Głosowanie zorganizowano w górskim rejonie, gdzie bardzo często niedźwiedzie wychodzą z lasów i zbliżają się do miasteczek oraz miejscowości lub wręcz do nich wchodzą, a niekiedy atakują ludzi. W kwietniu zeszłego roku w lesie zginął biegacz Andrea Papi, zaatakowany przez zwierzę.
Jednym z inicjatorów referendum jest komitet imienia tego 26-letniego mężczyzny. To był pierwszy we Włoszech przypadek śmierci z powodu ataku niedźwiedzia od ponad stu lat.
Pytanie referendalne brzmi: "Czy uważasz, że obecność wielkich zwierząt, takich jak niedźwiedzie i wilki na terenach zagospodarowanych przez ludzi, takich, jak doliny Sole, Peio i Rabbi stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego i strat dla gospodarki oraz dla ochrony zwyczajów i lokalnych tradycji?".
Wnioskodawcy głosowania podkreślają, że 15 tysięcy mieszkańców krainy, gdzie kwitnie turystyka, ma po raz pierwszy okazję wypowiedzieć się na ten tak gorąco dyskutowany tam temat i ocenić konsekwencje zainaugurowanego w 1999 roku projektu Life Ursus, w ramach którego tereny te zasiedlono ponownie niedźwiedziami. Ich populacja od tamtego czasu raptownie wzrosła.
Lokalne media odnotowują, że z tego powodu wśród mieszkańców panuje strach.
Przypomina się przy okazji, że konsultacje odbywają się dwa tygodnie po tym, gdy niedźwiedź zranił grzybiarza.
Wynik referendum nie będzie wiążący i ma ono charakter symboliczny.
"Wiemy bardzo dobrze, że to głosowanie nie przyniesie konkretnych efektów"- przyznali inicjatorzy, cytowani przez agencję informacyjną Dire.
Dodają jednak, że „służy ono temu, by ludzie wyrazili swój niepokój i by sygnał ten dotarł do rządzących".
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ jm/gn/