We wtorek podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku Wołodymyr Zełenski stwierdził, że "niepokojące jest to, jak niektórzy w Europie, niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem".
"Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora" - powiedział wówczas prezydent Ukrainy.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński, komentując te słowa w rozmowie wyemitowanej w piątek w radiu Wnet, zaznaczył, że nie wie, czy powinien mówić o rozczarowaniu.
"Myśmy od pewnego czasu wiedzieli, że sytuacja się zmieniła" - powiedział.
Jak dodał, sytuacja "się zmieniła także po naszej stronie".
"Myśmy podjęli absolutnie świadomą decyzję, że nie widzimy ze strony ukraińskiej odpowiednich działań, które powinny nastąpić w stosunku do nas - dotyczących i spraw gospodarczych, a także spraw dotyczących dziedzictwa. Trudnego, wspólnego dziedzictwa i rozliczeń z tym związanych" - zaznaczył Gliński.
Pytany o to, czy - jego zdaniem - jest to trwały kryzys w stosunkach między Warszawą a Kijowem, odpowiedział, że tak.
"Chciałbym wierzyć, że tak nie jest, ale wyraźnie widać, że to jest kryzys" - powiedział Gliński.
"Dla mnie najważniejsze jest to, że nasze stanowisko jest już od dawna zmienione. My nie możemy dalej pozwalać na to, żeby Ukraina nie rozumiała tej sytuacji, w jakiej my się znajdujemy także" - dodał Gliński.
Szef MKiDN wskazywał, że cały czas wpieraliśmy Ukrainę w obszarze wojskowym i obronności, bo to jest także nasz interes.
"(Władimir) Putin, który jest dalej od nas o kilka tysięcy kilometrów, to jest dla nas lepsza sytuacja niż jak jest bliżej. To jest oczywiste dla każdego Polaka" - zauważył.
"To nie znaczy, że mamy za to płacić przyszłością naszego kraju" - powiedział, dodając, że ma na myśli destabilizację polityczną i gospodarczą.
Ukraina złożyła w poniedziałek skargę do Światowej Organizacji Handlu (WTO) na Polskę, Słowację i Węgry w związku z jednostronnym przedłużeniem przez te kraje ograniczeń na import ukraińskiej żywności. Zakaz importu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji, wprowadzony przez Komisję Europejską na początku maja 2023 roku, wygasł 15 września. Władze w Warszawie, Bratysławie i Budapeszcie zdecydowały jednak, że ustanowią własne regulacje, na podstawie których embargo wciąż będzie obowiązywać.
We wtorek podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku Wołodymyr Zełenski stwierdził, że "niepokojące jest to, jak niektórzy w Europie, niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem".
"Może się wydawać, że odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora" - powiedział prezydent Ukrainy.
W środę polski resort dyplomacji przekazał, że trybie pilnym do MSZ wezwany został ambasador Ukrainy; przekazano mu protest wobec sformułowań wygłoszonych przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ o tym, jakoby część państw UE pozorowała solidarność.
W czwartek agencja Reutera podała, że ministrowie rolnictwa Słowacji i Ukrainy uzgodnili utworzenie systemu licencji dotyczącego handlu produktami zbożowymi, co powinno umożliwić zniesienie przez Bratysławę embarga na import ukraińskiego zboża, a władze w Kijowie zgodziły się wstrzymać skargę do Światowej Organizacji Handlu (WTO) przeciwko Słowacji. Zakaz sprowadzania zboża z Ukrainy do naszego kraju zostanie zniesiony, gdy system licencyjny zacznie obowiązywać - przekazał słowacki resort w oświadczeniu przesłanym Reutersowi.(PAP)
Autorka: Iga Leszczyńska
kw/