"Polsce zagraża pakt migracyjny". PiS chce nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu

2024-05-27 13:35 aktualizacja: 2024-05-27, 16:03
Posiedzenie Sejmu Fot. PAP/Leszek Szymański
Posiedzenie Sejmu Fot. PAP/Leszek Szymański
Przewodniczący klub PiS, były szef MON Mariusz Błaszczak uważa, że Polsce „zagraża pakt migracyjny”. Podkreślił, że PiS chce dodatkowego posiedzenia Sejmu, aby premier Donald Tusk powiedział „na co się zgodził” w kwestii migracyjnej.

O tym, że PiS w poniedziałek złoży wniosek o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu celem przedstawienia przez premiera Tuska informacji o okolicznościach w jakich jego rząd zgodził się na unijny pakt migracyjny, poinformował w niedzielę PAP szef partii Jarosław Kaczyński.

„Chcemy, aby na tym posiedzeniu premier Donald Tusk wyjaśnił na co się zgodził" - powiedział Błaszczak na konferencji prasowej w Oławie.

Szef klubu PiS w poniedziałek odwiedza Dolny Śląsk, w Oławie wpierał europsłankę Annę Zalewską, która startuje z pierwszego miejsca list PiS w wyborach do PE,

Błaszczak dodał, że "w połowie maja na posiedzeniu Rady Unii Europejskiej, gdzie reprezentowane były państwa na poziomie ministrów finansów doszło do zaakceptowania paktu migracyjnego". "Donald Tusk początkowo mówił, że się nie zgadza, minister finansów Polski się nie zgodził, ale pakt przeszedł, a potem w komentarzu Donald Tusk powiedział, że Polska będzie beneficjentem paktu migracyjnego” – powiedział szef klubu PiS.

Według niego, „problem migracyjny nie będzie dotyczył starej Unii, ale państw Europy Środkowo-Wschodniej”.

W tym kontekście Błaszczak przywołał słowa premiera Francji Gabriela Attala z jego  niedawnej debaty telewizyjnej z szefem skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN) Jordanem Bardellą.

"To są kraje, które dziś odmawiają przyjęcia ubiegających się o azyl – kraje wschodnie (tj. Europy Wschodniej-PAP). Udało się sprawić, że podpisały porozumienie, gdzie rzeczywiście mówią: albo (ich) przyjmujemy, jak robi to Francja, Włochy, czy Hiszpania, albo uczestniczymy finansowo w środkach, które są podejmowane, by chronić granicę zewnętrzną".

14 maja ministrowie finansów państw unijnych ostatecznie zatwierdzili pakt migracyjny. Przeciwko głosowały trzy kraje: Polska, Słowacja i Węgry. Pakt ma kompleksowo regulować sprawy migracji w Unii Europejskiej, w tym kwestie związane z pomocą udzielaną krajom pod presją migracyjną. Określa zasady postępowania z osobami próbującymi wjechać do UE bez zezwolenia, począwszy od sposobu sprawdzania ich w celu ustalenia, czy kwalifikują się do ochrony, po deportację, jeśli nie pozwolono im na pobyt.

Nowe przepisy mają też rozłożyć odpowiedzialność za zarządzanie migracją w Unii pomiędzy wszystkie kraje członkowskie. Ma temu służyć mechanizm obowiązkowej solidarności, który zakłada rozlokowanie co roku co najmniej 30 tys. osób. Ma on polegać na udzielaniu wsparcia krajom znajdującym się pod presją migracyjną przez pozostałe państwa członkowskie. Alternatywnie państwa unijne będą mogły zapłacić 20 tys. euro za każdą nieprzyjętą osobę lub wziąć udział w operacjach na granicach zewnętrznych UE.

14 maja premier Tusk oświadczył, że minister reprezentujący polski rząd przeciw przyjęciu paktu migracyjnego i zaznaczył, że pakt ten negocjowany był przez rząd Mateusza Morawieckiego. Tusk powiedział wówczas, że jego rządowi udało się uzyskać takie zapisy w pakcie migracyjnym, które czynią go "dużo mniej groźnym w konsekwencji niż na początku". Według niego pakt w obecnym kształcie "daje Polsce możliwości unikania jakichkolwiek negatywnych konsekwencji" i Polska "nie przyjmie z tego tytułu żadnych migrantów". 

Przypomniał, że Polska przyjęła setki tysięcy osób w związku z wojną Rosji przeciwko Ukrainie, a także migrantów z Białorusi. "Polska będzie beneficjentem paktu migracyjnego. Nie będziemy za nic płacić, nie będziemy musieli przyjmować żadnych migrantów z innych kierunków, Unia Europejska nie narzuci nam żadnych kwot migrantów. Natomiast Polska będzie skutecznie egzekwowała wsparcie finansowe ze strony Unii w związku z tym, że stała się państwem goszczącym steki tysięcy migrantów głównie z Ukrainy" - powiedział wtedy premier.

Błaszczak podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Oławie mówił też, że Polsce zagrażają „zmiany traktatów unijnych”. „Jeśli te zmiany się dokonają, to Polska straci niepodległości, ponieważ o tym, co dzieje się na terytorium naszego kraju będzie decydowała Bruksela albo Berlin” – uważa polityk PiS.

Przekonywał również, że unijny Zielony Ład oznacza katastrofę dla Polski.

„Nie możemy się na to zgodzić. Pani poseł Zalewska zdecydowanie sprzeciwia się wszystkim zmianom, które można określić religią klimatyczną” – powiedział Błaszczak.

Dodał, że PiS przygotował również projekt ustawy „Stop podwyżkom od lipca”, bo - jak mówił - „W konsekwencji Zielonego Łady już od lipca tego roku wzrosną ceny energii".(PAP)

autor: Piotr Doczekalski

mar/