Podejrzany o zabójstwo 66-letniego obywatela Czech Jan D. został w poniedziałek przesłuchany i usłyszał zarzut. W czynnościach prowadzonych przez Prokuraturę Rejonową w Sławnie uczestniczył tłumacz języka migowego, bo sprawca jest osobą głuchoniemą.
„Podejrzany został przesłuchany i usłyszał zarzut zabójstwa" – poinformowała PAP rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Koszalinie prok. Ewa Dziadczyk. „Podejrzany nie przyznał się do zarzuconego mu czynu. Składał wyjaśnienia. Potwierdził, że doszło do dźgnięcia nożem, ale powiedział, że jakby we śnie, jakby mu się to śniło” – dodała Dziadczyk.
76-letni Jan D. podczas pobytu w ośrodku domku letniskowych w nadmorskim Wiciu (pow. sławieński) miał nad ranem 22 lipca kilkakrotnie ugodzić nożem swojego znajomego, obywatela Czech, również osobę głuchoniemą. Pokrzywdzony doznał ciężkich obrażeń, kilka dni później zmarł w szpitalu.
Jan D. był od 22 do 26 lipca poszukiwany przez policję. Prokuratura wydała postanowienie o postawieniu mu zarzutów usiłowania zabójstwa. Ujawniono jego dane osobowe i wizerunek. W piątek śląscy policjanci zatrzymali Jana D. w miejscu jego zamieszkania w Świętochłowicach. Został przetransportowany do jednostki policji w Sławnie. Tam w poniedziałek przeprowadzono z nim czynności procesowe.
Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa w Sławnie. Po dzisiejszym przesłuchaniu prokurator złożył wniosek o tymczasowe aresztowanie Jana D. na trzy miesiące. Posiedzenie aresztowe sądu ma odbyć się we wtorek rano.
„Wniosek o tymczasowy areszt motywowany jest tym, że istnieje groźba matactwa i groźba ukrywania się. Podejrzany już to zrobił, po zdarzeniu ukrywał się kilka dni” – podkreśliła prok. Dziadczyk.
Z dotychczasowych ustaleń w śledztwie wynika, że sprawca i ofiara dobrze się znali. Z rodziną Jana D. przyjechali do ośrodka domków letniskowych w Wiciu. Wszyscy to osoby głuchonieme. W nocy z niedzieli na poniedziałek w jednym z domków spożywali alkohol. Po północy członkowie rodziny podejrzanego opuścili spotkanie i poszli spać do pomieszczenia na piętrze. W pokoju na parterze zostali tylko Jan D. i jego kolega Czech. To wtedy Jan D. zaatakował znajomego nożem. Pokrzywdzony trafił do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarł.
Za zabójstwo Janowi D. grozi dożywocie.
sma/