Jak relacjonuje urzędniczka planowane odbicie anektowanego przez Rosję w 2014 roku Krymu wywołało dyskusję wśród zachodnich polityków. Ujawnia, że w obawie przed rosyjskim odwetem część z nich namawia stronę ukraińską do porzucenia planów odzyskania półwyspu. „Niektórzy zachodni politycy - nie państwa - ostrzegają Ukrainę. Twierdzą, że odbicie Krymu może doprowadzać do wojny nuklearnej" - wyjaśnia Taszewa.
"Argumentują, że Krym rzeczywiście można odzyskać, ale potencjalne konsekwencje będą ogromne, zarówno dla mieszkańców półwyspu, jak i dla całej Ukrainy. Ich zdaniem powinniśmy całkowicie zrezygnować z prób jego odzyskania" - tłumaczy Taszewa. I dodaje: „Pojawiły się też tezy, według których Krym nigdy nie był ukraiński. Chcę je obalić, bo Krym nigdy nie był rosyjski. To były tereny skolonizowane, ale posiadające ciągłość historyczną i korzenie krymsko-tatarskie”. Przypomina, że więź pomiędzy Krymem a Ukrainą jest bardzo silna i trwa nieprzerwanie od czasów kozackich do dziś.
Krym jest dla Kremla nie tylko ważnym punktem strategicznym, ale i symbolem zawłaszczenia ukraińskiej historii i kultury. „To dla Rosji ‘święte’ terytorium i personalna obsesja Putina, dlatego niektórzy na Zachodzie obawiają się, że jeśli odbijemy Krym, Moskwa użyje taktycznej broni jądrowej” – wyjaśnia Taszewa.
Taszewa: nie sądzę, by Rosja użyła broni nuklearnej, bo Putin wie, że jeśli to zrobi nie będzie odwrotu
Urzędniczka nie chce ujawnić tożsamości polityków, o których mówi. Nie zgadza się z płynącymi z Zachodu przewidywaniami. „Nie sądzę, by Rosja użyła broni nuklearnej, bo Putin wie, że jeśli to zrobi nie będzie odwrotu - zniszczy cały system, który w bandycki sposób zbudował na okupowanych ziemiach” – mówi. Przekonuje, że mieszkańcy pozostałych części Ukrainy również nie mają powodów do obaw. Ukraińcy wyzwolili Chersoń w listopadzie ubiegłego roku. Miasto, według władz okupacyjnych, było już ‘oficjalnie’ częścią Federacji Rosyjskiej. „Wyzwoliliśmy Chersoń pół roku temu i nic się nie stało, choć według Moskwy było to naruszenie integralności terytorialnej Rosji. A zgodnie z podpisaną przez Putina doktryną jądrową, powinni byli natychmiast użyć taktycznej broni atomowej” – podkreśla Tashewa.
"Nie ma dokładnej daty wyzwolenia półwyspu, ale prawdopodobnie w najbliższym czasie Ukraina odbije Krym” – zapowiada urzędniczka. Według niej obawiają się tego zarówno Rosjanie mieszkający nielegalnie na półwyspie, jak i sam Kreml. Relacjonuje, że już teraz Krym opuszczają tysiące Rosjan, którzy uciekając w popłochu, porzucają swoje nieruchomości i dobytek.
Stacjonujące na półwyspie rosyjskie wojsko przygotowuje się do odparcia ukraińskiego ataku. „Oni się po prostu boją. Przygotowują fortyfikacje na brzegu. Rozpoczęli dodatkowe kontrole cywilów, sprawdzają telefony, elektronikę, dokumenty. Instalują kamery w miastach i na trasach, którymi transportują broń” – mówi Taszewa.
Przedstawicielka Zełenskiego ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza, że za niektóre z "tajemniczych" wybuchów na okupowanym Krymie odpowiedzialne są Siły Zbrojne Ukrainy. „Wszystkie obiekty wojskowe są prawomocnymi celami naszej armii. Tak było w przypadku wybuchów na lotnisku w Nowofedoriwce i na torach kolejowych w Dżankoju. Ukraina nie ostrzeliwuje dzielnic mieszkalnych ani infrastruktury cywilnej i nigdy tego nie zrobi, bo mieszkają tam nasi obywatele” – wyjaśnia. Według Taszewej operacje wojskowe na Krymie będą się nasilać. „Musimy przepędzić okupantów z półwyspu i dać im do zrozumienia, że przebywanie tam jest niebezpieczne” – dodaje.
Taszewa: na Krymie działa ukraińska partyzantka
Od początku okupacji na półwyspie działa ukraińska partyzantka. Zdaniem przedstawicielki Zełenskiego do najbardziej aktywnych organizacji należą m.in. „Żółta Wstążka”, „Czarna Mewa”, „Krymscy Partyzanci” i „Ruch Atesz”. Jak mówi Taszewa, partyzanci twierdzą, że są odpowiedzialni za niektóre eksplozje w obiektach wojskowych na okupowanym Krymie. Swoje niezadowolenie wyrażają też zwykli mieszkańcy Krymu. „Na murach pojawiają się napisy ‘chwała Ukrainie’, a niektórzy tatuują sobie hasło ‘Krym to Ukraina’” – wyjaśnia.
Opór ma jednak wysoką cenę. Władze okupacyjne wprowadziły prawo penalizujące „dyskredytowanie” rosyjskich sił zbrojnych. „W rzeczywistości interpretują wszelkie działania naszych obywateli jako 'dyskredytujące'. Śledzimy procesy na półwyspie i takich spraw jest ponad 300. W ciągu ostatnich 9 lat okupanci uwięzili 182 naszych obywateli w sprawach o podłożu politycznym, większość z nich to Tatarzy krymscy. Część z nich odbywa swoje "wyroki" na półwyspie, a reszta została nielegalnie przeniesiona do więzień w Rosji - mówi Taszewa.
Ci, którzy nie trafili do więzień mogą zostać siłą wcieleni do rosyjskiego wojska. Jak wyjaśnia urzędniczka, Rosjanie przeprowadzili ukrytą mobilizację pod koniec 2022 r., ale też w pierwszych miesiącach tego roku. Na czym polega rosyjska strategia mobilizacyjna? „Próbują natychmiast wysłać nielojalnych obywateli na wojnę. Większość zmobilizowanych to ludzie z republik narodowych (Kaukaz, Tatarstan, Buriacja itd.), podobnie jest na Krymie z Tatarami. Wykorzystują to też jako element propagandy, bo mogą powiedzieć: ‘Patrzcie, Tatarzy krymscy walczą za Federację Rosyjską’” – tłumaczy.
Taszewa: Putin zmienił Krym w bazę wojskową, gdzie prześladuje się wszystko, co nie jest rosyjskie
Tatarzy krymscy robią wszystko, by uniknąć poboru. Przedostają się do Gruzji, Turcji czy Azerbejdżanu. Taszewa wyjaśnia, że niektórzy wracają do kraju, wstępują do Sił Zbrojnych Ukrainy i jadą na front. „Walczą, by Krym został wyzwolony jak najszybciej” – podkreśla.
Choć wierni Kijowowi mieszkańcy Krymu mierzą się z ciągłymi szykanami ze strony okupantów, zdaniem urzędniczki, nie zniechęca ich to do aktywnego oporu. „Krym był miejscem wolnym, tolerancyjnym i wielokulturowym. Putin zmienił go w bazę wojskową, gdzie prześladuje się wszystko, co nie jest rosyjskie. Dziś jest to terytorium strachu, a nie wolności. Ale to nie potrwa już zbyt długo” – podkreśla Taszewa.
Autorki: Hanna Kotomenko, Daria Al Shehabi
dsk/