![Miejsce zniszczonego budynku w Tel Awiwie, po nocnych atakach rakietowych. Fot. PAP/EPA/ABIR SULTAN Hamasu.](/sites/default/files/styles/main_image/public/202310/pap_20231008_052%20%281%29.jpg?itok=W57V5LbJ)
Według rozmówców "NYT" - trzech Irańczyków związanych z Korpusem Strażników Rewolucji Islamskiej, Irańczyka powiązanego z przywództwem reżimu oraz Syryjczyka związanego z Hezbollahem - przygotowania do ataków rozpoczęły się ponad rok temu w wąskim gronie przywódców z Iranu, Hezbollahu i Hamasu. Szkolenia, m.in. z lotów na paralotni i brania zakładników miały odbywać się w Syrii i Libanie, zaś tajne centrum operacyjne miało mieścić się w Bejrucie.
Cytowane przez "NYT" źródła mówią też, że przywódca libańskiego Hezbollahu Hasan Nasrallah w marcu podczas telekonferencji ze strategami ze wszystkich wspieranych przez Iran bojówek oznajmił im, że mają się przygotować na wojnę z Izraelem, która wyznaczyłaby "nową erę".
Z kolei we wrześniu przedstawiciele izraelskich służb mieli poinformować "NYT", że otrzymali informacje wskazujące, że najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei, rozkazał rozpoczęcie "szerokiej kampanii przeciwko Izraelowi", zakładającej ataki przeciwko obywatelom tego państwa za granicą, akcje sabotażu wewnątrz Izraela i przemytu broni do Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu, by doprowadzić do wybuchu wojny.
Doniesienia "NYT" pokrywają się w znacznej mierze z tym, co wcześniej pisał "Wall Street Journal", również opierając się na rozmowach ze źródłami powiązanymi z Iranem i Hezbollahem.
Mimo to, jak zaznacza dziennik, istnieją sprzeczne doniesienia, czy te działania były bezpośrednio powiązane z ostatnimi atakami Hamasu. Wbrew obawom USA i Izraela, Hezbollah dotąd nie otworzył drugiego frontu wojny z Izraelem i według "Washington Post" rząd amerykański ocenia takie ryzyko za niskie.
Jak podała wcześniej ta sama gazeta, opierając się na amerykańskich źródłach, wywiad USA miał informacje świadczące o tym, że wysocy rangą przedstawiciele irańskiego reżimu byli zaskoczeni atakami Hamasu i zdawali się ich nie spodziewać. Amerykańscy i izraelscy oficjele twierdzą, że nie mają dowodów na bezpośrednie zaangażowanie Iranu w zamachy. Do odpowiedzialności nie przyznaje się też sam Teheran, mimo że Chamenei wyrażał radość z krwawej operacji palestyńskich terrorystów.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
jc/