64-letnia Peggy Jones kosiła trawnik, gdy przelatujący nad nią jastrząb upuścił węża, którego zamierzał zjeść. Wąż oplótł się wokół jej ręki i zaczął uderzać ją w twarz. Jastrząb próbował odzyskać swoją zdobycz, więc wbił swoje szpony w rękę kobiety, usiłując wyrwać gada.
"Kiedy próbowałam podnieść rękę i odrzucić go od siebie, owinął się wokół mojego przedramienia" - relacjonowała Peggy reporterowi. "Próby strącenia go na nic się zdały, wciąż mnie uderzał. Wówczas pojawił się jastrząb, który wbił się w moją rękę i próbował oderwać go ode mnie" - dodała, twierdząc, że jastrząb prawdopodobnie uznał jej rękę i węża za jedną całość.
Ostatecznie, kłując węża zawzięcie dziobem, jastrząb oderwał go od kobiety i odleciał. Mąż pani Jones zawiózł ją do szpitala. "Miałam rany kłute, skaleczenia, otarcia, zadrapania i poważne siniaki. Ucierpiały też moje okulary" - powiedziała. Dodała też, że liczyła się z tym, że umrze i choć od zdarzenia minęło już kilkanaście dni cały czas ma problemy ze snem. "Mieszkam w Teksasie, dzika przyroda nie jest mi obca, ale to zdarzenie zapamiętam do końca życia" - cytuje kobietę BBC. (PAP)
kgr/