„Każdego dnia negocjuję z kimś o jakiejś możliwości, jakimś szczególe, jakiejś nowej inicjatywie” – powiedział w wywiadzie dla publicznego Radia Kossuth Orban, który w ramach samozwańczej „misji pokojowej” odwiedził w ostatnich tygodniach Kijów, Moskwę i Pekin; prowadził także rozmowy w tej sprawie w trakcie szczytu NATO w Waszyngtonie i po jego zakończeniu.
Według Orbana obie strony wojny na Ukrainie są przekonane, że są w stanie wygrać wojnę i dlatego nie są zainteresowane rozmowami pokojowymi.
Jak zaznaczył, opinia publiczna dowiaduje się o podejmowanych przez niego krokach dopiero po zakończeniu kolejnych rozmów, ponieważ jego przeciwnicy próbowaliby zapobiec kolejnym etapom „misji pokojowej”, gdyby były one zawczasu znane.
Premier Węgier wyraził przekonanie, że jesienne wybory parlamentarne w Austrii przyniosą zwycięstwo sojuszniczej Austriackiej Partii Wolności (FPOe). Główne nadzieje Orban pokłada jednak w listopadowych wyborach prezydenckich w USA, licząc na wygraną republikańskiego kandydata Donalda Trumpa.
W przekonaniu węgierskiego polityka nie doszłoby do rosyjskiej inwazji na Ukrainę, gdyby Trump był prezydentem w 2022 roku. Jego ponowny wybór w listopadzie może szybko zakończyć wojnę rosyjsko-ukraińską – ocenił szef węgierskiego rządu.
Samozwańcza „misja pokojowa” Orbana, którą rozpoczął po przejęciu 1 lipca przez Węgry prezydencji w Radzie UE, została ostro skrytykowana przez przedstawicieli instytucji unijnych oraz wielu polityków państw członkowskich Wspólnoty.
Komisja Europejska poinformowała w poniedziałek, że na nieformalnych spotkaniach Rady UE w Budapeszcie będzie reprezentowana wyłącznie przez urzędników wyższego szczebla, a nie przez komisarzy. Jest to odpowiedź na niezapowiedzianą i nieuzgodnioną z sojusznikami wizytę Orbana w Moskwie na początku lipca.
KE nie planuje zbojkotować nieformalnego szczytu organizowanego przez węgierską prezydencję w Budapeszcie 8 listopada - oznajmił we wtorek rzecznik tej instytucji Stefan de Keersmaecker. Bojkot obejmie jedynie spotkania na szczeblu ministerialnym.
Rząd w Budapeszcie był przeciwny wyborowi Ursuli von der Leyen na kolejną kadencję na stanowisku szefowej KE. W piątkowym wywiadzie Orban podkreślił, że von der Leyen „nie jest naszym przeciwnikiem politycznym”, tylko „naszym pracownikiem”, który ma za zadanie realizować wytyczne liderów państw UE. Jej pierwszą kadencję na czele Komisji określił jako „bardzo słabą”.
Marcin Furdyna (PAP)
pp/