Niemiecki ekspert: ryzyko wojny jest największe, gdy Kreml postrzega NATO jako słabe

2024-07-15 12:33 aktualizacja: 2024-07-15, 14:32
Ralf Fücks. Fot. PAP/Maciej Kulczyński
Ralf Fücks. Fot. PAP/Maciej Kulczyński
Rozmieszczenie konwencjonalnych systemów uzbrojenia, które mogą być wykorzystywane do odpierania rosyjskich ataków powietrznych i odwrotnie, atakowania celów w Rosji, zwiększa zdolność odstraszania Sojuszu. Zmniejsza to także ryzyko wojny między Rosją a Zachodem – powiedział PAP Ralf Fücks, dyrektor zarządzający berlińskiego think tanku Zentrum Liberale Moderne.

Jak Pan ocenia postanowienia jubileuszowego Szczytu NATO w Waszyngtonie oraz – patrząc na Niemcy – kurs przyjęty przez kanclerza Olafa Scholza?

Ralf Fücks: w oficjalnych oświadczeniach NATO szczyci się tym, że jest silnym i zdeterminowanym sojuszem. Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej, tej deklarowanej determinacji zabrakło, zwłaszcza w odniesieniu do wojny Rosji przeciwko Ukrainie, która jest również wymierzona w NATO. Poczyniono postępy w odniesieniu do zaległych dostaw systemów uzbrojenia na Ukrainę i jej ściślejszej integracji z NATO. Jednak w kluczowych kwestiach szczyt nie spełnił oczekiwań.

Co Pana skłania do takich wniosków?

RF: po raz kolejny nie ma wiążącego zobowiązania co do przystąpienia Ukrainy do Sojuszu, a szczyt nie był w stanie uzgodnić kontynuacji wsparcia wojskowego w nadchodzących latach. Przede wszystkim nadal nie ma jasności co do pożądanego wyniku wojny: czy Ukraina powinna wygrać wojnę, czy też Zachód ostatecznie wybierze "kompromisowy pokój" z Putinem? Jest to zgodne z linią przyjętą przez kanclerza Scholza, który obiera "kurs pośredni" między wspieraniem Ukrainy a obawą przed eskalacją wojny. W ten sposób sami wiążemy sobie ręce, zmuszając Ukrainę do krwawej wojny na wyniszczenie i dając Putinowi wolną rękę do dalszej eskalacji wojny. Niestety, Biden i Scholz wydają się być zgodni w swoich stanowiskach.

Zgoda panuje też w kwestii rozmieszczenia przez USA na terenie Niemiec rakiet dalekiego zasięgu. To słuszna decyzja?

RF: Rozmieszczenie konwencjonalnych systemów uzbrojenia, które mogą być wykorzystywane do odpierania rosyjskich ataków powietrznych i odwrotnie, atakowania celów w Rosji, zwiększa zdolność odstraszania Sojuszu. Zmniejsza to także ryzyko wojny między Rosją a Zachodem. A to ryzyko jest największe, gdy Kreml postrzega NATO jako słabe. Każdy, kto chce zapewnić pokój w Europie, musi postawić na odstraszanie Rosji. Dotyczy to również takiego dozbrojenia Ukrainy, aby mogła odeprzeć rosyjską agresję.

Tygodnik „Der Spiegel” pisze o wielotorowych kampaniach dezinformacyjnych i propagandowych Kremla zaadresowanych do społeczeństw Zachodu, a zwłaszcza do Niemców. Chodzi m.in. o podburzanie przeciwko ukraińskim uchodźcom i opłacanie demonstrantów biorących udział różnych protestach. Jak należałoby się bronić przed tego typu zagrożeniami?

RF: Kreml doskonale wyczuwa linie podziału i punkty zapalne w zachodnich społeczeństwach. Rosyjska machina propagandowa nie jest jednak przyczyną podskórnej nieufności i obaw widocznych w naszych krajach, ale ich wzmacniaczem. Zbyt długo byliśmy naiwni wobec agresywnej polityki dezinformacyjnej Moskwy, zwłaszcza tej widocznej w mediach społecznościowych. Każda skuteczna obrona zaczyna się od uświadomienia sobie, że Rosja prowadzi wojnę hybrydową przeciwko zachodnim demokracjom za pomocą propagandy, sabotażu, szpiegostwa, zakłócania systemów komunikacji, ataków hakerskich, budowania sieci wpływów. Wiele osób wciąż wypiera tę niewygodną prawdę.

Przejdźmy do Francji. Marine Le Pen ostatecznie nie zdobyła w wyborach parlamentarnych większości, ale skrajnie lewicowe partie świętujące zwycięstwo niosą ze sobą pewne problemy. Jak będzie się teraz kształtować francuska polityka zagraniczna?

RF: Kształt przyszłej polityki francuskiej zależy przede wszystkim od tego, czy uda się utworzyć rząd sił demokratycznych, od socjalistów po konserwatystów, który utrzyma zarówno Le Pen, jak i lewicowych populistów skupionych wokół Melenchona z dala od władzy. Nie tylko skrajna prawica, ale także skrajna lewica we Francji jest antyunijna, antynatowska i antyizraelska. Najgorszym scenariuszem byłby Trump w Białym Domu i francuski rząd zależny od Melenchona.

A w Niemczech? Na portalu X napisał Pan ostatnio: „Wagenknecht + AfD = propagandowy pudel Putina”. Jak ewentualne zwycięstwo Sojuszy Sahry Wagenknecht i AfD w jesiennych wyborach do landtagów na wschodzie Niemiec zmieniłoby polityczny krajobraz Niemiec?

RF: To, co dotyczy Francji, dotyczy również Niemiec: skrajna prawica i populistyczna lewica zbiegają się w swojej prorosyjskiej, antyzachodniej i narodowo-socjalistycznej polityce. We wschodnich Niemczech krajobraz polityczny już jest zdominowany przez AfD i "Sojusz Sary Wagenknecht", a partie demokratyczne, z wyjątkiem CDU, zostały w dużej mierze zmarginalizowane. Nie stanowi to jeszcze poważnego zagrożenia dla niemieckiej demokracji, ale coraz bardziej utrudnia tworzenie demokratycznych większości rządowych. Jeżeli coraz więcej ludzi ma wrażenie, że partie demokratyczne są głównie zajęte sobą, zamiast rozwiązywać problemy niepokojące społeczeństwo, to droga dla populistów zarówno z prawej, jak i lewej strony jest wolna. (PAP)

Rozmawiała: Olga Doleśniak-Harczuk

gn/