Policja poinformowała w piątek, że skuterem kierował 18-letni syn, a w dmuchanym kole "podróżował" 45-letni ojciec. Gdy policjanci zatrzymali skuter, poprosili 18-latka o okazanie patentu sternika motorowodnego, licencji do holowania oraz dokumentu rejestracyjnego. Nie miał żadnego z nich.
Starszy z mężczyzn, który był w kole - jak relacjonował rzecznik prasowy warmińsko-mazurskiej policji Tomasz Markowski -"zaczął w tym czasie nerwowo reagować na pojawienie się policjantów, kwestionując ich czynności".
"Utrudniał prowadzenie kontroli policjantom i zakazywał kierującemu skuterem podawać policjantom swoje dane osobowe" - dodał.
Syn posłuchał wskazówek ojca i zaczął odpływać z miejsca kontroli. Policjanci uprzedzili 18-latka, że zatrzymają go siłą.
"Widząc to starszy mężczyzna, znajdujący się wciąż w kole, zaczął być agresywny wobec policjantów i wulgarnie ich znieważać. Został poinformowany, że swoim zachowaniem popełnia przestępstwo i zostanie zatrzymany. Wzbudziło to w nim jeszcze większą agresję, próbował odpłynąć na kole od policjantów" - powiedział Markowski.
Dodał, że w efekcie ojciec i syn zostali zatrzymani przy użyciu środków przymusu bezpośredniego.
"Za znieważenie policjantów ojciec został zatrzymany" - podał Markowski.
Ojciec i syn staną przed sądem. Syn będzie się tłumaczył m.in. z kierowania pojazdem bez uprawień, ojciec m.in. za znieważenie policjantów.
"Mogłoby się wydawać, że tragedie, do jakich doszło w ostatnich dniach na mazurskich akwenach, uzmysłowiły turystom i osobom korzystającym ze sprzętów pływających, jak niebezpieczne może być zlekceważenie siły żywiołu, jakim jest woda i nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa. Nie ma, bo nie może być pobłażania wobec bezmyślności na wodzie, ale też wobec obrażania policjantów, którzy często narażając swoje zdrowie, podejmują interwencje, mające ocalić zdrowie i życie innych osób" - podkreślił Markowski nawiązując m.in. do wtorkowego tragicznego wypadku na jez. Mikołajskim, w którym utonęli rodzice 4-letniej dziewczynki.
W tym roku w regionie utopiły się już 32 osoby. (PAP)
mar/