i integracji systemów lotniczych oraz że w KAI został skonstruowany i wyprodukowany KF-21 - samolot generacji 4.5, który przed kilku dniami odbył dziewiczy lot. "Mamy plany modernizacji tego samolotu do poziomu myśliwca piątej i szóstej generacji. KF-21 został opracowany wyłącznie przy użyciu własnych technologii i zdolności. Zamierzamy je wykorzystać w rozwoju FA-50" – dodał.
Zaznaczył, że od najwcześniejszego stadium projektu, w ramach którego powstały treningowo-szkolny T-50 i lekki myśliwiec FA-50, samolot był opracowywany jako samolot zaawansowanego szkolenia i taktyczno-bojowy. Od początku też był konstruowany jako samolot naddźwiękowy. "FA-50 jest bardzo skuteczny i oszczędny w eksploatacji, pozwala na płynne przejście z samolotu szkolnego na F-16 i F-35. Na świecie, łącznie Z Koreą Południową, w użyciu jest ponad 200 samolotów rodziny T-50/FA-50" – powiedział. Zwrócił uwagę na możliwość uzbrojenia FA-50 w pociski powietrze-powietrze i powietrze-ziemia.
"FA-50 i F-16 są w bardzo wysokim stopniu podobne"
"Zdolności bojowe FA-50 potwierdziły się w lotnictwie Filipin i Indonezji. Dlatego uważam, że FA-50 przyczynią się do zwiększenia zdolności bojowych polskich Sił Powietrznych. Ten samolot ma wiele rozwiązań wspólnych z F-16 używanymi przez polskie lotnictwo, zwłaszcza pod względem zaplecza, systemu utrzymania i uzbrojenia. Piloci ani personel naziemny nie będą mieli trudności z przystosowaniem się do tego systemu. FA-50 i F-16 są w bardzo wysokim stopniu podobne" – powiedział.
Jak dodał, "jedną z najważniejszych cech samolotu bojowego jest jego radar". "Oprócz tego, że FA-50 dysponuje radarem konwencjonalnym, pracujemy nad integracją z FA-50 radaru z aktywnym elektronicznym skanowaniem fazowym AESA. FA-50 odznacza się też bardzo niskimi kosztami użytkowania w porównaniu z innymi platformami tej kategorii" – zapewnił.
Wskazał także, że kooperacja z amerykańskim koncernem Lockheed Martin, w ramach której powstał T-50/FA-50 pozwala obniżyć koszty zakupu części, a przez to cenę całego systemu FA-50. ułatwia też integrację amerykańskiego uzbrojenia. "Oprócz wspólnego łańcucha dostaw mamy z LM także wspólne rozwiązania, są to np. zastosowane w F-16 i F-35 systemy sterowania, wyświetlacze danych" – zauważył.
"Chcemy nawiązać długoterminowe strategiczne partnerstwo z klientami, zamierzamy prowadzić rozmowy nie tylko z rządem, ale i z firmami. W Polsce chodzi nam nie tylko o kontrakt na 48 FA-50, wraz ze wzrostem zamówień mamy plany na przyszłość, badamy możliwości ulokowania bazy produkcyjnej samolotu w Polsce" – zapewnił.
Przyznał, że szczegóły dotyczące miejsca i zakładu pozostają do ustalenia. "Zaczniemy od produkcji części do samolotu w Polsce, a po osiągnięciu zakładanej wielkości zamówień zamierzamy ją rozszerzyć" – oświadczył.
"Produkcja części jest bardzo istotna, jednak chodzi nam nie tylko o to, ale także intensywniejszą współpracę, bardziej zaawansowany udział w produkcji samolotu. Wierzymy, że będzie okazja, by omówić perspektywy współpracy w dziedzinach kosmicznej i miejskiej mobilności powietrznej (UAM)" - zapewnił.
FA-50 to wielozadaniowy samolot mogący służyć do szkolenia zaawansowanego i jako maszyna bojowa, uzbrojona w bomby kierowane i niekierowane, pociski powietrze-powietrze i działko. T-50 i TA-50 został zaprojektowany przez Korea Aerospace Industries we współpracy z koncernem Lockheed Martin – producentem F-16 i F-35 – jako samolot szkolenia zaawansowanego i lekki samolot bojowy. Jego maksymalna prędkość to 1,5 Ma; pułap 16,8 tys. metrów. Maszyn T-50 i FA-50 w różnych wersjach używają Korea Południowa, Indonezja, Filipiny Tajlandia i Irak, wybrała je też Kolumbia.
Agencja Uzbrojenia: o wyborze koreańskich systemów zdecydowała ich dostępność i niezawodność
Przy wyborze południowokoreańskiego uzbrojenia MON kierowało się jego dostępnością w krótkich terminach, nowoczesnością, zdolnościami oraz niezawodnością sprzętu i serwisu – powiedział rzecznik Agencji Uzbrojenia ppłk Krzysztof Płatek.
"O wyborze samolotu FA-50, a w docelowej wersji FA-50PL, zdecydowała przede wszystkim jego dostępność, to, że mogą w szybkim tempie zastąpić starzejącą się technikę postsowiecką – samoloty Su-22 i MiG-29" – powiedział Płatek. Dodał, że koreańskie maszyny "zaoferują już na początku możliwości większe niż Su-22, a w docelowej konfiguracji, kiedy otrzymają radar AESA i najnowocześniejsze pociski krótkiego zasięgu AIM-9X Sidewinder - w dalszej perspektywie także pociski powietrze-powietrze średniego zasięgu AIM-129 AMRAAM, przewyższą zdolnościami myśliwce MiG-29 i będą pełnym uzupełnieniem dla samolotów F-16".
Rzecznik AU podkreślił, że Siły Powietrzne działają w systemie, współdziałając z artylerią, obroną przeciwlotniczą i wieloma innymi elementami systemów walki, także morskimi.
W tym systemie – zaznaczył - FA-50 będą się uzupełniać z F-16 i zamówionymi przez Polskę F-35, początkowo wypełniając zadania wsparcia pola walki, podczas gdy za przewagę w powietrzu będą odpowiadać F-16, a F-35 za rozpoznanie i wyznaczenie priorytetowych celów.
Jak dodał, jednym z kryteriów wyboru koreańskiego samolotu była łatwość szkolenia pilotów. "Według informacji uzyskanych przez producenta od koreańskich sił zbrojnych i innych użytkowników przeszkolenie pilota na ten samolot trwa bardzo krótko, także adaptacja do tego typu w przypadku pilota F-16 wymaga dziewięciu godzin lotu i dwóch tygodni szkolenia" – powiedział.
Zaznaczył, że FA-50 nie musi przenosić wszystkich rodzajów uzbrojenia przenoszonych przez cięższe maszyny bojowe. "Nie ma potrzeby integracji wszystkich efektorów, np. bezcelowa wydaje się integracja FA-50 z pociskami JASSM ER, które są przenoszone przez F-16, będą one także uzbrojeniem F-35" – powiedział. Dodał, że "ponieważ FA-50 będzie miał zasobnik celowniczy Sniper, będzie można z nim zintegrować najnowocześniejsze pociski rakietowe, kierowane nie tylko radiolokacyjne, ale również laserowo".
Płatek zapewnił, że nie będzie też problemu z obsługą naziemną nowego typu samolotu. "Wskaźniki dostępności operacyjnej flot tych samolotów w Korei i u innych użytkowników wskazują na bardzo wysoką niezawodność i sprawność łańcuchów dostaw. Poziom dostępności samolotów wynosi ok. 85 proc. – jest znacznie wyższy niż w przypadku naszych F-16, a nawet F-16 u Amerykanów" - powiedział.
Zwrócił też uwagę, że w F-16 i FA-50 zastosowano wiele wspólnych rozwiązań, przez co "mamy dwa łańcuchy dostaw – koreański i amerykański – które w przypadku zakłóceń się uzupełniają".
Pierwsze FA-50 mają zostać dostarczone w roku 2023, wtedy też – poinformował rzecznik - producent zapewni na terenie Polski wsparcie serwisowe, docelowo, ok. 2026 roku, w Polsce powstanie centrum serwisowe tych samolotów. W ciągu dwóch-trzech następnych lat są przewidywane dostawy maszyn w wersji FA-50PL.
Zakup czołgów podzielono na dwa etapy. W pierwszym ma to być 180 wozów - pierwsze z nich jeszcze w tym roku, ponad 800 kolejnych, wyprodukowanych w wariancie K2PL, ma być dostarczanych od roku 2024, dwa lata później ich produkcja ma się odbywać w naszym kraju.
Odnosząc się do wprowadzenia do polskiego wojska kolejnego typu czołgu, ppłk Płatek podkreślił, że według docelowego modelu w siłach zbrojnych będą dwa typy czołgów: "Cięższy, którym będzie amerykański M1A2 SEPv3 Abrams, i lżejszy, który będzie miał większa dzielność terenową, większą manewrowość i zdolność do pokonywania cieków wodnych, a także jeszcze skuteczniejsze elementy systemów kierowania ogniem. Tym lżejszym czołgiem będzie K2. Oba typy operacyjnie uzupełniać" – powiedział.
Zauważył, że podobną koncepcję MON przygotowało w sprawie bojowych wozów piechoty. "Dominującym typem będzie Borsuk, który będzie współdziałał z K2, ponieważ jest też dynamiczny, zdolny do pokonywania cieków wodnych. Z Abramsami będziemy chcieli wprowadzić cięższy, gąsienicowy bojowy wóz piechoty" – dodał.
"K2 to czołgi bardzo nowoczesne, należące do ścisłej światowej czołówki, istotne są też terminy dostaw. Pierwsze czołgi - tak jak w przypadku armatohaubic – pozwolą wypełnić luki związane z pomocą Ukrainie i przekazywaniem jej sprzętu. Ta pomoc jest niezwykle ważna, ponieważ każdy kilometr obroniony przez siły zbrojne Ukrainy przed agresją Federacji Rosyjskiej to oddalenie potencjalnego zagrożenia od RP" – zaznaczył. "Ale – zastrzegł - luki, które powstają w wyniku tego wsparcia, trzeba jak najszybciej uzupełnić". "Pierwsze czołgi K2 mogą być dostarczone jeszcze w tym roku, a całe zamówienie na 180 sztuk ma zostać zrealizowane do roku 2025. Od 2026 r. będziemy mieli w Polsce zdolności nie tylko w zakresie serwisowania i produkcji części zamiennych, ale produkcji całych czołgów" - powiedział
"Planujemy wspólnie ze stroną koreańską, wykorzystując efekt synergii, dostarczyć setki czołgów K2 w wersji PL, które będą miały wzmocniony pancerz, system obserwacji dookólnej, system aktywnej ochrony. Będą też miały polski system łączności, a system zarządzania walką będzie kompatybilny z innymi systemami wykorzystywanymi w polskim wojsku, w tym z systemem stosowanym w Abramsach i systemami polskiej produkcji" – podkreślił.
K2 mają w pierwszej kolejności zastąpić czołgi z rodziny T-72. "Ta technologia została opracowana w Rosji i wiele elementów Rosjanie zachowali dla siebie, problem z dalszym wykorzystywaniem jest oczywisty" – dodał Płatek.
Zwrócił też uwagę na korzyści płynące stąd, że armatohaubica K9 jest produktem koreańskim, a nie połączeniem rozwiązań w kilku państw jak armatohaubica Krab, w której wykorzystano konstrukcje z Wielkiej Brytanii (wieża) i Korei (podwozie), a także Niemiec.
"Bardzo dobra armatohaubica Krab, która teraz wspiera siły zbrojne Ukrainy w obronie przed agresją, składa się z wielu elementów produkowanych na różnych licencjach. Wiąże się to z komplikacjami. Haubica K9PL która będzie produkowana w Polsce, powstanie w kooperacji polsko-koreańskiej, a zagraniczne źródło będzie tylko jedno – będzie nim Korea Południowa. Dzięki temu będziemy mieli dużo większą samodzielność nie tylko w eksploatowaniu i modernizowaniu, ale przede wszystkim w produkcji" – powiedział.
Pierwsze haubice – jeszcze w wersji K9A1 – mają zostać dostarczone w bieżącym roku – także by wypełnić lukę po uzbrojeniu przekazanym Ukrainie. Płatek podkreślił, że także te wozy "docelowo zostaną zmodernizowane do wariantu PL – z automatem ładowania, o dużo większej szybkostrzelności niż Kraby".
Umowa zakłada dostawę 48 armatohaubic w pierwszym etapie, kolejny zakłada dostawy ponad 600 dział od roku 2024; od 2026 K9 mają być produkowane w Polsce. Armatohaubice mają być od początku wyposażone w polskie systemy łączności i wpięte w zintegrowany system zarządzania walką Topaz. (PAP)
Autor: Jakub Borowski
js/