"Gdybyśmy rzeczywiście mieli mieć dużą telewizję, to kompletnie nie jest nam potrzebny taki paździerz jak za Kury (TVP Jacka Kurskiego - red.) - mówi polityk PiS, którego "Newsweek" zapytał, "po co im TVN". "Czasy się zmieniają i ludzie się zmieniają. Tępa propaganda nie dała nam niczego nowego, nie przyciągnęła nowych wyborców. Musimy mieć telewizję, której ludzie ufają, którą lubią i która pokaże im, że nie jesteśmy obciachowi" - dodaje rozmówca.
Tygodnik informuje, że "gdy Warner Bros. wystawił na sprzedaż TVN, już w połowie sierpnia z obozu PiS" usłyszał, że "plan przejęcia stacji jest całkiem realny i mogą w nim wziąć udział węgierscy inwestorzy zaprzyjaźnieni z Orbanem".
"Akcja z TVN to nie jest w stylu prezesa" - prostuje osoba z otoczenia Kaczyńskiego. "Mógłby się zdecydować na zagrywkę z budową własnej telewizji, ale nie na międzynarodowy deal za 5 mld. Przecież nie zadzwoni do węgierskiego szefa korporacji o 3 nad ranem i nie ubije targu. Tak samo nie dogada się Obajtek, bo nie mówi po angielsku" - stwierdza.
Jak dowiedział się "Newsweek", "pomysł prezesa na własną telewizję mógł przejąć w jego obozie niedoszły delfin". "Tak naprawdę tylko Mateusz może sięgnąć po telefon i załatwić taki biznes" - sugerują rozmówcy tygodnika z PiS, "pytani, kto mógł przekonać węgierskich biznesmenów do złożenia oferty na kupno TVN".
Gazeta podkreśla, że "Mateusz Morawiecki wciąż jest dla wielu pisowców banksterem, który tylko przebrał się za polityka". "Ale były premier nie kryje wielkich ambicji. Sięgają prezydentury i przejęcia władzy nad prawicą" - zwraca uwagę. (PAP)
dap/ mhr/ pap