"UE nie chciała słuchać ostrzeżeń Polski"

2022-08-08 22:34 aktualizacja: 2022-08-09, 13:26
Premier Mateusz Morawiecki fot. PAP/Marcin Obara
Premier Mateusz Morawiecki fot. PAP/Marcin Obara
Wojna na Ukrainie obnażyła prawdę nie tylko o Rosji, ale też o Unii Europejskiej, która nie chciała słuchać ostrzeżeń płynących m.in. z Polski - napisał premier Mateusz Morawiecki w tekście opublikowanym w poniedziałek na portalu brytyjskiego tygodnika "The Spectator".

"Wojna na Ukrainie obnażyła prawdę o Rosji. Wielu nie chciało dostrzec, że państwo Władimira Putina nadal ma imperialistyczne zapędy. Teraz muszą zmierzyć się z faktem, że w Rosji odżyły demony XIX i XX wieku: nacjonalizm, kolonializm, totalitaryzm. Ale wojna na Ukrainie obnażyła też prawdę o Europie. Europejscy przywódcy dali się zwabić Władimirowi Putinowi. W następstwie inwazji na Ukrainę są w szoku" - napisał polski premier.

"Powrót rosyjskiego imperializmu nie powinien dziwić, bo Rosja przez prawie dwie dekady powoli odbudowywała swoją pozycję pod nosem Zachodu"

Zauważył, że powrót rosyjskiego imperializmu nie powinien dziwić, bo Rosja przez prawie dwie dekady powoli odbudowywała swoją pozycję pod nosem Zachodu. Ten zaś, zamiast zachować rozsądną czujność, zapadł w geopolityczną drzemkę i wolał nie widzieć problemu niż zawczasu stawić mu czoło.

"Europa znajduje się dziś w takiej sytuacji, w jakiej się znajduje, nie dlatego, że była niewystarczająco zintegrowana, ale dlatego, że nie chciała słuchać głosu prawdy. Ten głos od wielu lat płynie z Polski. Polska nie ma monopolu na prawdę, ale w sprawach relacji z Rosją jesteśmy, mówiąc wprost, o wiele bardziej doświadczeni niż inni" - podkreślił Morawiecki, przypominając ostrzeżenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że Rosja nie zatrzyma się na Gruzji i sięgnie po więcej.

"To, że głos Polski został zignorowany, jest przykładem szerszego problemu, z jakim zmaga się UE. Każdy kraj ma być równy, ale praktyka polityczna pokazała, że głosy Niemiec i Francji liczą się ponad wszystko. W efekcie mamy do czynienia z formalną demokracją i de facto oligarchią, gdzie władzę sprawują najsilniejsi" - przekonuje szef polskiego rządu.

Wskazał, że zaworem bezpieczeństwa, który chroni UE przed tyranią większości, jest zasada jednomyślności i choć szukanie kompromisu wśród 27 państw, których interesy są często sprzeczne, bywa frustrujące, to gwarantuje to, że każdy głos zostanie wysłuchany, a przyjęte rozwiązanie spełni minimalne oczekiwania każdego kraju członkowskiego.

"Niektórzy proponują zniesienie zasady jednomyślności, co sprawi, że działania UE będą jeszcze bardziej niż dotychczas zależne od decyzji niemieckich. Krótka retrospektywna analiza niemieckich decyzji pokazuje, dlaczego jest to zły pomysł. Gdyby w ostatnich latach Europa zawsze działała tak, jak chciały tego Niemcy, to zadajmy sobie pytanie: czy dziś bylibyśmy w lepszej czy gorszej sytuacji?" - zapytał retorycznie polski premier.

Zwrócił uwagę, że gdyby cała Europa poszła za głosem Niemiec, nie tylko w sprawie gazociągu Nord Stream 1, ale także Nord Stream 2, jej uzależnienie od rosyjskiego gazu, który dziś służy Putinowi jako narzędzie szantażu, byłoby niemal nieodwracalne.

Wskazał następnie, że gdyby cała Europa zaakceptowała w czerwcu 2021 r. propozycję Niemiec, by zorganizować szczyt UE-Rosja, Putin prawdopodobnie zostałby uznany za pełnoprawnego partnera, a sankcje nałożone na Rosję po 2014 r. mogłyby zostać zniesione. A gdyby ta propozycja - blokowana wówczas przez Polskę, Litwę, Łotwę i Estonię - została przyjęta, Putin zyskałby gwarancję, że UE nie podejmie żadnych realnych działań w obronie integralności terytorialnej Ukrainy - ocenił Morawiecki.

"Gdyby Europa wysłała broń na Ukrainę na taką samą skalę i w takim samym tempie, co Niemcy, wojna zakończyłaby się już dawno temu - absolutnym zwycięstwem Rosji. A Europa byłaby w przededniu kolejnej wojny" - podkreślił.

"Jeśli naprawdę chcemy dziś mówić o wartościach demokratycznych, to czas na wielki rachunek sumienia Europy. Zbyt długo najważniejszą wartością dla wielu krajów była niska cena rosyjskiego gazu. A przecież wiemy teraz, że była ona tak niska, bo nie doliczono do niej +podatku krwi+, który płaci dziś Ukraina. Pokonanie imperializmu w Europie to także wyzwanie dla samej Unii Europejskiej. Organizacje międzynarodowe będą mogły skutecznie przeciwstawić się imperializmowi tylko wtedy, gdy same będą bronić podstawowych wartości, takich jak wolność i równość wszystkich swoich państw członkowskich. Jest to szczególnie istotne w odniesieniu do UE" - napisał Morawiecki.

Jak zaznaczył, UE ma coraz większe braki w respektowaniu wolności i równości wszystkich państw członkowskich, i coraz częściej słychać, że to nie jednomyślność, a większość powinna decydować o przyszłości całej Wspólnoty. Odchodzenie od zasady jednomyślności w kolejnych sferach działalności UE zbliża nas do modelu, w którym silniejsi i więksi dominują nad słabszymi i mniejszymi - ostrzegł polski premier.

Zwrócił uwagę, że deficyt wolności i równości jest widoczny także w strefie euro. Przekonuje, że przyjęcie wspólnej waluty nie gwarantuje trwałego i harmonijnego rozwoju, bo w rzeczywistości euro wprowadza mechanizmy wzajemnej rywalizacji, co widać w permanentnej nadwyżce eksportowej niektórych krajów, które przeciwdziałają aprecjacji własnej waluty poprzez utrzymywanie stagnacji gospodarczej w innych. "W takim systemie równe szanse pozostają tylko na papierze" - podkreślił.

Jak zauważył, wspólne dobro było kiedyś wartością leżącą u podstaw projektu europejskiego i siłą napędową integracji europejskiej od samego jej początku, ale zagrażają mu partykularne interesy, zwykle inspirowane przez narodowe ego, a dobro wspólne jest kategorią coraz bardziej abstrakcyjną. "Europejska solidarność staje się pustym pojęciem, sprowadzonym do wymuszania akceptacji faktycznego dyktatu silniejszych" - podkreślił polski premier. "Powiedzmy więc wprost: porządek unijny nie chroni nas wystarczająco przed zewnętrznym imperializmem. Wręcz przeciwnie: jego instytucja i działania, niewolne od pokusy dominacji nad słabszymi, pozostają narażone na infiltrację ze strony rosyjskiego imperializmu" - dodał.

"Musimy zatem wspierać Ukrainę w jej walce o odzyskanie odebranych jej terytoriów i zmuszenie Rosji do odwrotu"

Morawiecki przekonywał, że znajdujemy się w punkcie zwrotnym, gdzie imperialna Rosja może zostać pokonana dzięki Ukrainie i naszemu wsparciu dla niej, a zwycięstwo jest tylko kwestią naszej konsekwencji i determinacji. Zauważył, że dzięki dostawom sprzętu na skalę, która - oceniając po możliwościach Zachodu - jest jeszcze stosunkowo niewielka, Ukraina zaczęła odwracać losy wojny. A choć Rosja wciąż atakuje, sieje śmierć i zniszczenie, popełnia ohydne zbrodnie wojenne, to od prawie pół roku morale Ukraińców nie zostało złamane, natomiast morale armii rosyjskiej słabnie, ponosi ona ciężkie straty, a jej zapasy broni i innego sprzętu się kurczą.

"Musimy zatem wspierać Ukrainę w jej walce o odzyskanie odebranych jej terytoriów i zmuszenie Rosji do odwrotu. Tylko wtedy możliwy będzie prawdziwy dialog i faktyczne zakończenie tej wojny - a nie tylko chwilowa przerwa poprzedzająca kolejną agresję. Tylko taki koniec będzie oznaczał nasze zwycięstwo" - argumentował Morawiecki.

"Musimy także pokonać zagrożenie imperializmem w UE. Potrzebujemy głębokiej reformy, która przywróciłaby dobro wspólne i równość na pierwsze miejsce wśród zasad Unii. Nie odbędzie się to bez zmiany optyki: to państwa członkowskie, a nie instytucje unijne muszą decydować o kierunkach i priorytetach działań UE, bo to instytucje są tworzone dla państw, a nie odwrotnie. Podstawą współpracy musi być zawsze wypracowanie konsensusu, a nie dominacja najsilniejszych nad resztą" - podkreślił.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
gn/