PIE: nie mamy do czynienia z powtórką kryzysu naftowego z 1973 r. Sytuacja jest stabilna

2023-10-12 11:46 aktualizacja: 2023-10-12, 12:00
Mężczyzna tankujący samochód Fot. PAP/EPA/ARSHAD ARBAB
Mężczyzna tankujący samochód Fot. PAP/EPA/ARSHAD ARBAB
Konflikty izraelsko-palestyńskie w tym stuleciu nie miały istotnego znaczenia dla cen ropy, ale inwestorzy obawiają się destabilizacji większej części Bliskiego Wschodu - oceniają eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Zastrzegają, że powtórki kryzysu naftowego z 1973 r. nie ma. Kraje arabskie nie uczestniczą w konflikcie, sytuacja na rynku ropy jest bardziej stabilna.

Polski Instytut Ekonomiczny zwrócił uwagę w czwartkowym wydaniu Tygodnika Gospodarczego PIE, że w następstwie niespodziewanego ataku Hamasu na Izrael cena ropy naftowej Brent wzrosła w poniedziałek 9 października 2023 r. o ok. 5 proc. do ponad 87 dol. za baryłkę. "Wpływ konfliktów na Bliskim Wschodzie na ceny surowców w przeszłości był ograniczony. Podczas wojny w Zatoce Perskiej, w latach 1990-1991, cena ropy naftowej wzrosła w szczytowym momencie względem początku działań wojennych o ponad 90 proc., do niemal 40 dol. za baryłkę, jednak już pod koniec konfliktu była niższa niż na początku" - przypomnieli eksperci.

Dodali, że w czasie inwazji na Irak ceny surowca najpierw spadły w ujęciu miesięcznym o niecałe 20 proc. - do 31 dol. za baryłkę w marcu 2003 r., a w maju wzrosły o ponad 10 proc. m/m ponownie do ok. 30 dol. za baryłkę. "Cena ropy naftowej wahała się również w czasie konfliktów w Libii, Syrii i Libanie z 2011 r., jednak większy wpływ na rynek surowców wywierały czynniki makroekonomiczne" - wskazali autorzy opracowania.

"Nie mamy obecnie do czynienia z powtórką kryzysu naftowego z 1973 r., ponieważ kraje arabskie nie są bezpośrednim uczestnikiem wojny, a sytuacja na rynku ropy naftowej jest bardziej stabilna" - podkreśli eksperci. Zauważyli, że konflikty izraelsko-palestyńskie w tym stuleciu nie miały istotnego znaczenia dla cen ropy naftowej, ponieważ Izrael i kraje sąsiednie nie są dużymi producentami surowca, w związku z czym "krótkoterminowe ryzyko dla podaży ropy naftowej jest ograniczone". Zaznaczyli jednak, że obecnie inwestorzy obawiają się przede wszystkim destabilizacji większej części Bliskiego Wschodu, który jest regionem istotnym dla globalnej podaży surowca.

"W ostatnim roku Iran, w związku ze słabszym egzekwowaniem amerykańskich sankcji, stopniowo zwiększał produkcję o ok. 0,5 mln do 3 mln baryłek dziennie, czyli ok. 3 proc. globalnej konsumpcji. Obniżało to cenę na globalnych rynkach i niwelowało problemy z zaspokojeniem zapotrzebowania" - wytłumaczyli analitycy.

Jak podali, według doniesień „The Wall Street Journal”, Iran mógł być jednak zamieszany w atak Hamasu, co by oznaczało, ich zdaniem powrót do zaostrzonych sankcji USA i zmniejszenie podaży na rynku ropy.

Według PIE na rynku ropy naftowej istnieją dwa główne ryzyka wpływające na wzrost cen. "Obok eskalacji konfliktu i zaangażowania Iranu w wojnę, co wpłynęłoby na ograniczenie irańskiego eksportu surowca, rozpoczęta wojna zdecydowanie zmniejsza prawdopodobieństwo normalizacji stosunków saudyjsko-izraelskich. Opóźni to ewentualną decyzję Arabii Saudyjskiej o wycofaniu się z przedłużonych cięć wydobycia ropy naftowej" - przewidują eksperci instytutu.

Zwrócili uwagę, że rosnąca cena ropy naftowej wpłynęła również na wzrost cen gazu w Europie już o ok. 30 proc. do blisko 49 EUR/MWh. "Głównym powodem podwyżek był najpierw wyciek w gazociągu łączącym Finlandię i Estonię, spowodowany prawdopodobnie celowym aktem sabotażu, a następnie obawy inwestorów o ograniczenie dostaw surowca z Bliskiego Wschodu" - wyjaśniono w opracowaniu. Dodano, że powołując się na obawy o bezpieczeństwo, Izrael zamknął pole gazowe zaopatrujące Egipt. "Eksport w tym kierunku spadł o 20 proc., zagrażając również dostawom gazu z Egiptu do państw europejskich" - stwierdzili.

W tygodniku przypomniano, że w I połowie 2022 r. Izrael zwiększył produkcję gazu o 22 proc., a eksport o 35 proc., stając się ważnym dostawcą gazu do Europy. "Obecna sytuacja może jednak zachwiać długofalowymi planami współpracy gazowej między wskazanymi regionami" - ocenili eksperci instytutu.

Według PIE "wcześniejsze konflikty z Hamasem skutkowały krótkotrwałymi spadkami PKB, które szybko rekompensowane były zwiększoną aktywnością gospodarczą po zawieszeniu walk. Według ekspertów otwarty konflikt zbrojny przyniesie większe straty gospodarcze, jednak "najmocniej ucierpi Palestyna".

Wskazano, że RAND, amerykański think tank wojskowy, przeanalizował różne scenariusze konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Otwarty konflikt w perspektywie 10 lat może oznaczać stratę 45,7 proc PKB Palestyny oraz 10,3 proc. Izraela. Dla porównania, przy pokojowej egzystencji gospodarki te mogły rozwinąć się odpowiednio o 48,8 proc. oraz 5,2 proc. PKB - wskazali eksperci PIE.

Polski Instytut Ekonomiczny to publiczny think tank ekonomiczny. (PAP)

autor: Anna Bytniewska

kno/