Jak podkreśla portal, na szczycie UE w czwartek w Brukseli przywódcy UE spędzili godziny, omawiając szybsze deportacje i "wojnę hybrydową" wrogich mocarstw wykorzystujących migrantów do destabilizacji krajów UE.
Migracja jest jednym z najważniejszych tematów unijnej agendy od 2015 r., kiedy to ponad milion migrantów dotarło do UE.
"W ciągu następnej dekady UE zmieniła stanowisko z +damy radę+ byłej kanclerz Niemiec Angeli Merkel na próby całkowitego odstraszenia nowych przybyszów od granic UE. W 2023 r. na kontynent dotarło mniej niż 300 tys. osób; w tym roku agencja graniczna UE, Frontex, szacuje, że do Europy dotarło około 160 tys. migrantów" – czytamy w "Politico".
W ostatnich miesiącach prawie tuzin krajów europejskich wprowadziło jakąś formę ograniczeń w celu odstraszenia migrantów, uchodźców i osób ubiegających się o azyl.
"Polska ogłosiła w tym miesiącu tymczasowe wstrzymanie rozpatrywania wniosków o azyl od migrantów przybywających z sąsiedniej Białorusi, powołując się na zagrożenie bezpieczeństwa. Olaf Scholz z Niemiec wprowadził latem tego roku kontrole graniczne, aby uniemożliwić nielegalnym migrantom przedostanie się do Niemiec po tym, jak Syryjczyk dźgnął nożem jedenaście osób, zabijając trzy. Sześć innych krajów, w tym Włochy, Francja i Austria, wprowadziło kontrole graniczne" – wylicza portal.
W liście do liderów w ubiegłym tygodniu szefowa KE Ursula von der Leyen poparła pomysł tego, co nazwała "centrami powrotowymi", czyli miejscami zatrzymywania migrantów w krajach spoza UE.
Zmiany unijnej polityki zdaniem "Politico" mają podobne cele jak plany Trumpa: zmniejszenie liczby nowoprzybyłych i odsyłanie ludzi z powrotem do ich krajów pochodzenia, nawet jeśli te miejsca są potencjalnie niestabilne lub niebezpieczne.
Najważniejsza różnica tkwi w stylu wypowiedzi, bo Europejczycy mają tendencję do chodzenia na palcach wokół kwestii spornych. Dla Trumpa, który obiecał deportować 15-20 mln ludzi ze Stanów Zjednoczonych, jeśli zostanie ponownie wybrany w listopadzie, używanie słowa "deportacja" jest oznaką honoru - zauważa portal.
Jednak dla europejskich przywódców i urzędników słowo "deportacja" (które dla wielu w Europie jest łączone z nazistowskimi deportacjami do obozów zagłady podczas II wojny światowej) jest niemal tabu. Urzędnicy UE ostrożnie mówią o "powrotach" lub "centrach powrotowych", aby opisać zamknięte obozy lub ośrodki, stworzone poza Unią.
Podczas gdy Trump nie ma żadnych skrupułów, aby kwalifikować niektórych migrantów jako "nielegalnych" i potępiać "nielegalną imigrację", w UE migracja, która nie odbywa się przez lotniska lub inne oficjalne trasy, jest oficjalnie określana jako "nieprzepisowa".
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
luo/ sp/ kar/ ał/