Wojnę przeciwko Ukrainie aktywnie popiera ok. 15-17 proc. mieszkańców Rosji, a odsetek ten waha się w zależności od sytuacji na froncie - oszacował rosyjski ekspert w rozmowie z RBK-Ukraina. Kategorycznie przeciwko wojnie opowiada się ok. 15 proc. Rosjan; część z nich wyjechała z kraju. Do przeciwników dołączyły osoby, bezpośrednio doświadczające skutków wojny, np. żony zmobilizowanych czy bliscy zabitych.
Wśród osób opowiadających się przeciwko wojnie jest też młodzież, która zdaje sobie sprawę, że ich przyszłość w Rosji "będzie bardziej przypominać codzienność w Korei Płn., jeśli kraj dalej będzie podążać tą ścieżką" - czytamy. Preobrażeński zwrócił uwagę, że wojnie sprzeciwiają się też regionalne, skorumpowane elity.
Odsetek biernych Rosjan, którzy nie mają żadnego stosunku do wojny, politolog oszacował na 70 proc.
Pytany o to, czy w Rosji możliwa jest rewolucja, ocenił, że najbardziej prawdopodobnym bodźcem, który mógłby ją spowodować, jest konflikt Kremla z jedną z regionalnych elit. W ostatnim czasie na przedstawicieli średniego biznesu wywierane są naciski - zaznaczył.
Politolog ocenił, że Kreml boi się przeprowadzenia ataku z użyciem broni jądrowej. "Bo wszystko, co robi Putin, robione jest po to, żeby wiecznie był u władzy w Rosji, i w miarę możliwości zrealizował, jak mu się wydaje, swoją historyczną misję. Więc utworzył nową gigantyczną przestrzeń, na którą wywierałaby wpływ Rosja" - dodał Preobrażeński na łamach ukraińskiego serwisu.
"Więc zachodni politycy popełniają albo jeden albo drugi błąd: albo uważają Putina za zbyt racjonalnego, takiego jak oni, albo widzą w nim szalonego maniaka z przyciskiem nuklearnym w rękach. I Putin stara się dostosowywać do tego drugiego wizerunku" - podkreślił ekspert.
Dodatkowo Putin gra na emocjach polityków, którzy wyrośli w okresie zimnej wojny i rzeczywiście boją się ataku jądrowego. Według eksperta, jeśli Kremlowi w 2014 roku dano by do zrozumienia, że interwencje w innych krajach nie będą akceptowane, nie doszłoby do pełnowymiarowej wojny.
W ocenie Preobrażeńskiego negocjacje są dla Putina korzystne, bowiem Kreml nie zamierza kończyć wojny, lecz widzi, że udaje mu się przeforsowywać swoją agendę rozmów, co daje mu mnóstwo możliwości. "(Putin) potrzebuje pieniędzy. (...) Każde przejście do negocjacji to dla niego plus. Dowolne spowolnienie, do którego mogłoby dojść teraz, gdy stracił inicjatywę na froncie, to w rzeczywistości plus" - kontynuował ekspert.
Rosja w przyszłości
W przypadku śmierci Putina w Rosji dojdzie do konfliktu rządzących elit - ocenił Preobrażeński. Bitwę wygra jeden z wpływowych klanów, który zniszczy niektóre inne grupy, a z innymi się dogada. "I rosyjski reżim, który stał się totalitarny, wróci do autorytaryzmu. Nowy reżim będzie próbować odbudować stosunki z Zachodem, nie zrezygnuje z żadnych zdobyczy z czasów Putina, ale będzie próbować je wyzerować, mówić, że to było za Putina, trzeba zacząć negocjacje" - czytamy.
Politolog uważa, że sama śmierć Putina nie byłaby wystarczającym czynnikiem powodującym zmianę wektora rozwoju Rosji. Jednym z takich bodźców mogłaby być klęska na wojnie.
"Dzisiejsi mieszkańcy Rosji raczej nie są świadomi winy wobec Ukrainy. Dlatego nie ma kto przepraszać. Żeby to było możliwe, potrzebna jest zmiana pokoleniowa, co najmniej zmiana tych, którzy dopuszczali się zbrodni, na tych, którzy ze względu na wiek albo ideologiczne umotywowanie nie dopuszczali się ich. Jednocześnie nowe pokolenie powinno wyrosnąć ze świadomością winy dotyczącej popełnionych zbrodni i własnej odpowiedzialności, która wymaga zrobienia czegoś, by zrekompensować popełnione wcześniej zbrodnie" - oświadczył rosyjski politolog, który mieszka w Pradze. (PAP)
ndz/ ap/ pp/