Ostre cięcia w gospodarce. Prezydent Argentyny wprowadza w życie swój plan

2023-12-17 07:27 aktualizacja: 2023-12-17, 14:50
Prezydent Argentyny Javier Milei, fot. PAP/AA/Abaca
Prezydent Argentyny Javier Milei, fot. PAP/AA/Abaca
W ciągu tygodnia od objęcia prezydentury w Argentynie libertarianin Javier Milei zaczął wprowadzać reformy mające uratować pogrążoną w kryzysie gospodarkę, przyznając przy tym, że społeczeństwo boleśnie odczuje je w krótkim okresie. Obniżył kurs peso o ponad 50 proc. i zapowiedział redukcję dopłat do transportu i energii.

Minister ds. bezpieczeństwa w jego rządzie Partricia Bullrich ogłosiła tymczasem nowe wytyczne w sprawie zwalczania ulicznych protestów, które zdaniem komentatorów będą prawdopodobnie wybuchały w odpowiedzi na drastyczną redukcję wydatków budżetowych i inne reformy Mileia. „Ci, którzy zakłócają spokój, zapłacą za to” – oświadczyła Bullrich.

Milei, który w drugiej turze wyborów prezydenckich pokonał ministra gospodarki w poprzednim, lewicowym rządzie Sergio Massę, w kampanii wyborczej pokazywał się na wiecach z piłą łańcuchową mającą symbolizować cięcia wydatków budżetowych, by uporać się z inflacją przekraczającą 150 proc. w skali roku.

Nowy prezydent i wyznaczony przez niego minister gospodarki Luis Caputo nie ukrywają, że radykalny program naprawy finansów w najbliższych miesiącach jeszcze bardziej zwiększy inflację. W przemówieniu po zaprzysiężeniu 10 grudnia Milei przyznał, że pokonanie problemów będzie wymagało „największych wysiłków i bolesnych wyrzeczeń” od społeczeństwa.

„Wiemy, że w krótkim okresie sytuacja się pogorszy, ale później zobaczymy owoce naszego wysiłku, gdy stworzymy podstawy solidnego i zrównoważonego wzrostu” – powiedział.

Trzy dni później jego rząd pozwolił na nagły spadek kursu argentyńskiego peso wobec dolara o ponad 50 proc., z 391 pesos za dolara do ponad 800. Wywołało to drastyczne podwyżki cen w sklepach i na stacjach benzynowych, gdzie ceny paliw poszły w górę o około 30 proc. Zredukowano przy tym dopłaty do transportu, a operatorzy komunikacji publicznej w aglomeracji Buenos Aires zmniejszyli częstotliwość przejazdów.

Oficjalny kurs peso wciąż jest jednak wyższy niż czarnorynkowy, a ekonomiści przyjęli działania Mileia z ostrożnym optymizmem. „Obiecywał bardzo trudną do przełknięcia pigułkę i taką właśnie podaje. Pytanie brzmi, jak długo społeczeństwo zachowa cierpliwość, czekając na zmianę sytuacji gospodarczej” – oceniła analityczka firmy Verisk Maplecroft Jimena Blanco, cytowana przez agencję Reutera.

Nowy rząd zapowiada też rewizję „przywilejów”, jakie przysługiwały według niego „klasie politycznej”, w tym redukcję wydatków na służbowe samochody, szoferów, przejazdy czy telefony komórkowe, a także sprzedaż nieużywanych rządowych nieruchomości i samolotów państwowej spółki naftowej YPF, które – jak twierdzą nowe władze – służyły „prawie wyłącznie” politykom.

Mieszkańcy kraju przyjmują te zmiany z obawami, choć wielu ma nadzieję, że w dłuższym terminie pomogą one przezwyciężyć kryzys. Sprzeciw wyrażają natomiast związki zawodowe. „To nie "klasa", ale społeczeństwo płaci za zaciskanie pasa” – oświadczyła Generalna Konfederacja Pracy (CGT).

Rzecznik prezydenta Manuel Adorni przekonywał, że działania te są konieczne, by uniknąć całkowitego krachu. „Ten rząd nie zastał pacjenta z bólem zęba. Znaleźliśmy go na intensywnej terapii, na progu śmierci. Robimy, co możemy, by nie tylko obniżyć gorączkę, ale też uratować go od choroby, która go zabija” – powiedział.

sma/