"Noc długich noży" – 90 lat temu Hitler utorował sobie drogę do pełni władzy

2024-06-30 08:36 aktualizacja: 2024-06-30, 20:54
Adolf Hitler Fot. PAP/EPA/HEINRICH HOFFMANN/HO
Adolf Hitler Fot. PAP/EPA/HEINRICH HOFFMANN/HO
90 lat temu, o poranku 30 czerwca 1934 r. w Niemczech zakończyła się krwawa czystka mająca na celu eliminację czołowych członków SA, na czele z Ernstem Röhmem. "Ocalił pan naród niemiecki przed poważnym niebezpieczeństwem" – gratulował Hitlerowi prezydent Paul von Hindenburg.

30 stycznia 1933 r. Adolf Hitler stanął na czele koalicyjnego rządu republikańskich Niemiec. Poparcia udzieliła mu wówczas część generalicji, środowiska konserwatywne oraz przedstawiciele przemysłu i finansjery. Jego prawdziwa władza miała jednak dopiero nadejść. W przeprowadzonych 12 listopada wyborach parlamentarnych, partia nazistowska otrzymała 92,2 proc. głosów. Tak naprawdę trudno jednak nazwać to głosowanie wyborami.

Kilka miesięcy wcześniej 14 lipca 1933 r. przyjęto ustawę o zapobieganiu tworzenia nowych partii, na mocy której zakazano działalności wszystkich - poza oczywiście NSDAP, partii politycznych. Podczas jesiennego głosowania wyborcy mogli faktycznie jedynie poprzeć kandydatów partii nazistowskiej z jej sprzymierzeńcami. Nie był to więc zbyt szeroki wybór. Pomimo obaw przed represjami ze strony nazistów, aż 3,4 miliona wyborców oddało nieważne głosy. To jednak nie miało już większego znaczenia. Niemal nic nie mogło powstrzymać Hitlera przed przejęciem pełni władzy. Nic poza kimś, kto od lat stał u jego boku.

Narodowi socjaliści nie doszli w Niemczech do pełni władzy od razu. Był to proces kilkunastoletni, rozpoczęty na początku lat dwudziestych. Proces, w którym niebagatelną rolę odegrał Ernst Röhm i jego Sturmabteilung (SA – Die Sturmabteilungen der NSDAP – Oddziały Szturmowe NSDAP) – bojówki powołane do ochrony partyjnych zgromadzeń oraz rozprawiania się z politycznymi przeciwnikami.

W 1934 r. organizacja miała 3,2 miliona członków. Stanowiła niezwykłą siłą i co ważne pozostającą faktycznie poza kontrolą. Stało się to dla Hitlera istotnym problemem. Tym większym, że w opozycji do Röhma i SA stali wpływowi ludzie z niemieckiej armii. W ich oczach SA było środowiskiem przestępców lub przedstawicieli nizin społecznych, z którymi nie zbuduje się potęgi Niemiec.

"Röhm dysponował zbyt dużą siłą, by można go było po prostu odwołać ze stanowiska. To mogło wywołać rebelię, której Hitler starał się właśnie zapobiec. Z drugiej strony Röhm wiedział zbyt wiele, by można było zaryzykować kolejny skandal w stylu procesu o podpalenie Reichstagu. Jedyną możliwością pozostało rozwiązanie siłowe, czyli w adekwatnym do sytuacji slangu gangsterskim wrobienie Röhma" – podkreśla Alan Bullock w książce "Hitler i Stalin. Żywoty równoległe".

W 1934 r. rywalizacja pomiędzy tymi środowiskami osiągnęła apogeum. Hitler, dotychczas umiejętnie balansujący pomiędzy jednymi i drugimi, musiał wybrać. "Ernst Röhm inaczej widział przyszłą armię Niemiec, jej trzonem miało być SA, które przerodziłoby się w nową armię, zdolną podbić Europę. Przez rok Hitler manewrował między tymi dwoma siłami – generalicją i SA. Zbliżał się jednak czas ostatecznego rozstrzygnięcia" – opowiadał w "Sensacjach XX wieku" Bogusław Wołoszański.

Hitler coraz dobitniej zdawał sobie sprawę, że musi ugiąć się przed żądaniami wojska, a te były jasne. Należy unieszkodliwić przywódców SA, z Röhmem na czele. Jednocześnie wciąż miał pewne wątpliwości, usiłując pozostać lojalnym wobec dawnych towarzyszy walki, którzy przecież umożliwili mu przejęcie władzy.

"Szukał sposobu rozwiązania tego konfliktu i wydawałoby się, że Röhm wyjdzie mu naprzeciw, że zdecyduje się zawrzeć porozumienie z Reichswehrą. Chociaż nienawidził pruskich oficerów, nazywał ich starymi piernikami i mówił, że nie są w stanie zrozumieć nowoczesnej wojny. Röhm nie dostrzegał jednak lub lekceważył, niebezpieczeństwo wyłaniające się z zupełnie innej strony, SS" – zauważył Wołoszański.

Do rozprawienia się z SA i jego przywódcą namawiały Hitlera również tak wpływowe osoby, jak Heinrich Himmler i Hermann Göring. "Czystka w szeregach SA była brutalnym rozwiązaniem kryzysu, w którym reżim narodowosocjalistyczny znalazł się w połowie 1934 r. Był on spowodowany chorobą i zbliżającą się śmiercią prezydenta Paula von Hindenburga. Konserwatywna elita Niemiec chciała wówczas skłonić Hindenburga do wyznaczenia następcy, który nie wywodziłby się z partii narodowosocjalistycznej. Konserwatyści planowali wykorzystać śmierć prezydenta do objęcia rozpasanej dyktatury jakąś kontrolą. Kluczową rolę w tej rozgrywce odegrała niemiecka armia" - zaznacza w rozmowie z Piotrem Zychowiczem historyczka Eleanor Hancock.

Na Hitlera naciskali również prezydent Hindenburg i generał Blomberg. W czerwcu 1934 r. Röhm, który jako jeden z niewielu był z Hitlerem na "ty", coraz śmielej pozwalał sobie na uwagi wobec przywódcy III Rzeszy. Nazywał go "śmiesznym kapralem" i negował potrzebę dotrzymania umowy, którą z nim zawarł w sprawie miesięcznego urlopu, na który w lipcu mieli udać się wszyscy członkowie SA. Röhm ponadto wątpił w umiejętności wojskowe Hitlera. Oczywiście trudno spodziewać się, by to wszystko nie doszło do uszu nazistowskiego przywódcy.

Hitler jednak od pewnego już czasu wiedział, co musi zrobić. W tym celu zlecił szefowi pruskiego Gestapo, Rudolfowi Dielsowi, zebranie materiałów kompromitujących przywódcę SA. Zażądał zebrania dowodów na próbę przeprowadzenia przez Röhma zamachu stanu, wykorzystując przy tym fakt jego homoseksualizmu, z którym ten zresztą wcale się nie krył, a na który Hitler dotychczas przymykał oko.

To wszystko doprowadziło do nocy z 29 na 30 czerwca 1934 r. kiedy rozpoczęły się aresztowania czołowych członków SA. Wydarzenia te przeszły do historii, jako "noc długich noży", choć akcji nadano kryptonim "Koliber".

Zatrzymanych działaczy przewieziono do Monachium, gdzie bez sądu, wielu z nich pozbawionych zostało życia. Około dziesiątej rano Hitler dotarł do kwatery głównej NSDAP w Monachium. Podczas przemowy oskarżył Röhma, którego przed paroma godzinami aresztował osobiście, o przygotowywanie ze swoimi współpracownikami zdrady. Twierdził, że przywódca SA planował go zabić i otrzymał 12 milionów marek łapówek od francuskiego rządu. Röhm został zastrzelony 1 lipca w więziennej celi. Dokonali tego komendant obozu koncentracyjnego Dachau SS-Brigadeführer Theodor Eicke i SS-Sturmbannführer Michael Lippert.

"Sam Röhm nie został zastrzelony 30 czerwca 1934 r. Wczesnym rankiem tego dnia został jedynie aresztowany w hotelu w Bad Wiessee. Co ciekawe, aresztowania tego dokonał osobiście Hitler. Na jego żądanie Röhm zwołał tam spotkanie przywódców SA. Ci z nich, którzy byli już w Bad Wiessee, zostali aresztowani przez Hitlera i jego otoczenie. Innych zatrzymały policja i SS w drodze na zjazd. Wszystkich aresztowanych umieszczono w monachijskim więzieniu Stadelheim. Już wieczorem 30 czerwca odbyły się tam pierwsze egzekucje, ale następnego dnia Röhm i część aresztowanych nadal żyli" - opowiada Hancock.

Na skutek "nocy długich noży" według różnych szacunków, życie straciło od kilkudziesięciu do nawet kilkuset osób. Ponad tysiąc zostało uwięzionych. W czystce zginęło 13 nazistowskich posłów do Reichstagu. Na liście ofiar znalazł się również były kanclerz Kurt von Schleicher, konserwatysta z Bawarii Gustaw von Kahr, przeciwnik Hitlera wewnątz NSDAP Gregor Strasser czy generał Ferdynand von Bredow.

"Osobiście wydałem rozkaz rozstrzelania przywódców spisku i osobiście nakazałem następnie wypalić, aż do żywego mięsa, wrzody zatruwające źródła naszego wewnętrznego życia (…). Oświadczam narodowi, że odtąd jego bytu - zależnego od wewnętrznej stabilizacji i bezpieczeństwa - nikt bezkarnie narażać nie będzie! I niech po wsze czasy będzie odtąd wiadome, że każdego, kto podniesie rękę na państwo, czeka pewna śmierć" – tłumaczył 13 lipca Hitler, podczas przemówieniu w Reichstagu.

Rozprawienia się z Röhmem i SA, gratulował przywódcy III Rzeszy sam Paul von Hindenburg. "Ocalił pan naród niemiecki przed poważnym niebezpieczeństwem i za to chcę wyrazić panu moją głęboką wdzięczność i szczere uznanie" – pisał w telegramie zmarły niedługo później prezydent.

"Noc długich noży", nazywana w propagandzie NSDAP stłumieniem "puczu Röhma", pozwoliła Hitlerowi skupić w swoich rękach pełnię władzy. 2 sierpnia 1934 roku o godzinie 9.00 w Neudeck zmarł Hindenburg. Dzień przed jego śmiercią Hitler połączył stanowiska prezydenta i kanclerza Rzeszy w funkcję - Führera i Kanclerza Rzeszy. Przejmując tym samym oficjalne zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi. 16 sierpnia 1934 r. w drodze ogólnokrajowego plebiscytu, ratyfikowano ustawę wprowadzającą to rozwiązanie, czym faktycznie ustanowiono w Niemczech rządy dyktatorskie. Jak zauważał w rozmowie z PAP dr hab. Michał Leśniewski rok 1934 był kluczowy dla działań reżimu narodowych socjalistów i ich postrzegania na arenie międzynarodowej. "W 1934 r. zrozumiano, że rządy Hitlera nie będą krótkotrwałe. Stało się to po "oczyszczeniu" Reichstagu z partii opozycyjnych i przejęciu pełni władzy po śmierci prezydenta Hindenburga" – podkreślił historyk.

Tym samym Hitler miał otwartą drogę do realizacji najważniejszej części swojego programu politycznego, czyli rewizji traktatu wersalskiego i odbudowy militarnej potęgi Niemiec. Pięć lat później, 1 września 1939 r. napadając na Polskę, Hitler rozpętał wojnę, która pochłonęła wiele milionów ofiar, przyczyniając się również do zniszczenia dotychczasowych Niemiec, okrojenia ich terytorialnie oraz podzielania na dwa państwa, które ponownie zjednoczyły się dopiero w 1990 r.(PAP)

Autor: Mateusz Wyderka

pp/