Słomka w czwartek w rozmowie z PAP pytany o to, jak wybór Donalda Trumpa na 47. prezydenta USA może wpłynąć na przyszłoroczne wybory prezydenckie w Polsce oraz dobór samych kandydatów z ramienia Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości.
Analizując sytuację w PO, politolog stwierdził, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski ma raczej ugruntowaną pozycję w tzw. twardym elektoracie PO i trudno też byłoby pogodzić się wielu politykom partii z faktem, że ktoś inny miałby być ich kandydatem.
"Z punktu widzenia liberanych-demokratów to bardzo dobry kandydat, człowiek środka i umiarkowania politycznego. Z drugiej strony może być uznawany za bardzo miałkiego, czasami zbyt ugodowego, nieposiadającego pewnego charakteru i charyzmy, niekończącego pewnych projektów, co może na nim ciążyć" - ocenił.
Zdaniem Słomki przegrywa też jeśli chodzi o doświadczenie, dorobek ministerialny i funkcjonowanie w strukturach państwa z szefem MSZ Radosławem Sikorskim. Jego zdaniem wybór Trumpa poniekąd działa na korzyść tego drugiego, który "doskonale zna meandry amerykańskiego systemu i ma dużo znajomości wśród tamtejszych elit".
Politolog ocenił, że doświadczenie Sikorskiego jako szefa MSZ i wrażenie bycia "człowiekiem niezwykle obytym w świecie dyplomacji" w czasach nadzwyczajnych, w momencie głębokiego poczucia braku bezpieczeństwa - może grać na jego korzyść. "Wyborcy mogą patrzeć z punktu widzenia pewnej skuteczności i dorobku, więc nie lekceważyłbym takich atrybutów" - dodał.
"Ta sprawa ostatecznie się nie rozstrzygnęła i Sikorski do samego końca będzie lobbować za swoją kandydaturą zyskując zwolenników w PO. (...) Ma on też niewątpliwie pewne wady. Wyrazistość, wyrażanie wprost pewnych poglądów czy wpadki, jak przy kwestii wysadzenia rurociągu Nord Stream 2" - ocenił.
Nie można też - jego zdaniem - lekceważyć elementu wpływu żony szefa MSZ dziennikarki Anne Applebaum, która jest "doskonale znana w USA i ma pewne wpływy". W ocenie Słomki jest ona zarówno wielkim atutem, jak i problemem Sikorskiego, gdyż ostro krytykowała Trumpa a ten - jak podkreślił - jest pamiętliwy i nie zapomina "niegodziwości, które go spotkały".
Słomka pytany o to, czy wygrana Trumpa może dać wiatr w żagle polskiej prawicy i dopomóc PiS-owi w wygranej ich kandydata odpowiedział, że to wcale nie jest oczywiste, a Polski wyborca nie musi bezwzględnie kierować się wiatrem zmian zza oceanu. Paradoksalnie, w jego ocenie - liberalni wyborcy przerażeni wygraną Trumpa mogą się mocniej zmobilizować i iść na wybory prezydenckie, aby tylko zmniejszyć szanse prawicowego kandydata na zwycięstwo.
Skupiając się na potencjalnym kandydacie PiS-u politolog odniósł wrażenie, że ugrupowanie w pewnej mierze powiązało jego wybór z wynikiem amerykańskich wyborów, co widać po zmianie terminu prezentacji kandydata.
Słomka widzi trzy możliwości, które stoją przez PiS: wybranie kandydata, który najlepiej wypada w sondażach, pójście drogą Trumpa i postawienie na bezkompromisową postać jak Przemysław Czarnek oraz wystawienie prawdopodobnie najbardziej zaufanego i lojalnego człowieka prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego - Mariusza Błaszczaka.
Politolog powiedział, że ma przekonanie, że to są pierwsze wybory, kiedy PiS, a właściwie Kaczyński tak naprawdę nie może zdecydować się na wybór ostatecznej strategii. Czy wygra bezdyskusyjna wola wygrania tych wyborów, by zachować kontrolę pewnej istotnej gałęzi funkcjonowania państwa, czy postawienie przede wszystkim na mobilizację swoich wyborców i pokazanie, że z PiS trzeba się liczyć, a "składanie tej formacji do grobu jest absolutnie przedwczesne".
"Nie jest dla mnie jasne, jaka wizja w PiS-ie zwycięży i jest to właśnie największą zagadką tych wyborów" - powiedział.
Wybory prezydenckie odbędą się na wiosnę przyszłego roku. Prezydent Andrzej Duda kończy urzędowanie w sierpniu 2025 r. (PAP)
autor: Adrian Kowarzyk
amk/ amac/